[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dobrze mówisz.Tak w³aœnie by³o.Zaczêli poszukiwania wzd³u¿ ska³y.Uda³o siêWalterowi.Jej! - zawy³ tak, ¿e wszyscy myœleli, i¿ wlaz³ na wê¿a.W œcianie klifu, tu¿nad ich g³owami, wyryto zagadkowynapis: „Tu znajdziecie Wgórê Yacoby Dziesiêæmila.Któr¹ to Wybudowa³ dla swegoKapitana i Kamratów w Roku Pañskim 1612."Ach, wiêc to nazwisko.Dziesiêæmil.Tysi¹c szeœæset dwunasty - sto lat temu, mo¿e nawet co do dnia.Ale co to jest „wgóra"?Upiorny zwróci³ siê ku Czarnemu Majstrowi i obdarzy³ go takim spojrzeniem,jakim poetycko usposobieni ludzie zwykli obrzucaæ zatwardzia³ychprzyziemniaków.Schody, niedomyœlna istoto.Schody, trzeba ci bowiem wiedzieæ, prowadz¹ tak¿e wgórê.Kapujesz trochê, na W¹sy Koczkodana?No to gdzie s¹ te wasze schody?W œrodku, Czarnuszku, w górze - rzuci³a Art rzeczowo.- Wewn¹trz urwiska.Odliczymy te kroki i je znajdziemy.W odpowiedzi na wypowiadane kolejno cyfry, papugi zaczê³y podawaæ swojewskazówki.A wiêc od wyrytej w skale wiadomoœci odliczyli piêtnaœcie kroków w lewo.Ijeszcze piêtnaœcie.- Podnieœæ nogi!Stali przy w¹skiej pó³ce na œcianie klifu.Weszli na ni¹ i ostro¿nie,utrzymuj¹c równowagê, przeszli kolejne szesnaœcie kroków w lewo.Wejœæ w ska³ê.Wejœæ? Ale w co? Jak? Gdzie? Tu nie ma przecie¿ ¿adnego wejœcia.Art, która sz³a pierwsza, wskaza³a towarzyszom spl¹tane na skale pn¹cza iledwie widoczn¹ za nimi w¹sk¹ szczelinê.Nie, to nie tutaj.To przejœcie jest o wiele za ciasne.Mo¿e tylko kot by siêwœlizn¹³ do œrodka.Choæ i tak nie wiem, czy wyszed³by z powrotem.Ja dam radê, panowie.Pozwólcie, ¿e zobaczê, co siê tam kryje - Art oderwa³aroœliny i wœliznê³a siê w ska³ê niczym kordelas w pochwê.W œrodku by³o bardzo ciemno.Œciœniêta pomiêdzy œcianami dziewczyna poczu³a siêjak zawartoœæ kanapki.Macaj¹c doko³a, stwierdzi³a jednak, ¿e jaskiniagwa³townie siê rozszerza.Dalejmog³a poruszaæ siê ju¿ zupe³nie swobodnie.Zawo³a³a czekaj¹cych na zewn¹trztowarzyszy.Jeden po drugim wciskali siê do œrodka kolejni piraci, kln¹c przy tym iz³orzecz¹c, gdy ostre ska³y rani³y ich cia³a, szarpa³y ubrania i w³osy.Dirkpo³ama³ sobie paznokcie.Tylko Upiorny i Wonsacz utknêli na chwilê w przejœciu,ale przyjaciele przepchnêli ich lub przeci¹gnêli.Cuthbert, który by³ raczejpuszysty, w jakiœ niezrozumia³y sposób przeszed³ niemal tak samo sprawnie jakArt.Po nich do wnêtrza pieczary wfrunê³y papugi, porusza³y siê wolno i ostro¿nieniczym ryby w rafie koralowej.- Dwadzieœcia kroków by³o do rozszerzenia.Teraz jeszczeraz dwadzieœcia.Odliczyli, przemierzyli.Dwadzieœcia jeden - rzuci³a Art papugom.Widzisz, jaka jestem blada!Tak, patrzcie, ta ska³a wygl¹da jakoœ jaœniej.Prawie siê œwieci.Uderzyæ mnie masz prawo, a nawet lewo, dwadzieœcia jeden razy.Oj, Art, zagadki.S¹ jeszcze gorsze ni¿ cotygodniowe akrostychy drukowane w„Timesie".Wcale nie - odpar³a Art, g³osem spokojnym i zimnym jak lód.- To po prostuznaczy, ¿e trzeba uderzyæ w tê œcianê dwadzieœcia jeden razy.U¿yjemy rêkojeœcibroni.Ka¿dy z was walnie po dwa razy.Ja, jako kapitan, piêæ.Panie Vooms,panie 0'Shea, zaczynamy.Zaczêli grzmociæ w lewy blady fragment ska³y.Teraz dopiero zauwa¿yli, ¿e by³ca³y podziurawiony - czy¿by œlady pozostawione przez innych poszukiwaczyskarbu? Przy ka¿dym ciosie rozlega³o siê g³uche echo.Po pi¹tym uderzeniu Art, dwudziestym pierwszym od pocz¹tku ³omotania,przemyœlnie skonstruowane przez Yaco-by'ego Dziesiêæmila drzwi w skale stanê³yotworem.Aktorzy-piraci zamarli - sparali¿owani w³asnym sukcesem.- Tam jest ciemno jak w beczce smo³y!- Ty siê nie masz czego baæ, Dirk.Ale ty lepiej nie wchodŸ,Ebad.Jeszcze ciê zgubimy - za¿artowa³ Czarny Majster.Mimo ciasnoty Dirk odwróci³ siê na piêcie i wyr¿n¹³ Czarnego w czo³o.Art ryknê³a, zag³uszaj¹c wszystkich.