[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dlatego wygnano ją z plemienia wystawiając na wzgardę i pośmiewisko.Jakiż straszliwy ją spotkał los! Gdyby tylko wiedział.A przecież wiedział.Rozpoznał ją jako Królową, nie Pazia Cieczy w układzie taroka, który poznał w Sferze Polarnej.Wiedział o tym cały czas; miał w końcu świadomość, skąd się biorą dzieci! Po prostu nie dopuszczał do siebie tej myśli mimo wyraźnych sugestii taroka.Wspiął się na szczyt pagórka, zaskoczony napotykanymi trudnościami.W normalnym ciele Flint z łatwością przeskoczyłby rozpadlinę i przemknął po pnączach, odruchowo odgarniając na boki cierniste krzewy.Lecz to ułomne ciało z mozołem pokonywało przeszkody, zawsze świadome obecności drapieżników, które nie odważyłyby się pójść tropem dorosłego mężczyzny.To ciało nie było również w stanie przeskoczyć z pnącza na pnącze.Z takiego punktu widzenia Najdalsza była o wiele mniej idylliczna!W końcu ujrzał nędzną chatę Honeybloom, a przed nią starą kobietę przeżuwającą skórę jakiegoś gada, aby uzdatnić ją na odzież.Zajęcie nudne i męczące dla zębów.Stara kobieta? Nie, zna ją zbyt dobrze.To Honeybloom! Jej włosy spłowiały; ongiś jaskrawoczerwone, obecnie przybrały barwę matowego brązu.Lśniąca zielona skóra zjaśniała niemal do koloru ziemskiej bieli.Strzeliste piersi zamieniły się w obwisłe, wyciągnięte wymiona karmiącej matki.Cały jej wdzięk znikł pod zwiędłą skórą i przedwczesnymi zmarszczkami - znamionami chorób, ciężkiej pracy i strapień.Soki przeżuwanych skór pokryły jej wspaniałe białe zęby ciemnym nalotem.Nie była już piękna.Przenikliwy ból, jak po uderzeniu, targnął Flintem.Oto właśnie Trójka Gazu z taroka - przeraźliwy smutek i krzywda ukochanej osoby.Serce przebite trzema szpadami; utratą kochanka, urodzeniem bękarta i wygnaniem z plemienia.Mogłaby nawet umrzeć - ale ma obowiązek żyć dla dziecka.W takiej samej sytuacji całkiem świadomie zostawił Llyanę Falowca ze Spiki, nie podejrzewając nawet, że podobne nieszczęścia spadają właśnie na jego narzeczoną.Obca agentka zasłużyła sobie na to; zasłużył zapewne i sam Flint - lecz czemu to właśnie spotkało nie jego, lecz biedną, łagodną Honeybloom?To że wytrwała na przekór bezlitosnemu plemieniu, pokazało jej charakter.Mogłaby być dobrą i wierną żoną, znosząc pogodnie zarówno dobre, jak i złe chwile.Miała o wiele więcej niż tylko urodę; tu Szaman się mylił.Flint oczywiście mógł jeszcze wszystko naprawić wracając do niej we własnym ciele.Zdawał sobie jednak teraz sprawę, że Imperialna Ziemia na to nie pozwoli.Nie było w Sferze nikogo, kto nawet w przybliżeniu dorównywałby mu aurą Kirliana i wykonał zadanie jak on.A zadanie musi być wykonane; w przeciwnym razie galaktyka zginie i Honeybloom w ogóle nie będzie żyła, podobnie jak wszyscy inni.Może też sprawić, iż przesiedlą ją na inną, bardziej cywilizowaną planetę, gdzie nie będzie ciążyć na niej piętno.Pochodziła jednak z Najdalszej i nigdzie indziej nie zazna szczęścia.Nawet od plemienia usunęła się nie dalej, niż wymagała tego konieczność.Jak zniosłaby utratę swego świata?Tarok mówił prawdę: był tu tylko smutek i nieszczęście, a on, Flint, nie mógł temu zaradzić.Nieszczęścia zaczęły się od zaćmienia gwiazdy Sol, od znaku, który odmienił jego życie.Był ofiarą przeznaczenia.On.i jego bliscy.Ale może przynieść ulgę.Ruszył w stronę chaty.Honeybloom spojrzała obojętnie w górę.Jej wyblakłe, pozbawione wyrazu oczy otaczała sieć zmarszczek.- Mam wiadomość.od Flinta - rzekł Flint.- Flint! - wykrzyknęła i na króciutką chwilę powrócił jej dawny blask urody.Natychmiast jednak twarz jej na nowo poszarzała.- Jestem znużona podobnymi drwinami.Flint nigdy nie wróci!Był tylko jeden sposób, by to zakończyć.I on musiał to zrobić.- Powiedział urzędnikowi Imperialnej Ziemi, zanim umarł.- Umarł! - wykrzyknęła przerażona.-.honorową śmiercią wykonując zadanie dla Sfery.Ścigając potwora.- Potwora z Galaktyki Andromedy, ale nie było sensu wyjaśniać jej tego dokładnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • orla.opx.pl