[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy Ampex opracował nowy model magnetowidu, nawet nie próbował wprowadzać go na rynek.Od razu sprzedano licencję Japończykom.Ale wkrótce może się też okazać, że zaprzestano również badań, bo po co rozwijać nowe technologie, jeśli naszych władz nie bardzo obchodzą te wysiłki.- Czy nie jest prawdą, że nasze przedsiębiorstwa są słabe i źle zarządzane?- To obiegowa opinia, którą rozpowszechniają Japończycy i opłacani przez nich ludzie - rzekł Ron.- Rzadko kiedy można się przekonać, jak bezwzględnie tamci postępują.Znamienna była sprawa Houdaille.Słyszeliście o niej? Houdaille, spółka produkująca narzędzia precyzyjne, wniosła skargę do sądu, że Japończycy wykradli jej patenty i licencje.Sąd federalny nakazał adwokatowi firmy, by udał się do Japonii i zebrał dowody, ale odmówiono mu wydania wizy.- Żartujesz?- A cóż mieli do stracenia? Dobrze wiedzieli, że nie posuniemy się do takich sankcji, jak cła zaporowe.Houdaille odwołało się do administracji Reagana, lecz nie przyniosło to żadnego efektu.Firma musiała się wycofać z rynku.Nikt nie wytrzyma konkurencji z producentem stosującym dumpingowe ceny.- A czy dumping nie przynosi strat?- Tylko przez krótki czas.Jeżeli sprzedaje się miliony artykułów, można udoskonalić produkcję i obniżyć koszty.Już po kilku latach wytwarza się ten sam towar przy znacznie mniejszych nakładach finansowych.Jednocześnie, jeśli pokona się konkurencję, można kontrolować cały rynek.Otóż Japończycy myślą strategicznie, planują daleko naprzód, przewidują sytuację na pięćdziesiąt lat z góry.Każdy amerykański producent musi się rozliczać z zysków co trzy miesiące, bo inaczej cały dział księgowy zaraz znajdzie się na ulicy.Natomiast Japończycy nie patrzą na doraźne profity, im zależy na opanowaniu całego rynku.Traktują biznes jak wojnę, zdobywanie nowych terytoriów i spychanie przeciwnika, uzyskanie całkowitej dominacji.Od trzydziestu lat nie robią nic innego.Właśnie dlatego zdołali opanować przemysł stalowy, telewizyjny, elektroniczny, komputerowy i narzędziowy: nikt nie stanął im na drodze.My nieustannie tracimy, a japońscy przemysłowcy oraz ich rząd tylko wybierają kolejne cele, które trzeba zdobyć.Systematycznie realizują swoje plany, my zaś tylko powołujemy komisje do badania wolnego rynku.Ten natomiast, kiedy mamy do czynienia z nieuczciwą konkurencją, staje się mitem.Zresztą Japończycy w ogóle nie uznają wolnego rynku.Istnieje szczególny powód, dla którego tak bardzo polubili Reagana: podczas jego prezydentury zdobyli najwięcej, dosłownie rozłożyli nas na łopatki, działając pod sztandarami wolnego rynku.- Dlaczego Amerykanie tego nie rozumieją? - zapytałem.Connor zaśmiał się głośno.- A dlaczego kupujemy hamburgery? Tacy już jesteśmy, kohai.- Czy jest tu pan Connor?! - zawołała z sąsiedniej sali jakaś kobieta.- Telefon z hotelu Cztery Pory Roku.Kapitan spojrzał na zegarek i wstał z krzesła.- Wybaczcie - rzekł.Przeszedł do drugiego pomieszczenia.Przeszklona ściana pozwalała mi dojrzeć, że rozmawia przez telefon i coś notuje.- Chyba rozumiesz, że ten proceder trwa nadal - mówił Ron.- Dlaczego japońskie aparaty fotograficzne są tańsze w Nowym Jorku niż w Tokio? Przetransportowano je przez pół świata, opłacono cło i koszty dystrybucji, a mimo wszystko są tańsze.Jak to możliwe? Nawet japońscy turyści kupują u nas swoje towary.Równocześnie produkty amerykańskie w Japonii są o siedemdziesiąt procent droższe niż w kraju.Czemu zatem nasz rząd nie podejmuje żadnych działań? Nie wiem.Część odpowiedzi znajdziesz tu.Wskazał stojący na biurku telewizor.Jakiś dystyngowany mężczyzna stał obok dalekopisu wypluwającego wstęgę papieru i coś mówił, ale odbiornik był ściszony.