[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W sercu jej wzbudziło się ogromne współczucie dla tych zgorzkniałych zasuszonych istot, które nie zaznały nigdy w życiu odrobiny ciepła, miłości ani szczęścia.Nawiązała z nimi rozmowę i potrafiła znaleźć dostęp do tych biednych skostniałych serc.Kuzynki ożywiły się, poweselały, a nawet później opowiedziały Marii o swoim smutnym, szarym życiu.Ale inni krewni także zaczęli się zwierzać Marii ze swoich trosk.Podbiła ich wszystkich swoją dobrocią i pogodą.Starała się nawiązać ze wszystkimi serdeczny kontakt.Mimo to nie zabrakło i przykrości.Przeżyła niejeden zawód, nieraz natknęła się na niewdzięczność.Nie przejmowała się tym jednak.Henio Stagemann stał się gorącym wielbicielem cioci Maryni i okazywał jej najżywsze przywiązanie, podobnie jak Madzia.Mijały tygodnie.Krewni często odwiedzali właścicielkę Krumpendorfu.Co drugą niedzielę pani Maria zapraszała całą rodzinę na obiad.- Nie mogę ich zapraszać co tydzień - rzekła raz do Madzi - nie wytrzymałabym tego.Za bardzo mnie kochają.W te niedziele wolne od najazdu krewnych muszę odpoczywać.Będę wtedy zapraszała na obiad tylko ciebie, radcę Berna i wesołego Henia Stagemanna.Tymczasem upłynęło już cztery tygodnie od śmierci Jerzego Ravenecka.Radca Bern musiał otworzyć testament zmarłego i wypełnić zawarte w nim warunki.Od czasu owej pamiętnej rozmowy nie robił już Madzi żadnych aluzji, dziewczyna zaś starała się nie myśleć o jego przepowiedni.Maria Hartau natomiast domyśliła się ze słów radcy, że Jerzy Raveneck pozostawił jakiś legat dla Madzi.Toteż na razie nie zaofiarowała pomocy jej rodzicom.Postanowiła natomiast płacić miesięcznie pewną sumę Heniowi Stagemannowi, aby mógł w spokoju ukończyć swoje studia medyczne.Chciała też pomóc córce Halma i wypłacać pannom von Schlettau.Zaprosiła na święta Bożego Narodzenia całą rodzinę do Krumpendorfu.Zamierzała na Gwiazdkę rozdać hojną ręką wspaniałe dary.Na kilka dni przed świętami Madzia von Schlettau siedziała w małej bawialni rodzicielskiego domu i gorliwie haftowała.Starszy brat narysował jej na kawałku kolorowego jedwabiu śliczny wianek.Madzia pracowała pilnie, gdyż miała z tego powstać poduszka, przeznaczona dla cioci Maryni.Przeciągała delikatne nitki przez jedwab, myśląc o cioci Marii.Obok w małej kuchence krzątała się pani majorowa.Pani Hartau przysłała jej przed świętami kosz masła, jaj i rozmaitych przypraw, toteż majorowa postanowiła upiec ciasto na gwiazdkę.Braci nie było w domu.Ojciec czytał gazetę, studiując dział drobnych ogłoszeń w nadziei znalezienia jakiegoś zajęcia.Nagle w przedpokoju zadźwięczał dzwonek.Madzia pobiegła szybko, aby otworzyć drzwi.Spodziewała się, że powrócił któryś z braci.Jakież było jej zdumienie, gdy ujrzała w sieni radcę Berna.- Pan radca? Czemu mamy do zawdzięczenia ten zaszczyt?- Przychodzę do pani w roli świętego Mikołaja - odparł radca z uśmiechem - Niech pani spojrzy na moją tekę.Mieści się w niej wielka niespodzianka gwiazdkowa.Czy pani przypomina sobie moją przepowiednię? Przychodzę, aby dowieść, że nie jestem kłamcą.Madzia spojrzała niemal z przestrachem na radcę.Poprosiła, aby wszedł do bawialni.Major powitał uprzejmie radcę Berna.Po chwili nadeszła również majorowa.Była zarumieniona od gorąca w kuchni i wyglądała lepiej i ładniej, niż zazwyczaj.Radca, uśmiechając się dobrodusznie, zasiadł wygodnie przy stole i położył przed sobą swoją teczkę.- Moi państwo - powiedział - odwiedziny moje tyczą się właściwie panny Madzi.Proszę jednak, aby i państwo zechcieli posłuchać, co mam do powiedzenia ich córce.Przybywam jako rzecznik i wykonawca testamentu pana Jerzego Ravenecka z Lindenhofu.Madzia pobladła i drgnęła.Jej rodzice pochylili się nad stołem, jakby nie dowierzając własnym uszom.Wszyscy milczeli.Radca Bern ciągnął dalej:- Pan Raveneck mianował uniwersalnym spadkobiercą swego bratanka, Jana Ravenecka.Uczynił to jednak pod pewnym warunkiem.Pan Jan Raveneck zostanie jego spadkobiercą, o ile w sześć miesięcy po otwarciu testamentu i poznaniu jego treści, ożeni się z panną Magdaleną von Schlettau
[ Pobierz całość w formacie PDF ]