[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Trafford mia³ zatem mnóstwo czasu tylko dla siebie i bardzo dobrze siêsk³ada³o, bo i pracy by³o przed nim co niemiara.Im wiêcej myœla³ o planie,który przedstawi³ Cassiusowi i Senatowi, tym bardziej wydawa³ mu siê onekscytuj¹cy.Na dok³adkê ca³e przedsiêwziêcie bêdzie op³acane przez rz¹d! Tojeszcze jedno podniecaj¹ce, przewrotne piêkno tej idei.Zreszt¹ na pierwszymetapie i tak bêdzie zajmowa³ siê tym, co robi³ na co dzieñ dla stat-rozu:ustanawianiem zwi¹zków przyczynowo-skutkowych, konstruowaniem najzupe³niejlegalnych programów przeszukuj¹cych, czyli dok³adnie tym, co od lat nale¿a³o dojego obowi¹zków.Jedyna ró¿nica polega³a na tym, ¿e w odró¿nieniu oddotychczasowej beznadziejnej bezcelowoœci tej pracy teraz nabierze ona wreszcieepokowego znaczenia.Stawa³ siê ¿o³nierzem wydaj¹cym bitwê Œwi¹tyni,rewolucjonist¹ wszczynaj¹cym duchowe powstanie.I tak ka¿dego dnia Trafford bra³ swój przenoœny komputer, zostawia³ Chantorriêz jej przyjació³mi, alkodrinkami, ciasteczkami i czekolad¹, wychodzi³ na klatkêschodow¹ bloku i zabiera³ siê do pracy.Wprowadzi³ do wyszukiwarki has³o „sk³onnoœæ do bezwiednego gryzmolenia” i kuswemu zaskoczeniu stwierdzi³, ¿e bezwiedne gryzmolenie nie by³o dot¹d wstat-rozie w ogóle uwzglêdniane.Na ekranie pojawi³ siê baner Œwi¹tyni, a podnim hologram piêœci triumfalnie boksuj¹cej powietrze.Komputer powiadamia³ wten sposób Trafforda, ¿e wytyczy³ oto nowy kierunek poszukiwañ, za co wraz zwyp³at¹ otrzyma premiê pieniê¿n¹ tudzie¿ butelkê musuj¹cego wina.Trafford wiedzia³, ¿e potê¿ny komputer g³Ã³wny KrajBanDanu pracuje ju¿ pe³n¹par¹.Najpierw podejmie próbê wyliczenia szeregu wizualnych wyzwalaczyodpowiadaj¹cych definicji gryzmolenia podawanej przez jego s³ownik.Potemskonsultuje siê z policyjnym programem jêzyka cia³a, nad którym pracowalipsychologowie staraj¹cy siê sformalizowaæ cechy wizualne wskazuj¹ce nask³onnoœæ do aspo³ecznych zachowañ.Na koniec, na podstawie tak skonstruowanegoprofilu, przyst¹pi do przeszukiwania trylionów trylionów godzin filmówprzechowywanych w sieciowych i telewizyjnych filmotekach, wy³uskuj¹c z ujêæca³ej uwiecznionej tam populacji te przedstawiaj¹ce osobników rysuj¹cychmachinalnie esy-floresy.Tylko s³owa, ¿adnych obrazków, szlaczków ani figur, wklepa³ Trafford dolaptopa, a po chwili zastanowienia dopisa³: Ca³e zdania.Potem przypomnia³o mu siê, jak Chantorria jeszcze przed swoim religijnymprzebudzeniem wystukiwa³a na swoim ma³ym kuchennym palmtopie rymowanewierszyki.Praca w edytorze tekstu bez umieszczania rezultatu w sieci, napisa³,a nastêpnie uœciœli³: Wydawanie komendy „zapamiêtaj”, ale polecenia „wyœlij”ju¿ nie.I znów nagrodzony zosta³ œwi¹tynnym banerem oraz boksuj¹c¹ powietrze piêœci¹.Nikt jeszcze