[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeœli królowa Calanthe zezwoli, wy³o¿êmoj¹ sprawê natychmiast, nie marnuj¹c waszego czasu.- Je¿u z Erlenwaldu - rzek³a ostro królowa.- Chwalebna troska o nasz czas nieusprawiedliwia braku szacunku.A takim jest przemawianie do mnie zza ¿elaznegorzeszota.Zdejm zatem he³m.Zniesiemy jakoœ stratê czasu, jaki zabierze ci taczynnoœæ.- Moja twarz, królowo, musi na razie pozostaæ zakryt¹.Za twoim przyzwoleniem.Po zebranych przebieg³ gniewny szmer, pomruk, akcentowany tu i ówdzie zmielonymw zêbach przekleñstwem.Myszowór, pochylaj¹c g³owê, bezg³oœnie poruszy³wargami.WiedŸmin wyczu³, jak zaklêcie na sekundê naelektryzowa³o powietrze,jak poruszy³o jego medalionem.Calanthe patrzy³a na Je¿a, mru¿¹c oczy ipostukuj¹c palcami po oparciu tronu.- Przyzwalam - rzek³a wreszcie.- Chc¹c wierzyæ, ¿e powód, jaki tob¹ kieruje,jest dostatecznie wa¿ny.Mów zatem, co ciê sprowadza, Je¿u bez twarzy.- Dziêki za przyzwolenie - powiedzia³ przybysz.- Nie mog¹c jednak znieœæpos¹dzenia o brak szacunku, wyjaœniam, ¿e chodzi o œlub rycerski.Nie wolno miodkrywaæ twarzy przed wybiciem pó³nocy.Królowa niedba³ym uniesieniem d³oni potwierdzi³a, ¿e akceptuje wyjaœnienie.Je¿post¹pi³ do przodu, chrzêszcz¹c kolczastym pancerzem.- Lat temu piêtnaœcie - oznajmi³ g³oœno - twój ma³¿onek, pani Calanthe, królRoegner, pob³¹dzi³ by³ na ³owach w Erlenwaldzie.Klucz¹c po wertepach, spad³ zkonia do jaru i zwichn¹³ nogê.Le¿a³ na dnie w¹wozu i wo³a³ pomocy, aodpowiada³ mu jeno syk ¿mij i wycie zbli¿aj¹cych siê wilko³aków.Zgin¹³byniezawodnie, gdyby nie pomoc, jak¹ mu okazano.- Wiem, ¿e tak by³o - potwierdzi³a królowa.- Jeœli i ty to wiesz, domyœlamsiê, ¿e by³eœ tym, kto mu tê pomoc okaza³.- Tak.Tylko dziêki mnie powróci³ ca³o i zdrowo do zamku.Do ciebie, pani.- Winnam ci zatem wdziêcznoœæ, Je¿u z Erlenwaldu.Wdziêcznoœci tej nieumniejsza fakt, ¿e Roegner, pan mego serca i ³o¿a, odszed³ by³ ju¿ z tegoœwiata.Rada bym zapytaæ, w jaki sposób mog³abym ci tê wdziêcznoœæ okazaæ,lêkam siê jednak, ¿e szlachetnego rycerza, sk³adaj¹cego rycerskie œlubowania,kieruj¹cego siê we wszystkich postêpkach prawem rycerskim, takie pytanie mo¿eobraziæ.Zak³ada³oby bowiem, ¿e pomoc, jakiej udzieli³eœ królowi, nie by³abezinteresowna.- Dobrze wiesz, królowo, ¿e nie by³a bezinteresowna.Wiesz tak¿e, ¿e w³aœnieprzychodzê po nagrodê, obiecan¹ mi przez króla za uratowanie mu ¿ycia.- Ach, tak? - Calanthe uœmiechnê³a siê, ale w jej oczach zape³ga³y zieloneogniki.- Znalaz³eœ wiêc króla na dnie jaru, bezbronnego, rannego, wydanego napastwê ¿mij i potworów.I dopiero wówczas, gdy obieca³ ci nagrodê, pospieszy³eœmu z ratunkiem? A gdyby nie chcia³ lub nie móg³ obiecaæ ci nagrody, zostawi³byœgo tam, a ja do dzisiaj nie wiedzia³abym, gdzie bielej¹ jego koœci? Ach, jakszlachetnie.Bez ochyby, twoim postêpowaniem kierowa³o wówczas jakieœszczególne rycerskie œlubowanie.Szmer wœród zgromadzonych przybra³ na sile.- I dzisiaj przybywasz po swoj¹ nagrodê, Je¿u? - ci¹gnê³a królowa, uœmiechaj¹csiê coraz bardziej z³owieszczo.