[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wy l¹dowa³ ciê¿ko na plecach, ale upadek zamortyzowa³o cia³onapastnika.Janson poczu³ na karku oddech.Wiedzia³, ¿e Kalif mocno uderzy³ o posadzkê.Janson przeturla³ siê i zacz¹³ podnosiæ siê na nogi.Kalif, wykazuj¹cniesamowit¹ odpornoœæ, uniós³ siê i rzuci³ siê na Jansona.Gdyby odleg³oœæ miedzy nimi by³a wiêksza, Janson zrobi³by unik.Ale teraz niemóg³ tego zrobiæ.Brakowa³o mu szybkoœci.Brakowa³o mu zwinnoœci.By³ jak niedŸwiedŸ.Niech i tak bêdzie.Wyci¹gn¹³ ramiona jak do uœcisku i wytê¿aj¹c wszystkiesi³y, przyci¹gn¹³ Kalifa do siebie.Przyciska³ go mocno, mocniej, corazmocniej.Nawet wtedy napastnikowi uda³o siê zadaæ mu mocny cios w kark.Janson wiedzia³,¿e nie wytrzyma d³ugo.Nag³ym, konwulsyjnym zrywem uniós³ Kalifa.Ten zacz¹³siê rzucaæ w powietrzu jak potê¿ny wêgorz.Janson szybko przykucn¹³, lewekolano trzyma³ na posadzce, prawe skierowane mia³ do góry.Uderzy³ o niecia³em napastnika.Krzy¿ Kalifa trzasn¹³, wydaj¹c przeraŸliwy dŸwiêk, coœ miêdzy chrupniêciem apêkniêciem, a usta otworzy³y siê do krzyku, którego nie zdo³a³y wydaæ.Janson schwyci³ Kalifa za ramiona i r¹bn¹³ nim o posadzkê.Zrobi³ to jeszczeraz i jeszcze.Ty³ g³owy Kalifa nie wydawa³ ju¿ dŸwiêku koœci uderzaj¹cej otward¹ pod³ogê.Jego potylica, potrzaskana na kawa³ki, ods³ania³a miêkk¹tkankê, któr¹ chroni³a.Oczy Kalifa straci³y ostroœæ, przybra³y szklisty wygl¹d.Mówi siê, ¿e oczy s¹zwierciad³em duszy.Ale ten cz³owiek nie mia³ duszy.Teraz ju¿ na pewno.Janson zabra³ broñ.Patrz¹c w kieszonkowe lusterko, poprawi³ sobie brodê iupewni³ siê, ¿e nie ma na sobie plam z krwi.Potem wyszed³ z kaplicy iskierowa³ siê do sali zgromadzeñ, gdzie stan¹³ pod œcian¹.Od lat myœla³ o tym, jak zabija cz³owieka, który zamordowa³ jego ¿onê.Teraztego dokona³.I czu³ tylko niesmak.Czarnow³osy mê¿czyzna sta³ na podium i wyg³asza³ mowê o zagro¿eniach, któreniesie nowe stulecie.Janson przygl¹da³ siê wnikliwie ka¿demu jego rysowi.Tencz³owiek wygl¹da³ jak Peter Novak.Ka¿dy uzna³by, ¿e to Peter Novak.Alebrakowa³o mu zmys³u przywódczego i charyzmy kojarz¹cej siê z legendarnymdobroczyñc¹.G³os mia³ cienki, chwiejny; wydawa³ siê lekko zdenerwowany.Jansonwiedzia³, ¿e ocena przyjdzie póŸniej: „Œwietna mowa, rzecz jasna.Ale biednypan Novak by³ trochê zdenerwowany, nieprawda¿?"- Pó³ stulecia temu - mówi³ cz³owiek stoj¹cy na podium - teren pod naszymistopami, ziemia, na której stoi ca³y kompleks Narodów Zjednoczonych, zosta³apodarowana ONZ przez Rockefellerów.Historia pomocy ze strony ludzi prywatnychdla tej najbardziej publicznej instytucji siêga jej pocz¹tków.Jeœli zdo³am naswój skromny sposób zapewniæ tak¹ pomoc, bêdê ogromnie usatysfakcjonowany.Ludzie mówi¹ o „odp³aceniu siê spo³ecznoœci": moj¹ spo³ecznoœci¹ by³a zawszespo³ecznoœæ narodów.Pomó¿cie mi pomóc wam.Poka¿cie, jak najlepiej móg³bymokazaæ wsparcie.Bêdzie to dla mnie przyjemnoœæ, zaszczyt i obowi¹zek.Œwiatby³ dla mnie bardzo dobry.Mam nadziejê, ¿e zdo³am odwdziêczyæ mu siê za to.By³y to s³owa dobrego, starego Novaka, na przemian czaruj¹ce i ostre, skromne iaroganckie, a w koñcu, zwyciêskie.Ale sposób, w jaki zosta³y wyg³oszone, by³nietypowy: niepewny i pe³en obaw.Tylko Janson wiedzia³ dlaczego.Mistrz ucieczek znów umkn¹³.Jak móg³ nawet przez chwilê przypuszczaæ, ¿e udamu siê wygraæ ze swoim mentorem? „Masz za krótkie ramiona, ¿eby boksowaæ siê zBogiem", pó³¿artem powiedzia³ mu pewnego razu Demarest.By³a w tym jednakjakaœ nieprzyjemna prawda.Podw³adny mierzy³ siê z zwierzchnikiem, uczeñpróbowa³ swych si³ z nauczycielem.Tylko pró¿noœæ sprawia³a, ¿e nie chcia³uznaæ pora¿ki.Gdy cz³owiek na podium zakoñczy³ wyst¹pienie, publicznoœæ urz¹dzi³a mu owacjêna stoj¹co.To, czego zabrak³o wykonaniu, ratowa³ retoryczny powab tekstu.Ponadto, kto przy takiej okazji po¿a³owa³by wielkiemu cz³owiekowi oklasków?Janson z kamienn¹ twarz¹ wyszed³ do westybulu.Oklaski przycich³y, dopiero gdyzamkn¹³ za sob¹ drzwi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]