[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale co na to pańska rodzina, panie von Falkenried?- Będą bardzo radzi powitać pani córkę jako synową.Moja matka nie może się już doczekać, aby panie poznać.Przyjechała razem ze mną do Berlina i czeka na wiadomość, kiedy będzie mogła panie spotkać.Znowu Natasza za plecami Hassa dała matce szybki znak ręką.Spojrzała na Hassa, który błagalnym wzrokiem zwrócił się do niej.- Wcale nie wiem, czy spodobam się pańskiej matce, panie von Falkenried.Ale chyba zanim powiem panu „tak”, wolno mi będzie pańską matkę poznać?Czekanie było dla Hassa męką.Natasza ze swym dziewczęcym niepokojem wydała mu się jeszcze bardziej urocza i powabna niż kiedykolwiek.Wcale się nie obawiał, że jego propozycja małżeńska zostanie odrzucona.- Jeśli łaskawe panie pozwolą, przyjadę z matką dziś po południu.- Oczywiście, panie von Falkenried.Będziemy w domu tylko dla państwa.Ale niech to nie będzie jedynie krótka, formalna wizyta.Musimy się przecież poznać trochę bliżej, prawda? - odparła pani von Kowalsky.- Dziękuję łaskawej pani, wraz z matką skorzystamy z pani uprzejmego zaproszenia.Natasza objęła matkę czule i szepnęła jej:- Odejdź!Wtedy pani von Kowalsky wyrwała się jakby opanowana bólem z jej uścisku.- Będę się musiała dopiero nauczyć znosić samotność.Ale twoje szczęście jest mi droższe, moje dziecko.Muszę się z tym pogodzić, choć ze złamanym sercem.Niby ogarnięta głębokim wzruszeniem przycisnęła chusteczkę do oczu i łkając wyszła pośpiesznie z pokoju, jak gdyby nie mogła powstrzymać łez.- Biedna mama, ach, wiedziałam, że tak będzie, panie von Falkenried.Przecież ona ma tylko mnie na świecie.Gdyby nie mama, przyznam się panu, od razu powiedziałabym „tak”.Mama musi się dopiero uspokoić.Jakież to ciężkie!- Dzięki serdeczne, Nataszo, że pani przynajmniej tym mnie pocieszyła.- Ach, wiem, że pan się na mnie gniewa.Kto wie, czy pan w ogóle wróci.- Słodka, cudowna Nataszo! Jak pani może w to wątpić.Będę liczył minuty, póki pani znów nie zobaczę po południu.Rozumiem, że nie chciała pani martwić mamy.- Naprawdę nie gniewa się pan na mnie? Na pewno pan przyjdzie?- Gdybyż pani mogła zajrzeć do mego serca, Nataszo, nie pytałaby pani o to.Natasza pogłaskała czule i jak dziecko nieśmiało jego rękę.- Będę się bardzo niepokoiła, póki pan nie przyjdzie.Wciąż będę myślała: on nie wróci, on się na mnie gniewa.- Nataszo, nie wolno pani tak myśleć.Odchyliła się tak, że głowa jej niemal spoczywała na jego ramieniu, które dotykało jej fotela.I spoglądając na niego gorącym, błagalnym wzrokiem, poprosiła w sposób dziecinnie natarczywy, który był mu już znany:- Proszę przynajmniej dać mi jakiś zastaw, bym była pewna, że pan przyjdzie, jakiś przedmiot, który jest panu bardzo potrzebny, aby pan musiał po niego przyjść.- Słodka dziecinko, nie potrzeba żadnego zastawu.- A jeśli to mnie uspokoi? Czy muszę tak długo o to prosić?- Nie, nie musi pani, Nataszo, choć to dla mnie takie cudowne, że pani mnie o coś prosi.Ale co mam pani dać? Może mam wyrwać serce z piersi?- O nie, serce niech pan zachowa, bo chcę w nim zamieszkać i mieć w nim ciepły kącik.Zadowolę się mniej kosztownym przedmiotem.Czymś, co jeszcze dziś będzie panu potrzebne, pańskim pugilaresem albo kluczami, czymś takim.Hasso nie był zdolny spokojnie zastanowić się nad jej żądaniem.Ukradkiem dotknął ustami jej pachnących włosów.Oszołomiony wyjął swoje klucze i podał jej.Bystrym badawczym wzrokiem Natasza poznała mały pęk kluczy, który widziała na jego biurku.- Tak, teraz wiem, że pan wróci, i będę spokojna.Bardzo panu te klucze potrzebne, prawda? - zapytała z poważną gorliwością.- Owszem, są mi potrzebne, ale jeszcze bardziej potrzebny mi jest pani widok, Nataszo.Był wniebowzięty, że tak jej zależało na jego powrocie.Nie było takiej rzeczy, której by dla niej nie zrobił, aby tylko spełnić jej życzenie, nawet gdyby to życzenie uważał za niemądre.Klucze, których tak troskliwie pilnował, wydały mu się w jej rękach tak bezpieczne jak w jego własnych.A po południu je sobie odbierze.Nie mógł już jasno myśleć.Namiętność i ta czarująca istota kazały mu o wszystkim zapomnieć.- Teraz muszę jednak pana odprawić, panie von Falkenried.- Spodziewałem się, że opuszczę ten pokój jako pani narzeczony, Nataszo, jak długo muszę jeszcze czekać na pani decyzję?Wskazała figlarnie na drzwi.- To zależy od mamy, będę się bardzo starała ją przekonać.Kto wie, może, powiadam: może, otrzyma pan moją odpowiedź jeszcze dziś?- Proszę mi powiedzieć jeszcze jakieś miłe słowo pociechy, Nataszo.Spojrzała na niego z wahaniem.Potem rzekła cicho jak tchnienie:- Do widzenia, Hasso, kochany Hasso!I zanim mógł to pojąć, już zniknęła za drzwiami.Stał przez chwilę jak oszołomiony, spoglądając na drzwi.Potem powoli, z niespokojnym westchnieniem wyszedł.Ale już nie miał żadnych wątpliwości, że Natasza go kocha.Ciekawe, co by pomyślał, gdyby zobaczył, jak po jego odejściu Natasza weszła do matki.Pani von Kowalsky bynajmniej nie zalewała się łzami, lecz w pokoju obok leżała wygodnie na kanapie paląc papierosa.- No i co?Natasza wyjęła zdobyty pęk kluczy zza dekoltu i podała jej koniuszkami palców.- Świetnie! Ale główne zadanie dopiero przed tobą.Natasza machnęła ręką i również zapaliła papierosa.- Mylisz się Olgo, właśnie to tutaj było dla mnie najważniejszą robotą.Niełatwo przyszło mi grać tę komedię, patrząc przy tym w szczere oczy tego człowieka.To, co mam uczynić teraz, nie jest już wcale takie trudne.- Nie lekceważ tego.- Potrzeba mi tylko pół godziny przy jego biurku [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • orla.opx.pl