[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Pochwyci³ moje spojrzenie.— Tak, wiem: i mówiê jakNazgul!- Santana.Mnie nie mo¿na zabiæ.To go zgasi³o.Zwali³ siê w fotel, zagapi³ w noc; artystycznie wydmuchiwa³ dym- zaci¹gaj¹c siê, od czasu do czasu zerka³ na mnie taksuj¹co.- A dlaczego ci tak na tym zale¿y, co?- Powiedzmy, ¿e mam doœæ robienia za niepe³nosprawnego nieszczêœnika, którypotrzebuje niañki, ¿eby przejœæ Parê Bram.- Bo potrzebujesz.- Chcia³bym przestaæ potrzebowaæ.— A sk¹d wiesz.— Nie wiem.Uœmiechn¹³ siê, zmru¿y³ oczy.DŸgn¹³ w mym kierunku cygarem.— Ty siê zmieniasz, Adrian.Teraz nie uda³oby mi siê tak spokojnie poodcinaæ cipalców.Prawda? Teraz nie jesteœ ju¿ taki nijaki.Zmieniasz siê.Mo¿e niepamiêæ, ale coœ odzyskujesz na pewno.16.Raj opuszczonyLlameth siê zgodzi³, oczywiœcie.Pozostali znani mi gracze goszcz¹cy u Santanyna wieœæ o zbli¿aj¹cym siê wirusie zwierciadlanym czym prêdzej udali siê dopiwnicy; ¿aden nie wróci³.Wyj¹tek stanowi³ Maastrachni.— Nawet jak wszyscy uciekniemy, on i tak wyczuje, ¿eœmy tu przebywali -powiedzia³ Santanie.- Zniszczy wszystko i wszystkich, którzy mieli z namistycznoœæ.-Przez „wszystkich" rozumia³ ludzkie atrapy.- Zabije j¹.Santana wyda³ jeszcze zarz¹dcy szereg poleceñ, wyg³osi³ kilka k³amstw nau¿ytek miejscowych, przygotowa³ ekwipunek.przed pó³noc¹, nieca³e siedemgodzin od znalezienia przeze mnie kartki i zszed³ do piwnicy.Czekaliœmy naniego w œrodku heksagonu, Llameth ssa³ krew z lewego nadgarstka, który by³sobie przeci¹³ jednym ze swych no¿y.Czarny zamkn¹³ starannie drzwi, kluczwzi¹³ ze sob¹.O 23.48 czasu Luizjany przeszliœmy na Kilimand¿aro.17.TropicieleRegu³y rz¹dz¹ce przemieszczaniem siê postaci graczy pomiêdzy œwiatami Irrehaarestanowi¹ wypadkow¹ wypaczeñ systemu spowodowanych awari¹ Allaha - czy, jak ktowoli, wejœciem Samuraja — i zaszczepionych komputerowi fundamentalnych zasad,na których wzniesiono to królestwo marzeñ.Allah stara³ siê usystematyzowaæszaleñstwo i przypadek - i w ten sposób powsta³y Bramy, ich heksagony, ci¹gi ipiony oraz prawa przejœæ.Przez Bramênie mo¿e siê przedostaæ ¿aden cz³owiek czy zwierzê, o ile nie jest postaci¹kierowan¹ przez gracza.Ka¿da taka postaæ wkraczaj¹c do nowego œwiata jestautomatycznie doñ przystosowywana, przy czym stopieñ i rodzaj owegoprzystosowania mog¹ byæ przez ni¹ modyfikowane - o ile jest przytomna, posiadaodpowiednio wysokie wspó³czynniki i umiejêtnoœæ koncentracji w danej chwili.Odnosi siê to równie¿ do wszystkich posiadanych przez ni¹ przedmiotów czy te¿ca³ych martwych wycinków otoczenia ruchomych na tyle, by przenieœæ siê z ni¹za liniê progu.Brzmi to jak zbiór przepisów gry - bo te¿ tym w³aœnie jest.Zabieraj¹c ze sob¹ ¿ywnoœæ, zapasowe ubrania, pistolety i szable - bardziejni¿ o te konkretne przedmioty, chodzi³o nam o ich ideê: w jakimkolwiek bowiemœwiecie siê nie znajdowaliœmy, broñ pozostawa³a broni¹, odzie¿ odzie¿¹ - choæzmienia³y siê i nasze cia³a, a moje najbardziej, choæ zmienia³ siê ca³yekwipunek.Przechodziliœmy tam i z powrotem, od Bramy do Bramy, w ramachjednego ci¹gu drzewa heksagonów.Kalejdoskop: niebo b³êkitne, seledynowe,czerwone, br¹zowe i czarne; s³oñca i ksiê¿yce jak otwieraj¹ce siê i zamykaj¹ceœlepia kosmosu; nag³e skoki temperatury, tortura