[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zupe³nieinna by³a twarz mê¿czyzny, do którego nale¿a³o cia³o, niedobrowolnego nosicielaumys³u zmar³ego przed tysi¹cem lat, wype³nia³a j¹ bezsilna rezygnacja.Reedeby³ trochê tylko starszy od jej syna, mia³ w sobie pewn¹ dzikoœæ, jakby nigdy w¿yciu nie zazna³ spokoju.Poczu³a nag³e g³êbokie wspó³czucie dla obu tkwi¹cych w nim mê¿czyzn, wiêkszejednak¿e dla Reede'a Kullervo, którego wpatrzone, rozszerzone oczy na pewnowidzia³y tylko ciemnoœæ.W przeciwieñstwie do Vanamoinena nie by³ sybill¹.Ilepojmowa³ z tego, co siê dzia³o, ile z jego strachu dociera³o doVanamoinena.gdzie koñczy³ siê jeden i zaczyna³ drugi? Który kocha³ jej córkê– a mo¿e obaj?Odwróci³a siê od niego, popatrzy³a na rosn¹cy woko³o blask, poczu³a narastaj¹cynacisk na jej umys³.Zamknê³a oczy, lecz nadal to widzia³a, s³ysza³a.Przenika³o przez ni¹ jak promienie s³oneczne przez szybê okna.Rozœwietla³o j¹od œrodka, t³umi³o wszystkie inne myœli, troski, uczucia; wzywa³o do porzuceniaznanego jej œwiata, roztopienia siê w przywo³uj¹cym cudzie.Nie ba³a siê aninie waha³a; sz³a chêtnie, wyczekiwa³a po³¹czenia z nieznanym, ca³e ¿ycieprzygotowywa³a siê do tego.Uprzytomni³a sobie, ¿e przestali opadaæ; ¿e Reede coœ do niej mówi.Zebra³amyœli, jak ktoœ przy³apany nago, dostrzeg³a w jego oczach przelotny b³yskzrozumienia.– Pani.– powtórzy³ niepewnym g³osem – ju¿ czas.Wysiadamy.schodzimy.–Wytar³ rêkawem spocon¹ twarz.– Musisz musisz.Tak.– Mia³a wra¿enie, ¿e widzi ich obu poprzez zamkniête powieki, ¿e jej cia³osta³o siê przezroczyste, ulotne, poch³aniane przez promieniowanie od wewn¹trz.– Wiem, co robiæ – powiedzia³a spokojnie.– Tammisie.– Wyci¹gnê³a rêkê,z³apa³a go, gdy zacz¹³ nak³adaæ kask.– B¹dŸ ostro¿ny.Pytaj, gdy bêdziesz mniepotrzebowa³, a odpowiem.– Wypowiedzia³a obrzêdow¹ obietnicê, ujrza³a, jak zjego oczu znika w¹tpliwoœæ.Kiwn¹³ g³ow¹, zobaczy³a, jak odchodzi, jak daje siê porwaæ syreniemu œpiewowi¿yj¹cej wokó³ nich mocy.– Do widzenia, mamo – szepn¹³ i na³o¿y³ he³m na g³owê.– Bêdê z tob¹ – powiedzia³a, pocieszaj¹c i jego, i siebie.Obróci³a siê doReede'a.– Bêdê z tob¹ – powtórzy³a cz³owiekowi, który patrzy³ na ni¹ oczymajednoczeœnie starymi jak œwiat i œlepymi jak u niewidomego.Kullervo odwróci³od niej wzrok, bez s³owa nasadzi³ swój kask, porusza³ siê gwa³townie iniepewnie.W œcianie za nimi zia³ otwór, do którego nikt przedtem nie wszed³.Reede ruszy³pierwszy, za nim Tammis.Przekraczaj¹c wejœcie, obejrza³ siê za siebie.– Kocham ciê – powiedzia³a, ale w nie wiedzia³a, czy j¹ us³ysza³.Wróci³a do okna, spojrza³a w dó³.Pod ni¹, pod ostatni¹ platform¹ pojazdu, by³omorze.Zobaczy³a, jak wzdyma powierzchniê pod wp³ywem niewidocznego przyp³ywu.Wodzie wra¿enie ¿ycia dawa³a dziwna fosforescencja, zielone lœnienie,nienaturalny, hipnotyczny taniec fal.Czu³a je teraz, dolatywa³ j¹ ostry,przenikliwy zapach oceanu, smak szmaragdowego œwiat³a.Widzia³a opuszczaj¹cesiê dwie postacie, schodz¹ce powoli, jakby po ukrytych stopniach czy jedynieprzypadkowych rysach w œcianie maszyny.Zobaczy³a, jak Tammis puszcza siê i spada w czekaj¹c¹ wodê, wy³ania siê z niej.Vanamoinen – Reede – ci¹gle wisia³ jak mucha, trzymaj¹c siê niepewnego uchwytuna œcianie; w koñcu run¹³ jak kamieñ w fosforyzuj¹ce morze.Nie pojawi³ siêwiêcej, równie¿ g³owa Tammisa zniknê³a pod powierzchni¹.Sta³a jeszcze chwilê, patrz¹c na taflê wody, jej ci¹g³ej zmiennoœci nienarusza³a teraz ¿adna nieproszona postaæ cz³owieka.Trzymaj¹c siê kurczowoskraju tablicy, spróbowa³a znowu zamkn¹æ oczy, uprzytomni³a sobie, ¿e zrobi³ato ju¿, tkwi¹c nad krawêdzi¹ tego, co czeka³o tylko na ni¹, ¿e nadesz³a pora,by posz³a.