[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Are usuwa³ w³aœnie drzewo; które nagle straci³o liœciei usch³o, a teraz, przy najbli¿szej burzy, mog³o zwaliæ siêna drogê.To byla lipa Charlotty.Tengel nie chcia³ myœleæ o alei.Powoli spokój sp³ywa³ na parafiê, ludzie znowu zajêlisiê codziennymi sprawami a Tengel móg³ nareszciezwo³aæ planowane spotkanie z dzieæmi i wnukami.Och, jak boleœnie odezuwali nieobecnoœæ Charlotty!Jacoba, oczywiœcie, tak¿e, ale on by³ za ¿ycia postaci¹mniej widoczn¹ ni¿ energiczna baronowa Meiden.Wrazz ni¹ odesz³a ca³a epoka, wszyscy sobie to uœwiadamialii nikt nie potrafi³ jeszcze o niej mówiæ.Rana by³a zbytœwie¿a.Smutek zbyt g³êboki.Irja tak¿e zosta³a zaproszona, co zreszt¹ wszyscy uznaliza rzecz naturaln¹.Sta³a siê ju¿ czêœci¹ ich ¿ycia.A Siljewprost nie wyobra¿a³a sobie, by mog³a zostaæ bez jejpomocy.Irja by³a niezast¹piona, zawsze wiedzia³a, co Siljemyœli lub czego sobie ¿yczy.W ostatnich dniach nadszed³ list od Cecylii i Livprzeczyta³a go zebranym.Poczta z Danii sz³a bardzod³ugo i Cecylia nie wiedzia³a jeszcze nic o tragedii, jakarozegra³a siê w domu."Kochana mamo i ojcze!" - czyta³a Liv.- "Och, jakdaleko jestem teraz od Grastensholm! Taka by³am niepe-wna siebie i oszo³omiona, kiedy zaczyna³am pracê.Aleznacie przecie¿ swoj¹ szalon¹ córkê, która nigdy nieprzyznaje siê do pora¿ki.Nie dawa³am wiêc niczego posobie poznaæ.W³aœciwie podró¿ mia³am bardzo dobr¹,moi opiekunowie wszystko przygotowali i zajêli siê mn¹.Dziêkujê, dziadku, za lekarstwo przeciw morskiej choro-bie, naprawdê pomaga³o.Rozdawa³am je na prawo i lewoi dziêki temu sta³am siê ogromnie popularna.Zw³aszczam³oda hrabina Strahlenhelm by³a wdziêczna.Ona jestczaruj¹ca i dla mnie mi³a.Opowiedzcie to babci Charlot-cie! Bêdzie bardzo dumna!".Po tych s³owach zaleg³a na chwilê smutna cisza.Livmusia³a dyskretnie wytrzeæ nos."Wczoraj hrabia Strahlenhelm towarzyszy³ mi na dwórkrólewski, gdzie zosta³am przedstawiona.Jego Wysoko-œci nie mia³am szczêœcia widzieæ, ale za to napatrzy³am siêa¿ za du¿o pani Kirsten.Myœlê, ¿e jej nie lubiê.Patrzy³a namnie, jakbym by³a powietrzem i powiedzia³a: - Baronów-na Meiden? Czy ona sobie wyobra¿a, ¿e nale¿y doszlachetnie urodzonych? Myœli, ¿e jest kimœ? - Wcale te¿nie chce p³aciæ za moj¹ pracê.Jakby wyœwiadcza³a miwielki zaszczyt i to ja powinnam za niego p³aciæ.Bêdêjednak dostawaæ moj¹ pensjê, mimo wszystko, za jejplecami.Mówi¹, ¿e ona jest niebywale sk¹pa.Terazznowu oczekuje dziecka.Ja pozna³am tylko dwie ma³edziewczynki, jedna z nich ma na imiê Anna, zdaje mi siê.To nimi w³aœnie mam siê zajmowaæ.Biedne dzieci!"List koñczy³ siê barwnymi opisami, jak wspania³e jestwszystko na zamku.Gdy ju¿ skomentowali te wiadomoœci, ucieszeni i prze-jêci radoœci¹ Cecylii, odezwa³ siê Tengel.