[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.hm.takie potê¿ne powi¹zaniaz tamtym œwiatem.Dlaczego nie skorzystacie z ichpomocy przeciw Snivelowi?- Tak! - wrzasnê³a Vinga z entuzjazmem.- Wezwij-my szary ludek!- A to znowu co takiego?- Moja matka, która nie by³a dotkniêta, ani nic w tymrodzaju, opowiada³a mi, ¿e czasami widywa³a szary ludekw Grastensholm.No, mo¿e niedok³adnie widzia³a, alejakby domyœla³a siê obecnoœci tych istot.Ciocia Ingridnazywa³a je ma³ym ludkiem, mama jednak mówi³a, ¿eniektóre z nich wcale nie by³y ma³e, jak cienie ucieka³yi t³oczy³y siê w k¹tach, kiedy mama przychodzi³a.Mamau¿ywa³a nazwy "szary ludek" i opowiada³a mnóstworó¿nych historii z czasów, kiedy Ulvhedin i ciocia Ingridmieszkali w Grastensholm.Dla tych dwojga sympatycz-nych szaleñców szary ludek by³ czymœ w rodzaju s³u¿by.Czy ciocia Ingrid nie mog³aby go do nas sprowadziæ?- Zaraz, zacaz, nre galopuj tak - powstrzyma³j¹ Heike.- Po pierwsze, nikt z naszych przodkównie mo¿e tak sobie pojawiæ siê w œwiecie ¿ywych.Mo¿e siê to zdarzyæ jedynie za poœrednictwem do-tkniêtych lub wybranych.Na przyk³ad za moim.Niemogli ci przecie¿ pomóc, Vingo, dopóki ja siê niepojawi³em.Po drugie, ja nic nie wiem o tym szarymludku, wiêc nie mogê sprowadzaæ go na ziemiê.Po trzecie, to by wymaga³o mojej obecnoœci w Gra-stensholm.A co mog³oby siê staæ, gdybym tam po-szed³?- Chwileczkê - wtr¹ci³ Menger.- Szary ludek.Czyto s¹ wasi przodkowie?- Nie, nie - zaprotestowa³a Vinga pospiesznie.- Tocoœ ca³kiem innego.- Kim wiêc s¹ ci szarzy ludkowie?- Pojêcia nie mam.- No, nie ma co - wymamrota³ Menger.Sprawia³wra¿enie, jakby zaczyna³ ¿a³owaæ, ¿e podj¹³ siê po-prowadziæ spcawê tych szaleñców.Ale nie! To przecie¿ jego jedyna szansa, ¿eby naprawdêdobraæ siê Snivelowi do skóry.Ci dwoje s¹ tak niewinni,¿e musz¹ wygraæ proces.Pod warunkiem, ¿e uda im siêdoprowadziæ Snivela do s¹du!W to jednak Menger chwilami powa¿nie pow¹tpiewa³.Sêdzia Snivel nie zawaha siê u¿yæ wszelkich zbójeckichchwytów, by do tego nie dopuœciæ.Zrobi wszystko!Posunie siê do ostatecznoœci.Menger zaczyna³ siê lêkaæ o ¿ycie obojga m³odych.O swoje zreszt¹ tak¿e, ale to mia³o teraz mniejszeznaczenie, poza tym naprawdê jemu niewiele ju¿ siênale¿y.Ale zdumiewaj¹ce, jak lekko mu siê oddycha³o pozabiegu Heikego.Ból w piersiach zel¿a³.Na pewnosprawi³y to owe olejki eteryczne, zawarte w maœci.Na podwórzu Vinga sta³a przez chwilê niepewna, czypowinna iœæ z Eirikiem i stangretem.Heike poszed³ doswojej szopy, wiêc mo¿e i ona.?Nie, nie powinna.Akurat w tym