nie zleci³ stat-rozowi wyszukania osób, które coœ tam pisz¹, alenie przesy³aj¹ potem do sieci tego, co napisali.To ju¿ druga premia i drugabutelka musuj¹cego wina.Trafford wybieg³ myœlami do najbli¿szego spotkania zSandr¹ Dee i wyobrazi³ sobie, jak razem obie opró¿niaj¹.Od kiedy zacz¹³ po¿yczaæ Sandrze Dee ksi¹¿ki, widywa³ siê z ni¹ doœæregularnie.Okaza³o siê, ¿e zgodnie z jego przypuszczeniami dziewczyna madociekliwy, ch³onny umys³, i teraz co kilka dni umawiali siê w marinie podNotting Hill, sk¹d wyp³ywali jej ma³¹ ³Ã³dk¹ na jezioro.Tam rozmawiali ohistorii i fizyce, geografii i astronomii, o podró¿owaniu na odleg³oœæmiliardów lat œwietlnych, na sam kraniec czasu, byle dalej od mêtnych wódJeziora Londyñskiego.Kiedyœ poszli do wspania³ego Muzeum Stworzenia, gdzie eksponowano skamielinydowodz¹ce, ¿e pierwszy potop naprawdê mia³ miejsce.Studiowali uwa¿nietabliczki informacyjne, z których mo¿na siê by³o dowiedzieæ, jak to dawniarcheologowie odkrywali odciœniête w kamieniu szkielety ryb na szczytach gór,co dowodzi³o niezbicie, ¿e niegdyœ wodami, po których ¿eglowa³ Noe, zalana by³aca³a ziemia.Czytaj¹c to, Trafford i Sandra Dee wymieniali dyskretne uœmiechy.Oboje na tyle ju¿ liznêli tajemnej wiedzy, by wiedzieæ, ¿e w rzeczywistoœcigórskie szczyty, gdzie odkrywano skamieliny, to niegdysiejsze morskie dno,które wypiêtrzy³o siê z czasem wskutek ruchów tektonicznych.Naturalnie SandraDee zorientowa³a siê szybko, ¿e Trafford ksi¹¿ek, które jej po¿ycza, wcale nie„znajduje w rynsztokach”, i za¿¹da³a wyjaœnienia, sk¹d naprawdê je bierze.? Te dwie skoñczy³am dwa dni temu ? poskar¿y³a siê, oddaj¹c mu Jane Eyre orazSynów i kochanków ? i od tamtej pory nie mam co czytaæ.Dlaczego zawsze muszêsiê z tob¹ spotykaæ, ¿eby dostaæ ksi¹¿kê?? Nie lubisz siê ze mn¹ spotykaæ?? Te¿ coœ! ? parsknê³a i doda³a ze œmiechem: ? Nie z ka¿dym z facetów, zktórymi siê spotykam, mo¿na uprawiaæ seks w wyobraŸni.Sandra Dee rzeczywiœcie sprawia³a wra¿enie zadowolonej, ¿e razem eksploruj¹œwiat fantazji i rozmawiaj¹ o seksie tyle samo, co o przeczytanych ksi¹¿kach.Zawsze zdawa³a siê z luboœci¹ s³uchaæ wytworów erotycznej wyobraŸni Trafforda,a czasem nawet dorzuca³a coœ sama od siebie.Niemniej Trafford wyczuwa³, ¿e zjej strony nie jest to szczere, i podejrzewa³, ¿e w skrytoœci ducha uwa¿a go zaofermê.Z czasem, co by³o do przewidzenia, pierwsza fascynacja tajemnic¹, którawydawa³a siê Traffordowi z pocz¹tku taka poetycka, przeminê³a i sam sobiezaczyna³ wydawaæ siê œmieszny.Pomimo tego, co wygadywa³, przejad³o mu siê ju¿fantazjowanie na temat seksu i coraz bardziej po¿¹da³ cia³a Sandry Dee jakotakiego.Niestety, kiedy napomkn¹³, ¿e mo¿e by tak ju¿ zostawili królestwowyobraŸni i przeszli do konkretów, odmówi³a
[ Pobierz całość w formacie PDF ]