[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mogê znów poprosiæ ciê o papierosa, kochanie?¯ona pisarza poczêstowa³a go jeszcze jednym salemem.- W koñcu - mówi³ dalej redaktor, wyci¹gaj¹c zapalniczkê - mia³a przecie¿ wokó³siebie same symptomy jego idee fixe.Brak telefonu.Brak elektrycznoœci.Kontakty zaklejone taœm¹.Reg sypa³ jedzenie do maszyny równie regularnie jakdo psiej miski.Studenci z przeciwka mogli go mieæ za wspania³ego faceta, alestudenci z przeciwka nie widzieli, jak co rano, ze strachu przedpromieniowaniem, wk³ada gumowe rêkawiczki, ¿eby podnieœæ le¿¹c¹ na progugazetê.Nie s³yszeli, jak jêczy przez sen, i nie uspokajali go, kiedy budzi³siê z krzykiem, nie pamiêtaj¹c koszmaru, który go przerazi³.Ty, moja droga - powiedzia³ patrz¹c wprost w oczy ¿onie pisarza - zastanawiaszsiê pewnie, dlaczego przy nim zosta³a.Myœlisz o tym, choæ nic nie mówisz.Prawda?¯ona pisarza skinê³a g³ow¹.- No tak, ale ja nie mam zamiaru przedstawiaæ wam tu d³ugiej rozprawy na tematjej motywów.Bardzo wygodne we wszystkich prawdziwych opowieœciach jest to, ¿emo¿na powiedzieæ "tak siê w³aœnie sta³o" i niech s³uchacze martwi¹ siê o todlaczego.A w ogóle to przecie¿ na ogó³ nikt nie wie, dlaczego by³o w³aœnietak, jak by³o, a ju¿ szczególnie g³upi s¹ ci najzupe³niej pewni, ¿e rozumiej¹wszystko.Z subiektywnego punktu widzenia Jane Thorpe ¿y³o siê jednak znacznie, ale toznacznie lepiej.Znalaz³a sprz¹taczkê, Murzynkê w œrednim wieku i zmusi³a siêdo opowiedzenia jej o dziwactwach swego mê¿a.Ta kobieta, Gertruda Rulin,rozeœmia³a siê tylko i powiedzia³a, ¿e pracowa³a ju¿ dla ludzi, którzy byli oca³e niebo dziwaczniejsi.Pierwszy tydzieñ po jej zaanga¿owaniu Jane spêdzi³atak, jak pierwszy wieczór u studentów: czekaj¹c na wybuch szaleñstwa.Ale Regpodbi³ serce sprz¹taczki ca³kowicie, tak jak wczeœniej serca tych dzieciaków.Rozmawia³ z ni¹ o jej pracy w parafii, o mê¿u, o najm³odszym synku Jimmym,który - wed³ug Gertrudy - choæ pierwszoklasista, by³ w stanie zapêdziæ w koziróg samego Kubê Rozpruwacza.Mia³a jedenaœcioro dzieci, ale miêdzy tym inajm³odszym z pozosta³ych by³o dziewiêæ lat ró¿nicy i to nikomu nie u³atwia³o¿ycia.Wiêc z Regiem wszystko wydawa³o siê uk³adaæ nieŸle.i jeœli spojrzeæ na to z pewnego punktu widzenia, tak by³o rzeczywiœcie.Tylko¿e prawdê mówi¹c pozosta³ równie szalony jak poprzednio i, oczywiœcie, ze mn¹by³o tak samo.Có¿, szaleñstwo mo¿e sobie byæ jak elastyczny pocisk, ale ka¿dylicz¹cy siê ekspert od balistyki powie wam, ¿e nie ma dwóch identycznychpocisków.W jednym z listów Reg napisa³ coœ tam o powieœci tylko po to, ¿ebyzaraz przejœæ do fornitow.Fornitów w ogólnoœci, a Rackne'a szczególnie.Zastanawia³ siê przede wszystkim, czy ONI chc¹ go tylko zabiæ, czy te¿ z³apaæ¿ywcem i zbadaæ.Sk³ania³ siê ku tej drugiej ewentualnoœci.Na koñcustwierdza³: "Mój pogl¹d na œwiat, tak jak i apetyt, poprawi³y siê znacznie odczasu, kiedy zaczêliœmy do siebie pisaæ, Henry.Bardzo ci za to dziêkujê.Zawsze twój.Reg".A w postscriptum pyta³, czy znalaz³em ju¿ ilustratora do"Ballady o celnym strzale".To pytanie spowodowa³o u mnie oczywiœcie napadpoczucia winy, przez który - oczywiœcie - z³apa³em butelkê.Reg pisa³ mi o fornitach, a ja jemu o kablach i polach.Coraz bardziejinteresowa³a mnie elektrycznoœæ, mikrofale, fale radiowe, interferencja fal,promieniowanie i Bóg jeden wie, co jeszcze.Chodzi³em do bibliotek i po¿ycza³emksi¹¿ki, chodzi³em do ksiêgarñ i kupowa³em ksi¹¿ki.Znalaz³em w nich sporoprzera¿aj¹cych wiadomoœci na ten temat, a ja przecie¿, w gruncie rzeczy,w³aœnie ich szuka³em.Kaza³em wy³¹czyæ u siebie telefon i elektrycznoœæ.Na jakiœ czas pomog³o, alekiedyœ, gdy le¿a³em pijany, tul¹c do siebie butelkê whisky i czuj¹c ciê¿ardrugiej w kieszeni marynarki, zobaczy³em ma³e, czerwone, œwiec¹ce na mnie zsufitu œwiate³ko.Bo¿e, przez chwilê myœla³em, ¿e dostanê ataku serca.Wygl¹da³o jak owad.wielki, czarny robal patrz¹cy na mnie jednym,b³yszcz¹cym, czerwonym okiem.Mia³em lampê gazow¹.Zapali³em j¹ i od razu zorientowa³em siê, co to naprawdêjest.Tylko ¿e nie odczu³em wówczas ¿adnej ulgi, wrêcz przeciwnie - poczu³emprzelewaj¹ce siê przez mój mózg wielkie, czarne fale bólu, jak fale radiowe.Przez chwilê mia³em wra¿enie, ¿e to oczy obróci³y mi siê w oczodo³ach i patrzêna mózg, na jego spalaj¹ce siê, zwêglone i umieraj¹ce komórki.By³ to wykrywaczdymu - w 1969 roku urz¹dzenie jeszcze nowsze ni¿ kuchenka mikrofalowa.Wypad³em z mieszkania jak strza³a.Pobieg³em po schodach - mieszka³em na pi¹tympiêtrze, ale w tym czasie u¿ywa³em ju¿ wy³¹cznie schodów - i zacz¹³em waliæ wdrzwi mieszkania dozorcy.Krzycza³em, ¿e ma to usun¹æ, musi to usun¹æ, musi tousun¹æ dziœ.w ci¹gu godziny! Dozorca patrzy³ na mnie, jakbym by³ zupe³nie,proszê mi wybaczyæ to okreœlenie, bonzo seco.Teraz ³atwiej mi go zrozumieæ.Wykrywacz dymu mia³ przecie¿ sprawiæ, bym czu³ siê bezpieczniej i lepiej.Terazju¿ oczywiœcie s¹ wszêdzie, lecz wtedy by³ to Wielki Skok W Przysz³oœæ i p³aci³za to Zwi¹zek W³aœcicieli Domów.Dozorca go oczywiœcie usun¹³.Nie zabra³o mu to wiele czasu, ale nie spuszcza³mnie z oka ani na chwilê i teraz do pewnego stopnia pojmujê jego uczucia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]