– Wejœcie – szepnê³a, poczu³a, jak jej cia³o wpada w mrok Przekazu, w morzeznacznie dziwniejsze ni¿ le¿¹ce w dole.ni¿ wszelkie znane jej w ¿yciu.Ciemnoœæ przesz³a w œwiat³o-muzykê, symfoniê zmys³Ã³w tak siê maj¹c¹ dodoznawanych przez ni¹ dot¹d, jak blask s³oñca do p³omienia œwiecy.Ichnatê¿enie poszerzy³o znacznie œwiadomoœæ.By³a wszystkimi barwami œwiat³a, jejumys³ sieci¹ pe³n¹ kroci pere³ zrodzonych w grzbiecie nieskoñczonej fali.by³a fal¹, wznosz¹c¹ siê i opadaj¹c¹ w ruchu wiecznie bez pêdu, p³yn¹c¹ izawijaj¹c¹ siê w sam¹ siebie, przybieraj¹c¹ barwy, dla których brakuje nazw;by³a nurtem lodu, ba³wanami p³ynnego kryszta³u, aksamitnie g³adkiego, nibycia³o czy kolorowe klejnoty, wypolerowanego, doskona³ego, œciekaj¹cego jak³zy.Wiedzia³a teraz, i¿ jako sybilla, jedynie wchodz¹c w ow¹ inn¹ przestrzeñ,zjawia³a siê w niej œlepa, dostrzega³a tylko mrok.Gdy wezwana przez BZzag³êbi³a siê bardziej w jej skryte serce, gdy wznios³a siê na strze¿one przezPrzegl¹d wy¿sze poziomy œwiadomoœci, wówczas oczyma duszy widzia³a nadalwy³¹cznie z³ote odblaski rzucane przez jej nieskoñczone powierzchnie.Terazjednak wszystkie lustra zosta³y strzaskane, opad³y wszystkie, umys³owe ifizyczne, zas³ony czasu i przestrzeni, znalaz³a siê w œrodku niemo¿liwego.Istnia³a wewn¹trz.By³a.w miejscu poza czasoprzestrzeni¹, obok, a nawet w niej, mia³a st¹d dostêp dowszystkich epok i miejsc, czas by³ tu nie rzek¹, lecz morzem.A Ona jestumys³em sybilli, p³on¹c¹ œwiadomoœci¹ j¹dra, ogniskiem skupiaj¹cym, roœlin¹oplataj¹c¹ czas, skryt¹ pod morzem i ska³¹ maleñkiej, le¿¹cej na uboczuplanety: sztuczn¹ inteligencj¹ przechowuj¹c¹ Jej to¿samoœæ i ca³¹ wiedzêludzkoœci zaprogramowan¹ w swych techno-wirusowych komórkach.To zakotwicza³oj¹ w mijaj¹cych nieszczêsnych ¿ywotach stworzeñ bêd¹cych zarówno jej przodkami,jak i potomkami.mózg rozpada³ siê, poniewa¿ to Jej dzieci w³aœnie, wkrótkowzrocznoœci swego ograniczonego czasem istnienia, ¿erowa³y na Niej,niszczy³y jedyn¹ rzecz ³¹cz¹c¹ J¹ z ich wszechœwiatem.Jej system nerwowy – przenikaj¹ce wszystko blaskiem sieci cz¹steczek, fal,czujników i odbiorników myœl¹cego cia³a siêga³ wypustkami poprzez g³êbiezamieszkanej przez ludzi galaktyki, s³ucha³, odpowiada³ na pytania i spe³nia³oczekiwania niezliczonych prosz¹cych; zawsze, poprzez dobrowoln¹ s³u¿bêsybilli, szuka³ sposobów powstrzymywania walk, zwiêkszania porozumienia.Lecz niszcza³a Jej zdolnoœæ odpowiadania, ludzie w swej ¿¹dzy grabie¿y zrywalikolejne pasma Jej pamiêci.Zak³Ã³cenia Jej procesów, pojawiaj¹ce siê niszcz¹cemutacje, sprawia³y, ¿e Jej, zawsze poœrednie, zwi¹zki z ¿yciem œmiertelnikówstawa³y siê jeszcze bardziej kruche i nieprzewidywalne.Jeœli upadek niezostanie odwrócony, stanie siê tak g³êboki, i¿ nawet Ona zapomni o powodzieswego istnienia, przestanie dzia³aæ na wspólnej z nimi p³aszczyŸnieczasoprzestrzeni.A gdy do tego dojdzie, chaos i cierpienia zostawione przez Ni¹ bêd¹ straszliwei dalekosiê¿ne.Rozpadnie siê zawieraj¹cy jej podstawow¹ pamiêæ wêze³sprytmaterii, niszcz¹c przy tym pradawne miasto Krwawnik.Ziemia wokó³ niegostanie siê wrz¹c¹, œmierteln¹ ran¹ przekszta³conej materii, wypaczonejrzeczywistoœci, niewielki, nadaj¹cy siê do zamieszkania skrawek Tiamat zmienisiê w pustkowie, z którego nikt nie wyjdzie ¿ywy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]