- Znasz tego faceta? To David Rawlings, wykładowca ekonomii ze Stanfordu, specjalista od spraw regionu Pacyfiku.Masz dobry przykład.Możesz zrobić głośniej? Niewykluczone, że porusza kwestię MicroConu.Przekręciłem gałkę telewizora i doleciały mnie słowa Rawlingsa: „.sądzę, że stanowisko Amerykanów jest irracjonalne.Nie ulega wątpliwości, iż japońscy przedsiębiorcy zapewniają nowe miejsca pracy, podczas gdy rodzime firmy przenoszą się w głąb kraju, jednocześnie zwalniając pracowników.Japońscy inwestorzy nie potrafią zrozumieć stawianych im zarzutów”.Ron westchnął głośno.- Typowe brednie - mruknął.Profesor Rawlings mówił nieprzerwanie, jakby prowadził wykład.„Myślę, że obywatele amerykańscy bez wdzięczności przyjmują tę pomoc, jaką służą naszemu krajowi zagraniczni inwestorzy”.Levine zaśmiał się głośno.- Rawlings należy do tej grupy, którą nazywamy „czcicielami chryzantem”.Tworzą ją akademiccy teoretycy, bezkrytycznie szerzący japońską propagandę.Na dobrą sprawę nie mają wyboru, gdyż potrzebują akceptacji Japończyków, aby kontynuować swoje prace.Gdyby zaczęli się wypowiadać krytycznie, straciliby wszelkie kontakty z Japonią, zamknięto by im drzwi przed nosem.Co więcej, tu, w Ameryce, zaczęto by szeptać odpowiednim ludziom do ucha, że danej osobie nie można ufać, iż wyznaje ona przestarzałe poglądy, albo nawet przypięto by jej łatkę rasisty.Każdy bowiem, kto krytykuje Japończyków, jest rasistą.W krótkim czasie tacy naukowcy utraciliby wszelkie kontrakty oraz stanowiska konsultantów.Wszyscy wiedzą, jaki los spotkał ich kolegów, którzy wyłamali się z szeregu; nikt nie chce popełnić tego samego błędu.Connor wrócił z sąsiedniego pokoju.- Czy sprzedaż MicroConu jest choć w najmniejszym stopniu nielegalna? - zapytał.- Oczywiście, ale wszystko zależy od decyzji Waszyngtonu.Akai Ceramics opanowało nasz rynek już w sześćdziesięciu procentach, jeśli przejmą również MicroCon, staną się monopolistą.Gdyby Akai było firmą amerykańską, rząd mógłby zablokować transakcję na podstawie ustawy antymonopolowej.Ale to spółka japońska i nie podlega naszym regulacjom prawnym.Prawdopodobnie transakcja dojdzie jednak do skutku.- Czy dobrze rozumiem, że obce firmy mogą zmonopolizować rynek amerykański, bo przepisy dotyczą tylko przedsiębiorstw krajowych?- Owszem - odparł Ron.- Nasze przepisy wręcz zachęcają do sprzedaży zakładów inwestorom zagranicznym.Podobnie rzecz się miała z nabyciem miasteczka filmowego Universalu przez Matsushitę.Studia Universalu wystawiono na sprzedaż kilka lat temu.Próbowało je odkupić kilka firm amerykańskich, ale bez skutku.W tysiąc dziewięćset osiemdziesiątym roku zrezygnował Westinghouse, właśnie z powodu ustawy antymonopolowej.Później próbowało RCA, ale odkopano przepis o sprzeczności interesów.Kiedy zaś wpłynęła oferta Matsushity, nie było żadnych sprzeciwów.Niektóre przepisy uległy ostatnio zmianie, teraz RCA mogłoby wykupić studia, ale wtedy było to wbrew prawu.Sprawa MicroConu jest tylko jednym z wielu przykładów na to, że nasze przepisy są nieżyciowe.- A jak odnoszą się amerykańskie firmy komputerowe do sprzedaży MicroConu? - zapytałem.- Nikomu nie podoba się ta transakcja - odrzekł Ron - ale nikt też za bardzo nie protestuje.- Dlaczego?- Gdyż przedsiębiorcy amerykańscy uważają, że nawet w obecnym stanie ingerencje rządu idą zbyt daleko.Czterdzieści procent naszego eksportu komputerów znajduje się pod ścisłą kontrolą, wielu produktów nie można sprzedawać, na przykład do Europy Wschodniej.Zimna wojna dobiegła końca, ale stare przepisy pozostały
[ Pobierz całość w formacie PDF ]