[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ruszysz w pole pod panem kasztelanem kijowskim; pod nim o œmierænaj³atwiej, ale i o okazjê do s³awy naj³atwiej.A zajdzie potrzeba, to i naswoj¹ rêkê zaczniesz Szwedów podchodziæ, jakoœ Chowañskiego podchodzi³.Twojenawrócenie i dobre uczynki poczê³y siê od tego, ¿eœ siê Babiniczem przezwa³.Zwij¿e siê tak i dalej, to i s¹dy ostawi¹ ciê w spokoju.A gdy jak s³oñcezajaœniejesz, gdy o twoich zas³ugach w ca³ej Rzeczypospolitej bêdzie g³oœno,wtedy niech siê ludzie dowiedz¹, kto jest ów przes³awny kawaler.Jaki takizawstydzi siê wówczas tak wielkiego rycerza przed s¹dy ci¹gaæ.Przez ten czasdrudzy pogin¹, trzecich za³agodzisz.Niema³o i aktów siê zawieruszy, a ja cito jeszcze raz przyrzekam, ¿e zas³ugi twoje pod niebo wyniosê i sejmowi donagrody przedstawiê, boœ w moich oczach ju¿ wart tego.- Mi³oœciwy panie!.Czym ja na tyle ³aski zas³u¿y³?- Wiêcej ni¿ niejeden, który myœli, ¿e ma do niej prawo.No, no! nie frasuj¿esiê, mi³y regalisto, bo tak ufam, ¿e i regalistka ciê nie minie, a da Bóg, tomi wkrótce wiêcej jeszcze regalistów przysporzycie.Kmicic, choæ chory, zerwa³ siê nagle z ³o¿a i pad³ jak d³ugi do nógkrólewskich.- Na Boga, co czynisz? - zawo³a³ król.- Krew ciê ujdzie! Jêdrek!.Bywaj notu kto!Wpad³ sam marsza³ek, który od dawna ju¿ po zamku króla szuka³.- Œwiêty Jerzy, patronie mój, co widzê?! - krzykn¹³ spostrzeg³szy króladŸwigaj¹cego w³asnymi rêkoma pana Kmicica.- To pan Babinicz, najmilszy mój ¿o³nierz i najwierniejszy s³uga, który miwczoraj ¿ycie ocali³ - rzek³ król.- Pomó¿cie, panie marsza³ku, dŸwign¹æ mi gona ³o¿e
[ Pobierz całość w formacie PDF ]