- Wszyscy, mniej lub bardziej szczegó³owo, s³yszeliœ-cie historiê o Ludziach Lodu, wiêc nie muszê tu jejpowtarzaæ.- To dobrze - przerwa³ mu Trond.- Bo znamy j¹ napamiêæ.Tengel odwrócii³ siê i zmierzy³ ch³opca wzrokiem.- Tak.Ale sprawa nieoczekiwanie sta³a siê bardzoaktualna.Koniecznie musimy o niej porozmawiaæ.Trond milcza³ zawstydzony.- A zatem, raz jeszcze sprawa dotyczy Tengela Z³ego,który czterysta lat temu postanowi³ zaprzedaæ swoje ¿ycieSzatanowi.Jak wiecie, ja w Szatana nie wierzê.On nieistnieje, za nasze grzechy powinniœmy odpowiadaæ sami,nie zaœ zrzucaæ winê na niego.Ale ów pierwszy Tengel by³cz³owiekiem wyj¹tkowo z³ym, a jego umiejêtnoœci, jeœlichodzi o czary, wprost nieograniczone.Temu zaprzeczyæ niemo¿emy.Jak wiecie, z³o sta³o siê dziedziczne, przechodziw naszym rodzie z pokolenia na pokolenie.Wam zosta³o tooszczêdzone, i jestem z tego bardzo rad.Wiecie te¿, ¿eTengel zakopa³ naczynie z wywarem, który pomaga przywo-³aæ Szatana.Dopóki to naczynie spoczywa w ziemi, dopótyna potomstwie Tengela u¹¿yæ bêdzie przekleñstwo.TengelZ³y pragn¹³ bowiem, aby ktoœ z nas sta³ siê równie z³y jak oni s³u¿y³ Szatanowi.Nie zostaniemy uwolnieni, póki nieznajdziemy naczynia.A zatem, czy w to podanie wierzymy,czy nie, pozostaje faktem, ¿e od czasu do czasu pojawiaj¹ siêw naszym rodzie nieludzkie, powiedzia³bym, osoby.Tarjei przerwa³:- Czy to oznacza, ¿e w naszej rodzinie mo¿e urodziæ siêktoœ, kto bêdzie wiedzia³ wiêcej o sprawach ponadnatural-nych ni¿ inni na œwiecie?- Tak, dok³adnie to.Ale taki cz³owiek wci¹¿ jeszcze siênie narodzi³.Wiemy wszak¿e, i¿ nasze dziedzictwo doty-czy nie tylko z³a.Wi¹¿e siê z nim ogromna wiedzao sprawach tajemnych.A tak¿e wielki zbiór starychprzepisów i recept.Postanowi³em, ¿e ten zbiórodziedziczy Tarjei, uwa¿am bowiem, ¿e potrafi on wyko-rzystaæ te skarby w najw³aœciwszy sposób.Teraz jedyni¿yj¹cy potomkowie pierwszego Tengela z Ludzi Lodusiedz¹ w tym pokoju: ja sam, Liv, Are, Sunniva.Dziewczyna drgnê³a i ocknê³a siê z pe³nego zachwytuzapatrzenia w Taralda.Liv wtr¹ci³a pospiesznie:- I jeszcze Cecylia, ojcze.Nie ma jej z nami.- Tak, rzeczywiœcie, to prawda.Zaczynam siê chybastarzeæ.Z tym nikt siê jednak nie zgodzi³.Tengel mówi³ dalej: - Zatem ja, Liv, Are, Sunniva,Cecylia i Tarald, a tak¿e trzy ³obuziaki Arego: Tarjei,Trond i Brand.Twarze ch³opców, siedz¹cych rzêdem na ³awie podsurowym nadzorem Mety, rozjaœni³y siê na dŸwiêk wypo-wiadanych przez dziadka ich w³asnych imion.Wszyscytrzej ubóstwiali Tengela.