- Spokój w szeregach! Czyœcie rozumy postradali? Przecie¿tu mo¿e byæ pe³no pu³apek! Idziemy korytarzem, który zbudowali piraci! Uwa¿aæ na nogi i ¿adnych bójek.A ty, Czarny Majstrze,skoñcz z wyg³upami.Przede wszystkim musimy zablokowaædrzwi, ¿eby siê nie zamknê³y.Wystarcz¹ do tego ³opaty.I jeszczeraz powtarzam, nie ¿yczê sobie wiêcej ¿adnych dowcipasków!Zaleg³a ca³kowita cisza.Art znowu odezwa³a siê do papug.- Piêæ!Ptasia odpowiedŸ pad³a natychmiast.- PrzejdŸ przeze mnie.Szeœæ kroków naprzód, jeden krokw lewo.Dwa kroki do lampy.Poruszali siê teraz ostro¿niej, z lekkim niepokojem w sercach, a mimo topotykali siê i wpadali jeden na drugiego.Ebad wyci¹gn¹³ krzemieñ i hubkê.Przymigoc¹cym, gasn¹cym raz po raz œwietle Wonsacz potkn¹³ siê na dwóch niewysokichprogach.Gnojek zawy³ potêpieñczo - to Dirk stan¹³ mu na ³apie.Po jakimœ czasie znaleŸli lampê.Przy niej sta³a zapieczêtowana butelka znaft¹, która wci¹¿ nadawa³a siê do u¿ycia.Nape³nili lampê naft¹, namoczyliknot i zapalili go.Znajdowali siê w szerokim, czarnym kominie.Z góry zwisa³y przypominaj¹ce k³ysople zamarzniêtej wody.W kamiennych œcianach po³yskiwa³y ¿y³ki przypominaj¹ceblade z³oto.Przed nimi wznosi³y siê schody.Prowadzi³y w górê i w górê i wgórê.- Tu naprawdê jest chyba dziesiêæ mil w górê - skomentowa³ Upiorny.A jednak uda³o im siê wejœæ.Na szczycie, okr¹g³e czterdzieœci minut póŸniej,dysz¹c i sapi¹c, odliczyli trzynaœcie kroków w prawo i jeszcze trzynaœciekolejnych.Wtedy Ebad, najwy¿szy z nich, siêgn¹³ w górê i podniós³ klapê zzardzewia³ego, skrzypi¹cego z³owró¿bnie metalu.Ujrzeli jasne œwiat³o dnia.Zciemnoœci wystrzeli³y papugi i zaczê³y parado-waæ po krawêdzi w³azu, przygl¹daj¹c siê wymêczonym ludziom, którzy, jeden podrugim, wychodzili na œwiat³o dzienne.Ca³e urwisko - ci¹gn¹ce siê co najmniej jeszcze milê- poroœniête by³o wysok¹ i gêst¹ traw¹.Gdzieniegdzie ros³yniskie, niewidoczne z ziemi drzewa.Wszystkie gêsto obwieszone lianami i pn¹czami.Pozosta³ych papug nie by³o widaæ.Aktorom nadal towarzyszy³ tylko tuzinznaj¹cych wskazówki ptaków.Ze skalnej szczeliny bi³o niewielkie Ÿróde³ko.Wdziêczni losowi za toznalezisko zaspokoili pragnienie.Woda okaza³a siê s³odka, choæ pozostawia³a wustach dziwny, gorzkawy posmak.Czternaœcie kroków naprzód do koœcianego ptaka.Ciekawe co to? Jeœli chodzi o jak¹œ ptasi¹ kostkê, to mo¿emy jej nie zauwa¿yæ.Zauwa¿yli.Gdy ju¿ odmierzyli wœród wysokich traw odpowiedni¹ liczbê kroków, Dirk wyda³ zsiebie okrzyk, który poderwa³ w powietrze wszystkie dwanaœcie papug naraz.Zamiast jednak uciec, usiad³y na samotnej, dziwnie rozroœniêtej palmie.A pod palm¹.Nie, to przecie¿ nie ptak!Ale¿ oczywiœcie, ¿e tak! Dzioba nie widzisz?Ogl¹damy potwora! To os³awiony Ptak Rok z opowieœci Szeherezady.S³ysza³em ju¿ o takich stworzeniach - mrukn¹³ Ebad.- Prehistoryczne zwierzêta.Mierzy³y dziesiêæ stóp wzrostu.- Wygl¹da jak papuga, jak wielka, ogromniasta papuga.Pod drzewem sta³ skamienia³y ptak.Oplata³y go pn¹cza.Spomiêdzy jego pazurów wyrasta³a ma³a daktylowa palemka.Jedno ze skrzyde³zd¹¿y³o ju¿ odpaœæ, a drugie stercza³o w górê, rozpostarte niczym harfa.Dzióbprzypomina³ dwa zazêbiaj¹ce siê, zakrzywione m³oty z koœci s³oniowej.Czternaœcie kroków doprowadzi³o ich dok³adnie pod skamielinê.Dirk i Walterodeszli lêkliwie na bok.Ale Glad Cuthbert wydawa³ siê zachwycony.Pomyœlcie tylko, co by moja stara powiedzia³a, gdybym takiego do domuprzytacha³.¯e tak powiem, dziób by siê jej nie zamyka³.Osiemnaœcie kroków w prawo i jeszcze osiemnaœcie.Przez dziewiêtnaœcie czy toproste czy upad³e.Kamienie - stwierdzi³a Art.To? Myœla³em, ¿e chodzi o te drzewa.To nie s¹ drzewa, to pn¹cza.We wskazówce chodzi o kamienie - stoj¹ce alboprzewrócone.Odliczamy.Kamieni by³o dziewiêtnaœcie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]