[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Laird wsta³.Czu³, ¿e ma miêkkie kolana.- Muszê pêdziæ.- Tak szybko? - powiedzia³ Harry.- Mam nadziejê, ¿e znajdziesz mnóstwo uranu.Da³bym sobie rêkê uci¹æ za to, by móc pojechaæ z tob¹ - doda³, unikaj¹c wzroku¿ony.- Kiedyœ, gdy dzieci dorosn¹ - rzek³a z melancholi¹ Amy - mo¿e bêdziemy jeszczedoœæ m³odzi, ¿eby nacieszyæ siê urokami Pary¿a i Nowego Jorku oraz innychmiejsc ­i byæ mo¿e osi¹œæ na emeryturzew Bagombo.- Mam nadziejê - powiedzia³ odwa¿nie Laird.Wyszed³ szybko za drzwi i ruszy³chodnikiem, który zdawa³ siê nie mieæ koñca, do taksówki.- Jedziemy - poleci³ kierowcy.- Krzycz¹ coœ do pana - rzek³ kierowca.Opuœci³ szybê, ¿eby Laird móg³ s³yszeæ.- Hej, majorze! - wo³a³ Stevie.- To mamusia ma racjê, a my siê myliliœmy.Cejlon le¿y obok Indii.Rodzina, któr¹ Laird tak niedawno rozproszy³ na wietrze w ró¿ne strony, znówby³a razem, zjednoczona w uciesze na progu domu.- Pilla - krzycza³ radoœnie Harry.- Sibba tu bang­-bang.Libbin hru donnasteek!- Toli! - wtórowa³a mu Amy.- Pakka sahn nebul rokka ta.Si notte loni gin tatonic.Taksówka odjecha³a.***Tego samego wieczoru, w pokoju hotelowym, Laird odby³ miêdzymiastow¹ rozmowê zesw¹ drug¹ ¿on¹, Selm¹, znaj­duj¹c¹ siê w tej chwili daleko, daleko st¹d, wma³ym domku w Levittown, na Long Island w stanie Nowy Jork.- Czy Arthur robi postêpy w czytaniu, Selmo? - spyta³.- Nauczyciel twierdzi, ¿e nie jest têpy, ale leniwy, i ¿e jeœli tylko zechce,bardzo szybko nadrobi zaleg³oœci - od­powiedzia³a Selma.- Porozmawiam z nim, gdy wrócê do domu - obieca³ Laird.- A bliŸniaki?Pozwalaj¹ ci choæ na chwilê zasn¹æ?- No có¿, nazwijmy to w ten sposób, ¿e staram siê usun¹æ je z drogi jednymciosem.- Selma ziewnê³a roz­dzieraj¹co.- Jak podró¿?- Pamiêtasz, jak mówili, ¿e nie da siê sprzedaæ chipsów ziemniaczanych wDubuque?- Pamiêtam.- A mnie siê to uda³o - rzek³ triumfuj¹co Laird.- ­Zamierzam stworzyæ historiêna tym terenie.Zawojujê to miasto.- Czy.- Selma zawaha³a siê.- Czy zadzwonisz do n i ej, Eddie?- Nieee - odpar³ Laird.- Po co rozgrzebywaæ po­pieliska?- Nie jesteœ nawet ciekawy, co siê z ni¹ dzieje?- Nieee.Prawie siê nie znaliœmy.Ludzie siê zmieniaj¹, ludzie siê zmieniaj¹.-Pstrykn¹³ palcami.- Och, by³bym zapomnia³.Co powiedzia³ dentysta o zêbachDawn?- Musi nosiæ aparat - oznajmi³a z westchnieniem Selma.- Kup koniecznie - rzek³ stanowczo Laird.- Zasko­czy³em, Selmo.Zaczynamywreszcie ¿yæ.Kupi³em sobie nowy garnitur.- Najwy¿szy czas - powiedzia³a Selma.- Od dawna by³ ci potrzebny.Do twarzy ciw nim?- Chyba tak.Kocham, ciê, Selmo.- Kocham ciê, Eddie.Dobranoc.