- Jest wiêc nas dziewiêcioro.Dziewaêæ osób, którenosz¹ w sobie to straszne dziedzictwo.Mieliœcie szczêœcie,¿e nikogo z was z³o nte dotknê³o.I wielu spoœród nas ¿ywinadziejê, ¿e zarodki z³a powoli wygasaj¹.Ale nie wiem,czy jest a¿ tak dobrze!Wszyscy czuli, ¿e Tengel zbli¿a siê w³aœnie do istotysprawy.- Musimy uczyniæ wszystko, co w naszej mocy, ¿ebyos³abiæ przeklête dziedzictwo.To zaœ oznacza, ¿e ci¹glemusimy wprowadzaæ œwie¿¹ krew do naszego rodu.Jasam w m³odoœci chcia³em spowodowaæ, by dziedzictwowygas³o, by nie zosta³o przekazane dalej i postanowi³emnigdy siê nie ¿eniæ.Wkrótce jednak uœwiadomi³emsobie, ¿e by³oby to wyjœcie nieludzkie i niczego takiegonie mogê nakazaæ ¿adnemu z was.O¿eni³em siê z Silje,osob¹ w ¿aden sposób z nami nie spokrewnion¹.Livwysz³a za m¹¿ za Daga, który te¿ nie jest naszymkrewnym, choæ wychowa³ siê w naszym domu.Arewybra³ Metê, pochodz¹c¹ a¿ ze Skanii.I teraz, mojewnuki, proszê i zalecam wam: w ¿adnym razie niezawierajcie zwi¹zków ma³¿eñskich w obrêbie naszejrodziny! To mog³oby mieæ katastrofalne nastêpstwa.I przeka¿cie ten zakaz dalej, waszym przysz³ym dzieciomi wnukom!Jasna, przystojna twarz Taralda zrobi³a siê kredowo-bia³a, a Sunniva wybuchnê³a p³aczem.- Dziadku - wykrztusi³ Tarald.- W³aœnie teraz, kiedydziadek znowu odzyska³ si³y, chcia³em prosiæ, ¿ebydziadek zgodzi³ siê na wyj¹tek od tej regu³y.Mia³emprzyjœæ do dziadka i babci, do mamy i do ojca.Ale dziadekmnie uprzedzi³.Chcê siê o¿eniæ z Sunniv¹.- To niemo¿liwe! - g³os Tengela zabrzmia³ ostro, jakciêcie biczem.- W takim razie nie chcê ¿adnej innej.Och, Tarald, jêkn¹³a Silje w duszy.Czy nie widzisz, jakbardzo ranisz Irjê? Czy jesteœ ca³kiem œlepy, ty egoistycznypotworze?Tarald jednak nigdy nawet nie myœla³ o Irji w tensposób.Ona zaœ siedzia³a z rêkami na kolanach i wy³amywa³apalce.Pozwólcie mi st¹d wyjœæ, myœla³a zrozpaczona.Niezmuszajcie mnie, bym tego s³ucha³a!Tengel patrzy³ ze smutkiem na Taralda.- Jesteœ taki m³ody, ch³opcze.Jeszcze wiele razyzd¹¿ysz zmieniæ zdanie.Sunniva, jako córka Sol i wnucz-ka mojej siostry, nie mo¿e zostaæ ¿on¹ mojego wnuka.Tozbyt niebezpieczne.Tyle chyba rozumiesz? Zapomnijcieo sobie nawzajem, póki nie jest za póŸno.Taka jest mojanajszczersza rada.Niesamowicie poblad³y Tarald szepn¹³ ledwie dos³ysza-lnie:- Ju¿ jest za póŸno.Wszyscy doroœli jêknêli, a¿ echo odbi³o siê od œcian.Tengel dysza³ ciê¿ko, co nie wró¿y³o nic dobrego.- Tengelu, nie! - upomnia³a go ¿ona.Nikt prócz niej nigdy nie widzia³ Tengela w gniewie.Teraz wybuch³ z zatrwa¿aj¹c¹ si³¹
[ Pobierz całość w formacie PDF ]