[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bardzo nawet możliwe - powiadam - że to On, we własnej osobie, tak zarządził i pragnie, ażebym niewinnie skrzywdzony został przez was, przez moich najlepszych przyjaciół.Lecz może też być - prawię - akurat na odwrót, to jest, że On w żaden sposób nie życzy sobie, by Tewji zło wyrządzono.Któż - pytam - wiedzieć może, jaka jest wola boska? No, proszę - mówię - może znajdzie się wśród was choć jeden, który podejmie się - powiadam - dociec tu prawdy?.Słowem, pojęli widać, że Tewje nie tak łatwo przegadać, przeto odezwał się do mnie starosta Iwan Poperyło tymi oto słowy:- Historia tego - zaczyna - jest taka: właściwie to my do ciebie, Tewel, nic nie mamy.Ty jesteś - powiada - wprawdzie Żydem, ale niezłym człowiekiem.Lecz jedno z drugim - mówi - nie ma nic wspólnego.Bić ciebie, wszystko jedno, trzeba; hromada tak postanowiła i koniec! Przynajmniej wybijemy ci szyby.Musimy - prawi - to zrobić, bo gdyby ktoś tędy przejeżdżał - powiada - a ujrzał, żeśmy ciebie nie bili, mógłby nas jeszcze osztrafować.Tak, że coś musimy zrobić, ażeby nam kary nie wymierzono.Tymi oto słowami i w ten oto sposób, jak wam opowiadam, oby mi tak Pan Bóg dopomógł we wszystkim, co uczynić zamierzam! A teraz pytam was, panie Szolem Alejchem, przecież jesteście Żydem, co to kotoryj objeżdżacie świat cały, to czy Tewje nie ma racji, gdy powiada, iż mamy potężnego Boga?.A więc skończyłem wam historię o sedrze Balak.Wobec tego powróćmy do sedre łech łecho.Tego rozdziału uczono mnie niedawno i nie na żarty.Tu już nie pomogły, rozumiecie, żadne kazania i żadne przestrogi.A rzecz, która się wydarzyła, tak się oto miała.Trzeba wam to opowiedzieć dokładnie, z wszystkimi szczegółami, „jak polubiłem” - czyli jak wy to lubicie.Działo się to „za dni Bejlisa” - czyli że było to akurat wtedy, gdy Mendel Bejlis, nasz kozioł ofiarny, przechodził męki piekielne i oczyszczał swą duszę z cudzych grzechów, kiedy to na całym świecie kotłowało się.Otóż wtedy właśnie siedziałem sobie tak na przyzbie przy mojej chacie, pogrążony w dumach.Letnia pora, słonko praży, a w głowie wciąż tylko jedna myśl: Jakże to tak i jak to być może, i jakże to się tak dzieje! W dzisiejszych czasach! Taki mądry świat! Tacy wielcy ludzie! A gdzie jest Bóg? Ten stary, żydowski Pan Bóg? Czemu i On milczy? Jakżeż On mógł do tego dopuścić? Czemu i dlaczego, i jeszcze raz dlaczego? A gdy człowiek myśli o Bogu, musi też wgłębić się w sprawę niebios i zacząć dociekać, co to jest świat, mam na myśli ten świat? A co to jest tamten świat? I dlaczego nie miałby przyjść Mesjasz? „Ach - myślę sobie - postąpiłby istotnie jak mędrzec ów Mesjasz - myślę - gdyby tak zjawił się u nas teraz, na swym białym rumaku! A to by była dopiero wspaniała rzecz! Nie wiem, jak tam bogacze, Brodzcy na przykład w Jehupcu czy Rotszyldowie w Paryżu? Bardzo być może, że zależy im na Nim jak na zeszłorocznym śniegu; ale my, biedni Żydzi z Kasrylewki i Mazepewki, ze Złodijewki i nawet z Jehupca, a nawet z Odessy, wyglądamy Go, wypatrujemy każdej chwili! Po prostu oczy wyłażą na wierzch od wypatrywania! Toż nasza cała nadzieja teraz jest tylko w tym, że Pan Bóg uczyni wreszcie cud i ześle nam Mesjasza.”A gdy tak siedzę pogrążony w tych myślach, patrzę, biały koń i jakiś jeździec na nim.Wtem jeździec zeskakuje z wierzchowca i wali prosto w kierunku mojej chaty! Tprrru! Zatrzymał się, uwiązał konia przy bramie, a sam zwraca się do mnie:- Zdrastoj, Tewel!- Zdrastoj, zdrastoj, wasze błagorodije - odpowiadam wylewnie, a w duchu myślę - „i przybył Haman”, a na to Raszi powiada: „Gdy człowiek wypatruje Mesjasza, zjawia się właśnie uriadnik.” Podniosłem się na spotkanie, uriadnika znaczy się, i rzekłem:- Błogosławione niechaj będzie twe przybycie, zacny gościu - powiadam
[ Pobierz całość w formacie PDF ]