hipotermicznych dreszczy,cieplnych udarów; miasto, pustynia, las, jaskinia, morze, wnêtrzepomieszczenia.Piekielny rajd.W kilkadziesi¹t minut zagêszczone godziny idni.Zatrzymaliœmy siê, po odzieniu s¹dz¹c, w œredniowieczu.Wieczór.Powietrzech³odne, wilgotne.Zachwaszczona ³¹ka przylegaj¹ca do puszczy.Wychodz¹ctrójtêcz¹ z Bramy, o ma³o nie wpadliœmy wprost w trzeszcz¹ce wysokim p³omieniemognisko.Musia³o siê znajdowaæ dok³adnie na œrodku heksagonu, wnosz¹c z k¹ta,pod jakim podchodziliœmy do Bram.Santana potwierdzi³ to przypuszczenie.- Na samej osi — mrukn¹³, ogl¹daj¹c siê na Bramy.- Ile to skoków? — spyta³ Llameth, wypatruj¹c czegoœ w ciemnej œcianie puszczy.— Trzynaœcie?- Czternaœcie — poprawi³em go.- Mo¿e byœ siê tak pomodli³? Co? Santana?- Mo¿e.A mo¿e zaczekamy na tego piromana.Llameth wywin¹³ usta wcharakterystycznym dla niego, szyderczo-okrutnym uœmiechu.- D³ugo czekaæ nie bêdziemy.Obserwowa³a nas jakiœ czas, nim wysz³a z cienia drzew.Przez ramiê przewieszonymia³a ³uk, nios³a ustrzelonego zaj¹ca.Mrugn¹³em: gracz.Zaj¹ca rzuci³a na ziemiê przy ognisku.£uk i ko³czan zdjê³a.- A ciebie nie znam — rzek³a, przypatruj¹c mi siê badawczo.Dziwna by³a tazaciêtoœæ, z jak¹ ostentacyjnie ominê³a wzrokiem Santanê, nawet ja j¹zauwa¿y³em; zerkn¹³em na niego szybko.Czarny, odwracaj¹c siê ku mroczniej¹cym falom przyleœnych pól, uœmiechn¹³ siêsarkastycznie.- To atrapa, nie widzisz?Kobieta i Llameth mrugnêli niemal jednoczeœnie.- Ju¿ nie - zauwa¿y³ kaleka.- Ju¿ jest identyfikowalny.Du¿o bym da³ teraz zalustro.Nie zrozumia³a zapewne, o czym mówi¹, ale nie podjê³a tematu.- Tak sobie myœla³am, ¿e jednak pójdziecie w dó³ na niego.- To ty j¹ pomiê³aœ - stwierdzi³em.- Tê kartkê Cavalerra w Luizjanie.- On siê zawsze zamyka³ jak w twierdzy, nie chcia³o mi siê burzyæ mu tegopiêknego domu.Wci¹¿ na niego nie patrzy³a, lecz wiedzia³em, ¿e mówi o Santanie.Santana by³osi¹ jej myœli.- A co ty tu w ogóle robisz? — zagadn¹³ j¹ Llameth.-Nazgul wys³a³ ciê, ¿ebyœna nas czeka³a?- Szukam Aleksa.18.Mi³oœæ poza IrrehaareNazgul podczas kolejnej wizyty w owej œwi¹tyni w Zewnêtrzu wymodli³ odpowiedzina szereg nowych wa¿nych dlañ pytañ - Allah by³ tam ustêpliwy jak nigdzie.Wyp³ynê³a miêdzy innymi sprawa dru¿yny Santany.Okaza³o siê, i¿ jednemu zzabitych, samemu Aleksowi mianowicie, uda³o siê wydostaæ z terytorium Samuraja,przemykaj¹c siê Obwodnic¹, a potem Zewnêtrzem - co notabene jest bardzoczasoch³onnym sposobem podró¿owania.Oczywiste by³o, i¿ z racji takiego, nieinnego przestrzennego uk³adu drzew ci¹gów, pierwszy heksagon, do którego uda musiê dotrzeæ, bêdzie którymœ z heksagonów ni¿szej czêœci pionu Astro.Niespodziewanie Alex zyska³ na wa¿noœci: by³ pierwszym graczem, któremupowiod³a siê ucieczka z imperium Samuraja do wolnych pionów okrê¿n¹ drog¹przez Zewnêtrze.Strona, która pozna tajemnicê tej drogi, zyska mo¿liwoœæniepostrze¿onego przerzucenia dowolnej liczby ludzi do centralnych œwiatówwroga.Alex, przez zamkniête w swej g³owie wspomnienie, sta³ siê bezcenny.Nienale¿a³o liczyæ, i¿ Samuraj nie wie tego, czego zdo³a³ siê dowiedzieæ Nazgul,na pewno by³a ju¿ w toku jakaœ kontrakcja.Tymczasem, póki nikt nie wiedzia³,gdzie konkretnie znajduje siê Alex, nie mo¿na by³o mu pomóc
[ Pobierz całość w formacie PDF ]