[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Słysząc hałas, Luke natychmiast się podniósł i podparł na łokciu spokojnym ruchem, świadczącym o tym, że też nie spał.Na białym prześcieradle odznaczał się zarys jego ciała, od opalonej skóry odbijały białe slipki w kształcie mewich skrzydeł.Te slipki, pomyślała w nagłym olśnieniu, to ustępstwo na rzecz jej rzekomej skromności, bo na pewno zwykle sypiał nago.Łódź łagodnie się zakołysała, zaskrzypiała lina kotwicy, i powróciła cisza.Minęła długa chwila, podczas której żadne z nich się nie odezwało.April nie planowała, co powie, nie znalazła żadnej błyskotliwej uwagi pasującej do okoliczności ani wymyślnego sposobu wyrażenia swoich życzeń.Niebo przeszyła kolejna błyskawica.Biało-niebieskie lśnienie rozsrebrzyło głowę Luke’a, wydobyło na światło jego napięte ramiona, wyrobione mięśnie rąk i nóg.Oświetliło jego włosy, ale oczy pozostawiło w nieprzeniknionym cieniu.- Co się stało?Usłyszała jego ochrypły ale dźwięczny głos, który ją otoczył, sięgnął do samego jej jestestwa i powiększył jeszcze bardziej uczucie bolesnego pragnienia, przepełniającego jej ciało.Śmiało, wyzywającym tonem odpowiedziała:- Zdecydowałam się.Chodź do kabiny.ROZDZIAŁ PIĘTNASTY- Myślałem, że nigdy mnie nie zaprosisz - powiedział Luke, szybko opanował grymas wywołany tym banalnym zdaniem, które jednocześnie objawiało i ukrywało prawdę.Był taki pewny, że April go nie poprosi, by przyszedł do niej, że celowo pływał tak długo, aż jego oddech przemienił się w wytężone sapanie, ręce ciążyły mu, jakby były z ołowiu, i ledwo zdołał wdrapać się z powrotem na łódź.Niewiele to pomogło na obniżenie wybujałego poziomu testosteronu, ale teraz przyczyni się do zachowania kontroli nad sobą.Dawanie April czasu do namysłu nie leżało w jego planach.Zeskoczył z ławki i ruszył do niej.W drzwiach pochylił się, wziął ją na ręce i przytulił do piersi.Wchodząc do kabiny, nogą zasunął siatkę.Przy łóżku zawahał się, prawie lękając się posunąć dalej.Już i tak jej lekka koszulka nocna, która niczego nie ukrywała, i gorące ciało pod nią, sprawiały mu tak wielką przyjemność, że ledwo się powstrzymał od mruczenia z radości.Rozstawił nogi dla zachowania równowagi i popadł w wir wątpliwości i szalonych pragnień.- Tego właśnie chciałaś? - spytał w końcu.- Jeżeli ty tego chcesz - szepnęła.- Wiesz, że tak, ale muszę być pewny, że nie posuwam się za daleko.Podniosła rękę, dotknęła jego ust i szepnęła z uśmiechem:- Za dużo myślisz, lecz jeśli to ci pomoże, obiecuję, że powiem, kiedy powinieneś się zatrzymać.To mu wystarczyło.Nie tylko za dużo myślał, ale i za dużo mówił.Szeptał komplementy i głupstewka, które nic nie znaczyły, wyrażały tylko jego nieskończone zadowolenie.Przedstawiał również własne żądania i pytał o miejsca, sposoby i dozwolone natężenie pieszczot.Zamierał, dotykając czubków jej brodawek z nabożnym zachwytem chłopca z moczarów, który po raz pierwszy widzi góry, wciskał się w zagłębienia z ostrożnością odkrywcy badającego niebezpieczne, nowe obszary.Miał na to całą wieczność i wykorzystywał ją na zbieranie tysięcy odczuć i wrażeń, by zachować zgromadzone skarby na później, kiedy być może już nie będzie miał do nich dostępu.April milczała.Ona, pisarka, dla której słowa były narzędziem pracy i sposobem życia, teraz ich nie znajdowała.Z tego, co zaobserwował lata temu, wiedział, że czasami ukrywają się w jej wnętrzu, niezdolne do wydobycia się na powierzchnię, a dzieje się to właśnie wtedy, gdy najbardziej są potrzebne.Tak więc delikatnie naciskał tę mentalną barierę, droczył się i drażnił, póki