[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Parędziesiąt brało w nim udział za pośrednictwem elektronicznych łączy, ze statków przemierzających Pas.Wielki George był wśród tych ostatnich; opuścił Ceres swoim statkiem Waltzing Matilda parę dni przez zwołaniem zebrania przez Fuchsa.W Pubie zjawił się o siedemnastej pozytywnie nastawiony tłum.Jak w przypadku większości statków kosmicznych i placówek poza Ziemią, na Ceres obowiązywał czas uniwersalny.Właściciel Pubu i barman w jednej osobie zezwolił na użytkowanie miejsca po otrzymaniu od Fuchsa obietnicy, że nie potrwa to dłużej niż godzinę.Popijawa o szóstej musiała odbyć się jak zwykle.- Kiepski ze mnie mówca - oświadczył Fuchs, stając na barze, by wszyscy mogli go zobaczyć pośród rozgadanego, rozplotkowanego tłumu.Trzy wielkie płaskie ekrany wtoczono na tył sali; pokazywały uczestniczących w spotkaniu wirtualnie.Wielu poszukiwaczy odmówiło nawet tego, twierdząc, że nie chcą, aby ktoś się dowiedział, gdzie przebywają, poza kontrolerami MUA, których tolerowali.MUA zresztą tradycyjnie zachowywało dyskrecję i nie wtrącało się w operacje w kosmosie - z wyjątkiem kwestii bezpieczeństwa.- Kiepski ze mnie mówca - powtórzył Fuchs głośniej.- To co tam robisz? - krzyknął butnie ktoś z tłumu.Wszyscy się zaśmiali.Uśmiechając się do żartownisia, Fuchs mówił dalej:- To paskudna robota.-.ale ktoś musi ją wykonać - dokończył za niego tłum.Fuchs zaśmiał się trochę głupio i spojrzał na Amandę, stojącą pod ścianą z prawej strony.Obdarzyła go uśmiechem, by dodać mu odwagi.Przy niej stały Bliźniaczki, całkowicie okryte metalicznymi kombinezonami.Amanda, nawet w zwykłym kombinezonie, wyglądała o wiele piękniej od nich, przynajmniej zdaniem Fuchsa.- A tak poważnie - rzekł, kiedy już tłum się uciszył - najwyższy czas, żebyśmy opowiedzieli sobie o czymś, co uważam za obrzydliwe.- Co jest, Lars, kible się znów zapchały?- System recyklujący się popsuł?- Nie - odparł.- Coś o wiele gorszego.Najwyższy czas pomyśleć o utworzeniu tu jakiegoś rządu.- O, nie! - zawył ktoś.- Pomysł wprowadzania zasad i przepisów nie podoba mi się o wiele bardziej niż wam - oznajmił Fuchs szybko.- Ale społeczność się rozrasta i nie mamy żadnych praw ani instrumentów jego przestrzegania.- Nie potrzeba nam nic takiego! - krzyknęła jakaś kobieta.- Dotąd nie mieliśmy i jakoś dawaliśmy sobie radę.Fuchs potrząsnął głową.- W Pubie w zeszłym miesiącu były dwie bitki.W zeszłym tygodniu ktoś uszkodził statek Yuri Kubasova i był to celowy sabotaż.- To prywatna sprawa - odezwał się ktoś z końca sali.- Yuri uganiał się za niewłaściwą kobietą.Parę osób uśmiechnęło się znacząco.- A do mojego magazynu ktoś się włamał - dodał Fuchs.- I nie była to niewielka sprawa, straty wyniosły ponad sto tysięcy dolarów.- Daj spokój, Lars - krzyknęła jakaś kobieta.- Wszyscy wiedzą, że konkurujesz z HSS.To sobie trochę pogrywają, ale (o jest twój problem, nie nasz).- Tak, jeśli ty i Humphries walczycie ze sobą, po co jeszcze wciągać w to nas?Patrząc w stroną Amandy, Lars odparł:- To nie jest moja walka.To także wasza walka.- Bzdura! - wrzasnął zapalczywie któryś z mężczyzn.- To jest sprawa twoja i Humphriesa.To wasza osobista sprawa i nie ma z nami nic wspólnego.- To nieprawda i wkrótce się o tym przekonacie.- Co chcesz przez to powiedzieć?Z niechęcią, zdumiony tym, z jakim trudem przychodzą mu słowa, Lars oświadczył”.- Oznacza to, że Amanda i ja niedługo opuszczamy Ceres.Wracamy na Ziemię.