momencie Heikerzuci³ jej przez ramiê spojrzenie, rozbawione, ale i ostrze-gawcze.Ech, on zawsze wie, co Vinga chcia³aby powie-dzieæ, teraz te¿ bez s³Ã³w powstrzyma³ jej pytanie, czymo¿e spêdziæ tê noc w szopie.Jakie¿ to irytuj¹ce! Da³a znak Eirikowi, ¿e powinnaruszaæ, i wsiad³a do powozu.Heike sta³ w progu, dopóki ekwipa¿ nie znikn¹³ zadrzewami.Nikt nie móg³ siê dowiedzieæ, ile go kosztujerozstanie z Ving¹, jak bardzo pragnie mieæ j¹ przysobie.Nie wiedz¹c o tym, ¿e Snivel i Sorensen rozes³aliszpiegów na wszystkie strony, troje ludzi w ma³ej chatcerozmawia³o przez ca³y nastêpny dzieñ, jak najlepiejpoprowadziæ sprawê s¹dow¹.Adwokat Menger nadziwiæsiê nie móg³, na jak wiele staæ jego wyniszczony organizm.Wypi³ eliksir, który przygotowa³ dla niego Heike,a oboje m³odzi obiecali znaleŸæ wiêcej zió³, bo kuracjamusia³a potrwaæ d³u¿ej.Heike zrobi³ te¿ goœciowiinhalacje - wla³ do gor¹cej wody silnie pachn¹ce lekarst-wa i adwokat, pochylony nad bali¹, z g³ow¹ nakryt¹przeœcierad³em, musia³ wdychaæ parê z balsamicznymiolejkami.Potem zosta³ wysmarowany rozgrzewaj¹c¹maœci¹ i opatulony we³nianymi derkami.Zniós³ towszystko dobrze, a rano czu³ siê znacznie lepiej i kaszelnie mêczy³ go ju¿ tak okropnie.Nikt nie mia³ jednak z³udzeñ, choroba Mengeraposunê³a siê zbyt daleko.Teraz chodzi³o ju¿ tytko o si³yniezbêdne do przeprowadzenia ostatniej sprawy w ¿y-ciu.Vinga pe³na by³a nadziei i dobrych chêci.Zasypywa-³a Heikego radosnymi opowieœciami o swoich wieczor-nych rozmowach z Kari.Ona sama wie teraz znaczniewiêcej o ¿yciu, twierdzi³a, a Heike zastanawia³ siê,czego te¿ obie panny sobie naopowiada³y.Wygl¹da³ona to, ¿e nie on by³ bohaterem tych opowieœci, naszczêœcie.Choæ tego akurat móg³ siê spodziewaæ.Vinga, mimo swych niekiedy jeszcze bardzo dziecin-nych reakcji, by³a lojalna.Mia³a szczere chêci przygotowaæ coœ do jedzenia,Heike jednak ¿yczliwie, choæ stanowczo jej to wyper-swadowa³ i sam zrobi³ œniadanie.Adwokat Menger doœæju¿ ma niezwyk³ych i wstrz¹saj¹cych prze¿yæ, oœwiadczy³.Vinga powinna pamiêtaæ, ¿e ma do czynienia z cz³owie-kiem wra¿liwym.Potraktowa³a to wszystko z humorem,œmia³a siê d³ugo i szczerze ze swojej niezwyk³ej sztukikulinarnej.To w³aœnie lubi³ w niej najbardziej.Poczucie humorui szczer¹ autoironiê.Kiedy po po³udniu znowu usiedli, ¿eby jeszcze razwszystko omówiæ, Heike rzek³:- Jednego ci¹gle nie rozumiem.Jak to siê sta³o, ¿eSnivel tak po prostu dosta³ Grastensholm? Na jakiejpodstawie?- Nie wiecie, na jakiej podstawie? No, przecie¿ onprzedstawi³ list Ingrid z Ludzi Lodu.