nie dołączyła do niego w jego radosnym hymnie oczekiwania.Była taka wrażliwa.Gdy dotykał jej ust, drżała z nie-wysłowionej rozkoszy.Zbyt wyrafinowana, albo zbyt delikatna, by użyć paznokci w nie zważającej na nic potrzebie zaspokojenia, trzymała się go rozpaczliwie, pokazując jednak nieomylnie, czego od niego chce.A dawanie jej tego dawało mu więcej szczęścia niż cokolwiek, czego do tej pory doświadczył.April była samym wdziękiem i czułością, i uroczo uprzejmą damą o szlachetnych porywach i wiedzą o tym, czym jest wzajemność.Była jedwabistym, aksamitnym, pachnącym potem cudem.Była jego szczęściem i chwałą.Spalanie się w jej czułych głębiach, czucie, jak ich serca biją razem, było wypełnieniem wszystkiego, do czego się urodził, pociechą, której szukał przez tyle lat.Jego jedynym celem było teraz wysłanie ich obojga w niezwykłą podróż, uzyskanie nagrody za całe dobro, jakiego zdarzyło mu się w życiu dokonać, za każdą dobrą intencję, jaką kiedykolwiek miał.Tu było jego właściwe miejsce.Połączenie z drugą połową jego duszy uczyni z niego pełnego człowieka.Potem, trzymając April w objęciach i patrząc nie widzącym wzrokiem w ciemności, w milczeniu przeklinał los, który z powodu jednej beztroskiej nocy ukradł mu tyle lat, podczas których mógłby kochać tę cudowną kobietę.I bał się, tak bardzo się bał, że będzie musiał się zadowolić jedynie krótką podróżą do tej słodkiej ziemi obiecanej, podczas gdy kiedyś mógł mieć ją na własność.Luke obudził się, gdy słońce zaświeciło mu prosto w twarz.Odwracając się od drażniącego blasku, ziewnął i poczuł rozkoszny zapach świeżo parzonej kawy i smażącego się bekonu.Poczuł także nutkę woni mocno zgniecionych prześcieradeł.Na jego twarzy pojawił się uśmiech.Przeciągnął się, rozprostowując ręce nad głową.Łokciem dotknął czegoś ciepłego i puszystego.Nie tego się spodziewał, na pewno nie to by wolał, lecz April już wstała.Cholerny kot!Luke ze złością otworzył oczy i odwrócił głowę.Okazało się, że leży z tym zwierzakiem nos w nos, ale to mu nie zepsuło nastroju.W przystępie dobrego humoru wsunął rękę pod brzuszek zwierzęcia i podniósł je na dłoni.Midnight był taki duży i tak miękki; jakby wcale nie miał kości.Jego łapy zwisały z ręki Luke’a i opierały się o jego pierś.Kot wydał z siebie cichy dźwięk.- Ja tobie też mówię dzień dobry, przyjacielu.Gdzie byłeś, gdy twoja pani nas opuściła? Mogłeś przynajmniej mnie obudzić, zanim sobie stąd poszła.- Miau - odpowiedział Midnight.- No tak, wiem, że miałeś niespokojną noc i przepraszam cię za to, ale musisz wziąć pod uwagę okoliczności łagodzące, bo jestem pewny, że ona od czasu do czasu robi dla ciebie to samo.Kot w odpowiedzi jeszcze raz zamiauczał, przyznając Luke’owi rację.- Pewnie ostatnio nie miałeś żadnej frajdy, prawda? Twój trzydniowy pobyt u kogoś, u kogo nie chciałeś być, zepsuł ci zabawę, a teraz ona zamyka cię na noc.To fatalnie, ale sam wiesz, że robi to dla twojego dobra.I nie jest jeszcze tak źle, jeżeli weźmie się pod uwagę jej ograniczone zrozumienie męsk.- Męskiej natury? - podpowiedziała April od drzwi.Luke odwrócił głowę i uśmiechnął się.- Chciałem powiedzieć: męskich potrzeb.- Moje zrozumienie tych spraw - odparła z intrygującym skrzywieniem ust - wzrasta w postępie geometrycznym.Śniadanie gotowe.- Ja też jestem gotowy.April z zainteresowaniem studiowała jego twarz.- Naprawdę?- Naprawdę.- Śniadanie jest zapłatą dla ciebie.- Zapłatą?- Płacę ci za zakład.Mówiła o tym głupim wyzwaniu, jakie jej rzucił i karze za przegraną.Pokiwał głową.- Zapomnij o tym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]