[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Powiedzia³em: nie radzê! – Bourne trzyma³ j¹ mocno, przyci¹gn¹³ z powrotem dosiebie.- A jeœli zacznê wrzeszczeæ, monsieur? - Pociêta zmarszczkami, upudrowana maskaprzybra³a teraz zjadliwy wyraz.Wœciek³y grymas ust, podkreœlony jaskraw¹czerwieni¹ szminki, przywodzi³ na myœl leciwego gryzonia schwytanego wpotrzask.- Wtedy ja wrzasnê jeszcze g³oœniej - odparowa³ Jason.- Oboje nas st¹dwyrzuc¹, a jak ju¿ bêdziemy na zewn¹trz, nie s¹dzê, ¿ebym nie potrafi³ sobie zpani¹ poradziæ.Lepiej porozmawiajmy.Dlaczego nie? Mo¿emy siê czegoœdowiedzieæ od siebie nawzajem.W koñcu jesteœmy obydwoje pracownikami, niepracodawcami.- Nie mam panu nic do powiedzenia.- W takim razie ja zacznê.Mo¿e zmieni pani zdanie.- Ostro¿nie zwolni³ chwyt.Na bia³ej, pokrytej warstw¹ pudru twarzy nadal malowa³o siê napiêcie, ale i onozel¿a³o wraz z naciskiem jego palców.Kobieta by³a gotowa go wys³uchaæ.-Zap³aciliœcie w Zurychu.My równie¿.I najwyraŸniej wy¿sz¹ cenê od waszej.Œcigamy tego samego cz³owieka.My wiemy, dlaczego chcemy go dostaæ.- Puœci³jej rêkê.- A wy?Nie odzywa³a siê dobra chwilê, obserwuj¹c go w milczeniu.W oczach mia³a gniew,lecz tak¿e strach.Bourne wiedzia³, ¿e celnie sformu³owa³ pytanie.GdybyJacqueline Lavier nie zdecydowa³a siê z nim rozmawiaæ, pope³ni³abyniebezpieczny b³¹d.Móg³by j¹ kosztowaæ ¿ycie, zwa¿ywszy na nastêpstwa.- Kto to taki „my”? - zapyta³a.- Firma, która chce odzyskaæ swoje pieni¹dze.Mnóstwo pieniêdzy.On je ma.- Wiêc ich nie zarobi³?Jason zdawa³ sobie sprawê, ¿e musi uwa¿aæ.Ma przecie¿ sprawiaæ wra¿enie, ¿ewie o wiele wiêcej, ni¿ wiedzia³ naprawdê.- Powiedzmy, zdania s¹ podzielone.- Jak to? Albo zarobi³, albo nie zarobi³.Nie widzê mo¿liwoœci poœredniej.- Teraz moja kolej - rzuci³ Bourne.- Odpowiedzia³a pani pytaniem na pytanie.Ja nie próbowa³em siê wymigiwaæ.Wobec tego wróæmy do pierwszej kwestii.Dlaczego chcecie go dostaæ? Dlaczego numer telefonu jednego z lepszych sklepówna Saint-Honoré figuruje na fiche w Zurychu?- Zosta³ udostêpniony, monsieur.Przez grzecznoœæ.- Komu?- Czy pan oszala³?!- Dobrze, na razie to zostawmy.Chyba i tak wiemy.- Niemo¿liwe!- Mo¿e tak, mo¿e nie.Czyli ¿e zosta³ udostêpniony.¯eby zabiæ cz³owieka?- Nie mam nic do powiedzenia.- Ale mimo to ledwie chwilê temu, kiedy wspomnia³em o samochodzie, próbowa³apani uciekaæ.To o czymœ œwiadczy.- Zupe³nie naturalna reakcja.- Jacqueline Lavier dotknê³a nó¿ki kieliszka zwinem.- To ja za³atwi³am wynajêcie samochodu.Mogê to panu powiedzieæ, bo niema ¿adnych dowodów.Poza tym nie wiem o niczym wiêcej.- Naraz chwyci³akieliszek; na jej wymalowanej twarzy wœciek³oœæ miesza³a siê z lêkiem.- Kim wyjesteœcie?- Ju¿ pani mówi³em.Firm¹, która chce odzyskaæ swoje pieni¹dze.- Tylko wchodzicie w drogê! Wynoœcie siê z Pary¿a! Dajcie sobie z tym spokój!- Niby czemu? Ponieœliœmy straty i chcemy poprawiæ bilans.Mamy do tego prawo.- Do niczego nie macie prawa! - parsknê³a Madame Lavier.- Pope³niliœcie b³¹d iteraz za niego zap³acicie.- B³¹d? - Musia³ bardzo uwa¿aæ.To by³o gdzieœ tutaj - tu¿ pod tward¹ skorup¹ -oczy prawdy wyziera³y spod lodu.- Te¿ coœ! Kradzie¿ trudno nazwaæ b³êdempope³nionym przez ofiarê.- B³¹d le¿a³ w waszym wyborze, monsieur.Wybraliœcie niew³aœciwego cz³owieka.- Ukrad³ z Zurychu grube miliony - powiedzia³ Jason.- Ale o tym pani wie.Wzi¹³ je sobie, a je¿eli s¹dzicie, ¿e teraz wy mu te pieni¹dze odbierzecie.czyli ¿e tym samym odbierzecie je nam.no to bardzo siê mylicie.- Nie chcemy ¿adnych pieniêdzy!- Mi³o mi to s³yszeæ.Kto to „my”?- O ile siê nie mylê, mówi³ pan, ¿e wiecie.- Mówi³em, ¿e chyba siê domyœlamy.Wystarczaj¹co du¿o, ¿eby zdemaskowaæcz³owieka nazwiskiem Koenig w Zurychu i d’Amacourta tutaj, w Pary¿u, Jeœli takzdecydujemy, mo¿e wynikn¹æ niema³y k³opot, prawda?- Pieni¹dze? K³opot? Przecie¿ nie oto idzie.Chyba was g³upota porazi³a,wszystkich! Powtórzê jeszcze raz: wynoœcie siê z Pary¿a.Dajcie sobie z tymspokój! Sprawa ju¿ was nie dotyczy.- Naszym zdaniem raczej nie dotyczy was.Szczerze mówi¹c, uwa¿amy, ¿e niejesteœcie dostatecznie kompetentni.- Kompetentni? - powtórzy³a Madarne Lavier, jak gdyby nie wierz¹c w³asnymuszom.- Dok³adnie tak.- Czy pan w ogóle wie, co pan wygaduje? O kim pan mówi?- Niewa¿ne
[ Pobierz całość w formacie PDF ]