- Po piêtnastu latach? Liczysz pewnie naodsetki od sumy, jakie naros³y przez ten czas? Tu nie jest krasnoludzki bank,Je¿u.Powiadasz, nagrodê obieca³ ci Roegner? Có¿, trudno bêdzie go tu œci¹gn¹æ,¿eby siê wyp³aci³.Proœciej bêdzie chyba pos³aæ ciebie do niego, w zaœwiaty.Tam siê dogadacie, co kto komu winien.Zbyt kocha³am mego ma³¿onka, Je¿u, bymóc przestaæ myœleæ o tym, ¿e mog³am utraciæ go ju¿ wówczas, piêtnaœcie lattemu, gdyby nie zechcia³ siê z tob¹ targowaæ.Myœl o tym budzi u mnie niezbytsympatyczne uczucia do twojej osoby.Zamaskowany przybyszu, czy wiesz, ¿e w tejchwili tu, w Cintrze, na moim zamku i w mojej mocy, jesteœ równie bezradny ibliski œmierci jak Roegner, wtedy na dnie w¹wozu? Có¿ mi zaproponujesz, jak¹cenê, jak¹ nagrodê, je¿eli ci obiecam, ¿e wyjdziesz st¹d ¿ywy?Medalion na szyi Geralta zadrga³, zawibrowa³.WiedŸ-min rzuci³ szybkiespojrzenie na Myszowora, napotka³ jego przenikliwy, wyraŸnie zaniepokojonywzrok.Pokrêci³ lekko g³ow¹, uniós³ pytaj¹co brwi.Druid zaprzeczy³ równie¿,ledwie dostrzegalnym ruchem kêdzierzawej brody wskaza³ na Je¿a.Geralt nie by³pewien.- Twoje s³owa, królowo - zawo³a³ Je¿ - obliczone s¹ na to, by mnie zastraszyæ.I na to, by wzbudziæ gniew zebranych tutaj szlachetnych panów.Pogardê twejurodziwej córki Pavetty.A nade wszystko, twoje s³owa nie s¹ prawdziwe.Idobrze o tym wiesz!- Innymi s³owy, k³amiê jak pies.- Na ustach Calanthe wype³z³ bardzo nie³adnygrymas.- Dobrze wiesz, królowo - ci¹gn¹³ niewzruszenie przybysz - co wydarzy³o siêwówczas w Erlenwaldzie.Wiesz, ¿e uratowany Roegner sam, z w³asnej woli,zaprzysi¹g³ daæ mi to, czego tylko za¿¹dam.Wzywam wszystkich na œwiadków tego,co teraz powiem! Kiedy król, wyratowany ze z³ej przygody, odprowadzony wpobli¿e swego orszaku, po raz wtóry spyta³, czego ¿¹dam, odpowiedzia³em mu.Poprosi³em, by obieca³ oddaæ mi to, co w domu zostawi³, o czym nie wie i czegosiê nie spodziewa.I król zaprzysi¹g³, ¿e tak siê stanie.A po powrocie dozamku zasta³ ciebie, Calanthe, w po³ogu.Tak, królowo, czeka³em te piêtnaœcielat, a odsetki od mojej nagrody ros³y.Dziœ, gdy patrzê na piêkn¹ Pavettê,widzê, ¿e czekanie siê op³aci³o! Panowie i rycerze! Czêœæ z was przyby³a doCintry, by pretendowaæ do rêki królewny.Oœwiadczam, ¿eœcie przybylinadaremnie.Od dnia swoich narodzin, moc¹ królewskiej przysiêgi, piêkna Pavettanale¿y do mnie!Wœród biesiadników wybuch³a wrzawa.Ktoœ krzycza³, ktoœ kl¹³, ktoœ inny ³upi³piêœci¹ o stó³, przewracaj¹c naczynia.Dzir¿ygórka ze Streptu wyrwa³ nó¿ zbaraniej pieczeni i wymachiwa³ nim.Crach an Craite, pochylony, najwyraŸniejpróbowa³, czy nie uda siê wy³amaæ deski z krzy¿aka sto³u.- To nies³ychane! - wrzeszcza³ Vissegerd.- Jakie masz dowody? Dowody?- Twarz królowej - zawo³a³ Je¿, wyci¹gaj¹c d³oñ w ¿elaznej rêkawicy - jestnajlepszym dowodem!Pavetta siedzia³a nieruchomo, nie unosz¹c g³owy.W powietrzu gêstnia³o coœbardzo dziwnego.Medalion wiedŸ-mina szarpa³ siê na ³añcuszku pod wamsem.Zobaczy³, jak królowa gestem przyzwa³a stoj¹cego za tronem pazia i szeptemwyda³a mu krótki rozkaz.Geralt nie dos³ysza³ jaki.Zastanowi³o go jednakzdziwienie maluj¹ce siê na twarzy ch³opca i fakt, ¿e rozkaz musia³ zostaæpowtórzony.PaŸ pobieg³ ku wyjœciu.Wrzawa przy stole nie cich³a.Eist Tuirseach zwróci³ siê do królowej.- Calanthe - rzek³ spokojnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]