- Wracacie?Czując prawdziwą rozpacz, Fuchs mówił dalej:- Humphries złożył nam ofertę zbyt hojną, by ją odrzucić - mówił dalej Fuchs.- HSS przejmie magazyny Helvetii i wszystkie jej usługi.Na kilka sekund w Pubie zapadła absolutna cisza.Wtedy z jednego z ekranów odezwał się Wielki George.- To będzie oznaczało, że HSS zostanie naszym jedynym dostawcą.- I zostanie tu monopolistą! - jęknął ktoś.Fuchs skinął ponuro głową i rzekł:- Dlatego właśnie wydaje mi się ważne, byśmy stworzyli jakąś formę rządu, grupę, która będzie nas reprezentować, może sprawi, że Astro założy kolejną placówkę.- POŻAR - rozległ się syntetyzowany głos komputera z głośników nad wejściem do Pubu.- POŻAR W SEKCJI CZTERY C.- To mój magazyn! - krzyknął Fuchs.Tłum rzucił się do drzwi i wpadł do tunelu.Fuchs zeskoczył z baru, złapał Amandę za rękę i pobiegł za resztą.Każda sekcja podziemnego osiedla była połączona z pozostałymi siecią tuneli.Hermetyczne klapy rozmieszczono w tunelu co sto metrów, zaprogramowane tak, by zamknęły się samoczynnie, jeśli spadnie ciśnienie albo wystąpi jakiekolwiek inne odchylenie od normalnych warunków.Zanim Fuchs dotarł do wejścia do magazynu, nadal trzymając Amandę za rękę, klapa odcinająca jaskinię była zamknięta na głucho.Przepchnął się przez tłum z Pubu, wstrząsany kaszlem z powodu wznieconego przez ludzi pyłu i dotknął metalowej powierzchni klapy.Była gorąca.- Kamery w magazynie nie działają - powiedział jeden z techników.- Musi się nieźle palić.Fuchs pokiwał głową i skrzywił się.- Nie można nic zrobić, możemy tylko czekać, aż pożar w środku zużyje cały tlen i zgaśnie.- Czy był ktoś w środku? - spytała Amanda.- Nie sądzę - odparł Fuchs.- Nikt z naszych ludzi, wszyscy byli na zebraniu.- W takim razie czekamy - rzekł jeden z techników.Pogrzebał w kieszeni kombinezonu, wyjął maskę z filtrem i włożył ją.Kilka osób z tłumu wymruczało wyrazy współczucia.Większość odpłynęła, pogrążając się w cichych rozmowach.Tu i tam rozległ się kaszel wywołany przez kurz.- On to zrobił - mruknął Fuchs.- Kto? - spytała Amanda.- Humphries.Ktoś z jego ludzi.- Nie! Po co miałby.- Żeby przekonać nas do wyniesienia się z Ceres.Pieniądze, które nam zaproponował, to była podpucha.Nie powiedzieliśmy mu, że przyjmujemy ofertę, więc sięgnął po przemoc.- Lars, nie mogę uwierzyć, że byłby do tego zdolny.- Ja mogę.Amanda spojrzała na kilka osób, które jeszcze zostały w tunelu, po czym rzekła do męża:- Nic tu nie zdziałamy.Chodź do domu, wrócimy, kiedy ogień zgaśnie.- Nie - odparł Fuchs.- Poczekam.- Ale nie masz maski z filtrem.- Idź.Ja poczekam.Amanda próbowała się uśmiechnąć, ale nie udało jej się.- Poczekam z tobą.- Nie ma sensu.- Wolę być z tobą - rzekła Amanda, ujmując w dłonie jego ręce o wielkich kostkach.Stali nie mając do roboty nic poza czekaniem, kaszląc od Pyłu, a Fuchs czuł, jak narasta w nim gniew, paląca nienawiść do człowieka, który mógł coś takiego nakazać, i pachołków, którzy rozkaz wykonali.Świnia, pomyślał.Brudna, podstępna, zbrodnicza świnia.Pożar! W zamkniętym habitacie.Gdyby klapy nie zadziałały, wszyscy byśmy zginęli.Ogień zużyłby cały tlen i podusilibyśmy się.Mordercy, powiedział sobie w duchu.Mam do czynienia z ludźmi, którzy mogą popełnić zbrodnię, żeby dostać to, czego chcą.Biorę pieniądze Humphriesa i uciekam stąd, jak służący odprawiony przez pana.- Lars, co się dzieje? - spytała Amanda.- Nic.Wyglądała na autentycznie zmartwioną.- Drżysz.I wyglądałeś.nigdy nie widziałam na twojej twarzy takiego wyrazu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]