[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.***Greebo œwietnie siê bawi³.Z pocz¹tku myœla³, ¿e jego nowy przyjaciel zabierago do domku Magrat, ale z jakiegoœ powodu zboczyli w ciemnoœciach ze œcie¿ki iruszyli na spacer po lesie.Po jednym z najciekawszych - zdaniem Greeba -kawa³ków.By³ to wzniesiony teren, bogaty w ukryte dziury i niewielkie,g³êbokie bagienka, nawet w piêkn¹ pogodê spowity mg³ami.Greebo czêsto tuzagl¹da³ w nadziei, ¿e jakiœ wilk wybierze to miejsce na dzienn¹ kryjówkê.- Myœla³em, ¿e koty umiej¹ same trafiæ do domu - wymrucza³ B³azen.W duchu przeklina³ sam siebie.£atwo móg³ zanieœæ nieszczêsne stworzenie dodomu Niani Ogg, oddalonego ledwie o parê ulic, niemal w cieniu zamku.Ale wpad³na pomys³, ¿e dostarczy je do Magrat.To zrobi na niej wra¿enie, uzna³.Czarownice bardzo lubi¹ koty.A potem bêdzie musia³a zaprosiæ go na fili¿ankêherbaty czy czegoœ innego.Postawi³ nogê w kolejnej ka³u¿y.Coœ poruszy³o siê pod stop¹.B³azen odskoczy³na wielki grzyb.- Pos³uchaj, kocie - rzek³.- Musisz zejœæ ze mnie.Potem mo¿esz poszukaæ drogido domu, a ja pójdê za tob¹.Koty dobrze widz¹ w ciemnoœci i zawsze znajduj¹drogê - doda³ z nadziej¹.Siêgn¹³ nad g³owê.Greebo zatopi³ pazury w jego rêku, co mia³o byæ przyjaznymostrze¿eniem.Z zaskoczeniem odkry³, ¿e przez kolczugê nie osi¹ga spodziewanegorezultatu.- Dobry kotek.- B³azen postawi³ go na ziemi.- IdŸ, szukaj domu.Dowolnegodomu.Uœmiech Greeba nikn¹³ powoli, a¿ pozosta³ jedynie kot.By³o to niemal równieniesamowite jak sytuacja odwrotna.Greebo przeci¹gn¹³ siê i ziewn¹³, by ukryæ zak³opotanie.Zosta³ nazwany„dobrym kotkiem" w samym œrodku swoich ulubionych terenów ³owieckich.Mog³o topowa¿nie zaszkodziæ jego reputacji.Znikn¹³ w poszyciu.B³azen wytrzeszczy³ oczy w ciemnoœci.Zaœwita³o mu w g³owie, ¿e choæ lubi³lasy, jednak lubi³ je na odleg³oœæ.Przyjemna by³a œwiadomoœæ, ¿e gdzieœ s¹;niestety, lasy wyobraŸni ró¿ni¹ siê od lasów rzeczywistych, w których - naprzyk³ad - cz³owiek siê zgubi³.Roœnie w nich wiêcej potê¿nych dêbów i mniejkolczastych krzaków.Ponadto przejawiaj¹ tendencjê ukazywania siê w œwietlednia, a drzewa nie maj¹ groŸnych twarzy i d³ugich, ostrych ga³êzi.DrzewawyobraŸni s¹ dumnymi gigantami puszczy.Natomiast wiêkszoœæ tutejszych drzewsprawia³a wra¿enie roœlinnych gnomów, zwyk³ych podpórek dla huby i bluszczu.B³azen przypomina³ sobie niejasno, ¿e mo¿na wykryæ, z której strony le¿y Oœ,badaj¹c, która strona pni jest poroœniêta mchem.Szybkie badanie pobliskich pnidowodzi³o, ¿e wbrew klasycznym zasadom geografii, Oœ le¿y wszêdzie.Greebo znikn¹³.B³azen westchn¹³, zdj¹³ os³onê z kolczugi i brzêcz¹c cicho ruszy³ naposzukiwanie jakiegoœ wzniesienia.Wyda³o mu siê to niez³ym pomys³em.Ziemia,po której st¹pa³, wydawa³a siê dr¿eæ.By³ pewien, ¿e nie powinna tego robiæ.