- Co takiego? - wykrzyknê³a Vinga.- Nie s³ysza³amo ¿adnym liœcie?- Ale tak by³o - odpar³ Menger.- W tym liœcie dosêdziego zajmuj¹cego siê sprawami maj¹tkowymi paniIngrid napisa³a, ¿e jeœli przez trzy lata nie zg³osi siê ¿adendziedzic Grastensholm, to pan Snivel mo¿e rozporz¹dziæmaj¹tkiem wed³ug w³asnej woli.Sprzedaæ lub zatrzymaædla siebie, byleby tylko nowi w³aœciciele utrzymywali gow nale¿ytym porz¹dku.Heike patrzy³ na Vingê.Obaj mê¿czyŸni oczekiwali, coona na to powie.- Och, nie! - krzyknê³a stanowczo.- Nie, nigdyw to nie uwierzê! Ciocia Ingrid nie mog³a napisaætakiego listu.Nigdy! Nigdy! Nikt nie by³ tak wyczulo-ny na sprawy rodu jak ona.Nie odda³aby maj¹tkuw obce rêæe, dopóki by³ choæ cieñ nadziei, ¿e ¿yjeprzynajmniej jeden potomek rodziny.Tyle razy roz-mawia³a przecie¿ z moimi rodzicami, ¿eby po jej œmiercizajêli siê wszystkim, zanim ktoœ ze Szwecji zechce siê tuosiedliæ.I mówi³a te¿, ¿e gdyby mia³o nie byæ dziedzica,to maj¹tek powinien nale¿eæ do mnie.S³ysza³am towielokrotnie.Nie, ten list Snivel musia³.- No, no, ¿adnych brzydkich s³Ã³w! - przerwa³ jejHeike.Vinga mówi³a dalej:- On nie mo¿e twierdziæ, ¿e ciocia Ingrid by³a podkoniec ¿ycia niespe³na w³adz umys³owych czy coœ takiego,bo to nieprawda.Ciocia zachowa³a do koñca tyle przyto-mnoœci umys³u, ile cz³owiek w ogóle mo¿e mieæ.- Uwa¿asz zatem, ¿e on sfa³szowa³ list?- Nie mam co do tego najmniejszych w¹tpliwoœci!- No, to dziêkujê ci.Mam teraz powa¿ny atut w rêce.Zna³aœ charakter pisma cioci Ingrid?- Ja mam nawet list od niej.¯yczenia z okazji urodzin.- Tylko ¿e zostawi³aœ go pewnie w Elistrand i wpad³w rêce Sorensena.- Nie! Mam go tutaj.Jestem, niestety, doœæ sen-tymentalna - oœwiadczy³a Vinga i wsta³a, ¿eby przy-nieœæ list.Menger z nabo¿eñstvrem uj¹³ papier.- Bogu dziêki, ¿e jesteœ sentymentalna - mrukn¹³.- Teraz jednak, moje dzieci, muszê wam powiedzieæ, ¿ed³u¿ej nie mo¿ecie tu mieszkaæ.Poniewa¿ jecha³em do waspowozem i ca³a parafia mnie widzia³a, a poza tympytaliœmy o Eirika, to nie trzeba wiele czasu, ¿eby Sniveli Sorensen odkryli wasz¹ kryjówkê.- Snivel i Sorensen - prychnê³a Vinga.- To brzmi,jakby byli par¹ wêdrownych drwali! Myœlê jednak, ¿e panma racjê.Musimy st¹d uciekaæ, jeœli ju¿ nie dla naszegow³asnego bezpieczeñstwa, to ze wzglêdu na spokójrodziny Eirika.Gospodarstwo nale¿y do Elistrand, mog-³oby siê to dla nich Ÿle skoñczyæ.- Tak - zgodzi³ œiê Heike.- Musimy uciekaæ.Aledok¹d?Odpowiedzia³ mu Menger:- Zastanawia³em siê nad tym dziœ w nocy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]