[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Dalej, dalej, w drogę! – zawołał Cadoudal.– Mamy jeszcze cztery mile przed sobą, a straciliśmy tutaj godzinę.Następnie zwrócił się do wykonawców wyroku:– Ten człowiek był winny, ten człowiek został ukarany; sprawiedliwości ludzkiej i sprawiedliwości boskiej, stało się zadość.Niechaj modlitwy za umarłych odprawione będą nad jego zwłokami i niechaj zostanie pogrzebion po chrześcijańsku; słyszycie?Pewien, że go usłuchają, Cadoudal puścił konia galopem.Roland zawahał się przez chwilę, po czym jak gdyby postanowił spełnić obowiązek, rzekł:– Idźmy do końca.I puszczając z kolei swego konia w kierunku, w którym udał się Cadoudal, dogonił go w kilku skokach.Obaj znikli niebawem w ciemnościach, które potęgowały się, w miarę jak oddalali się od rynku, gdzie pochodnie rzucały blask na nieżywego prałata, a ogień trawił jego szaty.Dyplomacja Jerzego Cadoudala.Uczucie, jakiego doznawał Roland dążąc za Jerzym Cadoudalem, podobne było do uczucia człowieka na wpół rozbudzonego, nad którym sen nie utracił jeszcze władzy i który zbliża się stopniowo do granicy, dzielącej noc od dnia.Usiłuje zdać sobie sprawę z tego, czy znajduje się w krainie urojonej, czy też wkroczył już w świat rzeczywisty i im bardziej usiłuje przeniknąć ciemności, tym więcej pojawia się wątpliwości.Istniał człowiek, dla którego Roland miał kult niemal boski; przyzwyczajony żyć w atmosferze chwały, jaka otaczała tego człowieka, przywykły widzieć, że inni słuchają jego rozkazów i że on sam jest im posłuszny z szybkością i abnegacją niemal wschodnią, zdziwił się bardzo, spotykając na dwóch krańcach Francji dwie zorganizowane potęgi, wrogie władzy tego człowieka i gotowe z nim walczyć.Wyobraźcie sobie jednego z owych Żydów Judasza Machabeusza, wielbiciela Jehowy, który słyszał od dzieciństwa, że nazywają Go Królem Królów, Bogiem Mścicielem, Panem Zastępów, Wiekuistym wreszcie i który nagle zetknąłby się z tajemniczym Ozyrysem Egipcjan lub gromowładnym Zeusem Greków.Przygody w Awinionie i w Bourgu z Morganem i towarzyszami Jehudy, przygody w Muzillac i w Trinité z Cadoudalem oraz szuanami wydawały się Rolandowi osobliwym wtajemniczeniem w jakąś nieznaną religię; ale jak owi odważni neofici, którzy narażają się na śmierć, by poznać tajemnicę istoty religii, i on postanowił wytrwać do końca.Zresztą przejęty był po trosze podziwem dla ich wyjątkowych charakterów; nie bez zdumienia mierzył siłę tych zbuntowanych Tytanów, walczących przeciw Bogu, i czuł, że ci, którzy napadli na sir Johna w Chartreuse de Seillon i rozstrzelali biskupa z Vannes w wiosce Trinité, nie byli mężami pospolitymi.Powyżej wioski Tridon jechali polami na przełaj; po czym pozostawiając Vannes na lewo, dotarli do Tréfléonu.W Tréfléonie Cadoudal, któremu towarzyszył stale jego generał major Złoty Sęk, spotkał Przodownika i Śpiewaka Zimowego, wydał im rozkazy i podążył dalej, trzymając się lewej strony, na skraj lasku, ciągnącego się od Grandchamp do Larré.Tu Cadoudal zatrzymał się, huknął trzykrotnie, naśladując okrzyk sowy, i po chwili otoczony był trzystoma swoimi ludźmi.Brzask szarawy ukazywał się od strony Tréfléonu i Saint-Nolfu; były to nie pierwsze promienie słońca, lecz pierwsze blaski dnia.Gęste opary unosiły się z ziemi tak, że na pięćdziesiąt kroków przed sobą nikt nic nie widział.Cadoudal, zanim zapuścił się dalej, czekał widocznie na nowiny.Nagle, w odległości pięciuset kroków, odezwało się pianie koguta.Cadoudal nastawił uszu; jego ludzie spojrzeli po sobie ze śmiechem.Pianie odezwało się powtórnie, lecz bliżej.– To on – rzekł Cadoudal – odpowiedzcie.Trzy kroki od Rolanda odezwało się wycie psa, naśladowane tak doskonale, że młodzieniec, choć uprzedzony, zaczął szukać wzrokiem zwierzęcia, które rzucało ponurą skargę.W tejże samej prawie chwili we mgle zaczął się poruszać człowiek, który zbliżał się szybko, a postać jego zarysowywała się coraz wyraźniej.Idący spostrzegł dwóch jeźdźców i skierował się ku nim.Cadoudal postąpił kilka kroków naprzód, kładąc palec na ustach na znak, że nadbiegający człowiek ma mówić po cichu.Stąd też ten zatrzymał się dopiero, gdy był tuż przy generale.– I cóż.Kwiecie Cierniowy – zapytał Jerzy – trzymamy ich?– Jak myszy w pułapce.Ani jeden nie wróci do Vannes, jeśli taka twoja wola, generale.– Owszem, owszem.Ilu ich jest?– Stu ludzi, pod wodzą samego generała.– Ile wozów?– Siedemnaście.– Kiedy wyruszają w drogę?– Powinni być trzy czwarte mili stąd.– Jaką drogą idą?– Drogą z Grandchamp do Vannes.– Rozstawiając się od Meucon do Plescop.– Zagrodzisz im, generale, drogę.– Doskonale.Cadoudal wezwał czterech swoich poruczników: Śpiewaka Zimowego, Przodownika, Ścigłego i Ładownicę.Po czym, gdy stanęli przy nim, wyznaczył każdemu jego oddział.Każdy z kolei wydał krzyk puszczyka i znikł z pięćdziesięcioma ludźmi.Mgła była w dalszym ciągu tak gęsta, że pięćdziesięciu ludzi, którzy tworzyli każdy z oddziałów, po przejściu stu kroków znikało jak cienie.Cadoudal pozostał z pięćdziesięcioma ludźmi.Złotym Sękiem i Kwiatem Cierniowym.Powrócił do Rolanda.– I cóż, generale – spytał Roland – czy wszystko idzie według twego życzenia?– Wszystko albo mniej więcej, pułkowniku – odparł szuan
[ Pobierz całość w formacie PDF ]