***Magrat unosi³a siê na miotle kilkaset stóp ponad obrotow¹ granic¹ Lancre,spogl¹daj¹c w dó³ na morze mgie³, sk¹d z rzadka stercza³ czubek jakiegoœ drzewapodobny do obroœniêtej wodorostami ska³y w czasie przyp³ywu.Wydêty ksiê¿ycsun¹³ nad ni¹; pewnie znowu przybiera³.Porz¹dny w¹ski rogalik by³by lepszy.Bardziej odpowiedni.Zadr¿a³a.Zastanowi³a siê, gdzie jest teraz Babcia Weatherwax.Miot³a starej czarownicy by³a powszechnie znana i budzi³a lêk na niebie Lancre.Babcia doœæ póŸno pozna³a lot i po krótkim okresie nieufnoœci polubi³a go jakmucha gnij¹cy rybi ³eb.Problem jednak polega³ na tym, ¿e ka¿dy lot Babciapojmowa³a jako prost¹ liniê ³¹cz¹c¹ punkty A i B; nie mog³a pogodziæ siê zfaktem, ¿e inni u¿ytkownicy powietrza te¿ maj¹ jakieœ prawa; to prostezjawisko zmieni³o trasy lotów migracyjnych na ca³ym kontynencie.Przyspieszonaewolucja wœród miejscowego ptactwa stworzy³a generacjê lataj¹c¹ na grzbiecie,by czujnie obserwowaæ ca³e niebo.G³êboka wiara Babci, ¿e wszystko powinno schodziæ jej z drogi, dotyczy³a te¿innych czarownic, wysokich drzew, a czasem tak¿e gór.Babcia zmusi³a równie¿ ¿yj¹ce pod górami krasnoludy, by z lêku o ¿yciezwiêkszy³y szybkoœæ jej miot³y.Wiele jajek zosta³o z³o¿onych w powietrzu przezniczego nie podejrzewaj¹ce ptaki, które nagle zauwa¿y³y pêdz¹c¹ ku nim Babciê,spogl¹daj¹c¹ groŸnie znad kija miot³y.- Ojej - zmartwi³a siê Magrat.- Mam nadziejê, ¿e nikogo nie trafi³a.Nocny wietrzyk obróci³ j¹ wolno w powietrzu, niby kurka na dachu.Zadr¿a³alekko i spojrza³a czujnie na oœwietlone ksiê¿ycowym blaskiem góry, wysokieRamtopy, których oœnie¿one granie i pokryte lodem w¹wozy nie uznawa³y ¿adnegokróla ani kartografa.Lancre otwiera³o siê na œwiat jedynie z krawêdziowejstrony; pozosta³e jego granice by³y zêbate jak paszcza wilka i o wielebardziej niedostêpne.Z tej wysokoœci Magrat mog³a obj¹æ wzrokiem ca³ekrólestwo.Coœ zawarcza³o w górze, podmuch zakrêci³ ni¹ znowu, a zniekszta³conydopplerowsko g³os krzykn¹³:- Nie gap siê, dziewczyno!Œcisnê³a kolanami ga³¹zki i pchnê³a miot³ê wy¿ej.Kilka minut zajê³o jej zrównanie siê z Babci¹ Weatherwax, która le¿a³a niemalna swojej miotle, by zmniejszyæ opór wiatru.Ciemne wierzcho³ki drzew miga³y wdole, gdy Magrat dogoni³a j¹ wreszcie.Babcia odwróci³a siê do niej,przytrzymuj¹c rêk¹ kapelusz.- W sam¹ porê - rzuci³a.- W tej zosta³o najwy¿ej parê minut lotu.Podleæbli¿ej i do roboty.Wyci¹gnê³a rêkê.Magrat równie¿.Miot³y dygota³y i ko³ysa³y siê w strumieniachaerodynamicznych.Czarownice siê dotknê³y.Magrat poczu³a mrowienie, gdy moc pop³ynê³a po ramieniu [15 Prawdopodobniepierwsza próba tankowania miot³y w powietrzu.].Miot³a Babci skoczy³a doprzodu.- Zostaw mi trochê! - zawo³a³a Magrat.- Muszê wróciæ na dó³!- To nie bêdzie trudne! - Babcia Weatherwax przekrzykiwa³a wycie wiatru
[ Pobierz całość w formacie PDF ]