- Têskniê za tob¹.Dobranoc - po¿egna³ siê Laird.Niebieskoszary smokSzczup³y m³odzieniec o du¿ych brudnych d³oniach prze­szed³ na drug¹ stronêulicy, po miêkkim od s³oñca asfalcie, z salonu sprzeda¿y samochodów, w którympracowa³, na pocztê.Miasteczko by³o niegdyœ portem wielorybniczym, obecniejego mieszkañcy obs³ugiwali w³aœcicieli oraz najem­ców letnich rezydencjipo³o¿onych wzd³u¿ pla¿y.M³odzieniec wys³a³ kilka listów i kupi³ znaczki dla swego szefa.Nastêpniewst¹pi³ do drogerii, ¿eby za³atwiæ swoj¹ prywatn¹ sprawê.W drzwiach min¹³opalon¹ parê w jego wieku.Byli to letnicy.Zmierzy³ ich ponurym spojrzeniem,jak gdyby ich zdrowie, zamo¿noœæ i gnuœna pewnoœæ siebie by³y wymierzoneprzeciwko niemu, szydzi³y z niego.Poprosi³ w³aœciciela drogerii, który go dobrze zna³, ¿eby zrealizowa³ czek napiêæ dolarów, wystawiony na jego konto w banku w s¹siednim mieœcie.W ichrodzinnej miejscowoœci nie by³o banku.Mia³ na imiê Kiah.Kiah przeniós³ swoje pieni¹dze, ca³kiem spor¹ sumê, z rachunkuoszczêdnoœciowego na czekowy.Czek, który poda³ drogerzyœcie, by³ pierwszym,jaki w ogóle wypisa³.Nosi³ numer jeden.Kiah nie potrzebowa³ tych piêciudola­rów.Pracowa³ na czarno u samochodowego dealera i do­stawa³ zap³atêw gotówce.Chcia³ siê po prostu upewniæ, ¿e mo¿e spieniê¿yæ swój czek, ¿e tonaprawdê dzia³a.- Na górze napisane jest moje nazwisko - powiedzia³.- Widzê - rzek³ drogerzysta.- Z pewnoœci¹ wchodzisz w œwiat.- Proszê siê nie martwiæ - uspokoi³ go Kiah - czek ma pokrycie.- I to jeszczejakie! Kiah pomyœla³, ¿e droge­rzysta chyba zemdla³by, gdyby wiedzia³, jaksolidne jest to pokrycie.- Czemu mia³bym siê martwiæ czekiem od najuczciw­szego, najciê¿ej pracuj¹cegoch³opaka w mieœcie? Dziêki rachunkowi czekowemu sta³eœ siê teraz wa¿nymfacetem, tak jak J.P.Morgan.- Jakim samochodem jeŸdzi? - spyta³ Kiah.- Kto?- J.P.Morgan.- On nie ¿yje.Oceniasz ludzi na podstawie samochodów, którymi je¿d¿¹? -Drogerzysta mia³ siedemdziesi¹t lat, by³ bardzo zmêczony i poszukiwa³ kogoœ,kto zechcia³by kupiæ jego sklep.- W takim razie musisz mieæ o mnie bardzokiepsk¹ opiniê, poniewa¿ je¿d¿ê u¿ywanym chevroletem.­Poda³ Kiahowi piêæjednodolarowych banknotów.- Malibu.- Kiah bez chwili wahania poda³ model samochodu.- Czasami myœlê, ¿e przez tê pracê u Daggetta odbi³o ci na punkcie samochodów.- Daggett by³ w³aœcicielem salonu samochodowego znajduj¹cego siê po przeciwnejstronie ulicy.Sprzedawa³ zagraniczne samochody sportowe i mia³ drugi salonsprzeda¿y w Nowym Jorku.- W ilu miejscach poza Daggettem pracujesz?- W weekendy jestem kelnerem w „Quarterdeck”, a w nocy pracujê na stacjibenzynowej u Eda.- Kiah by³ sierot¹, mieszka³ w pensjonacie.Jego ojciecpracowa³ u pro­jektanta terenów zielonych, matka by³a pokojówk¹ w „Ho­wardJohnson’s” przy autostradzie.Oboje zginêli w kata­strofie samochodowej tu¿przed „Howard Johnson’s”, gdy Kiah mia³ szesnaœcie lat [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • orla.opx.pl