[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– To nie miało nic wspólnego ze mną.Nie powiedziałeś mi, bo nie chciałeś.–Susan, ależ to nie tak…–Tak, Tom.Pytałam cię o nią ubiegłej nocy.Mogłeś mi opowiedzieć, gdybyś tylko chciał.Ale nie zrobiłeś tego.– Pokręciła głową.– Co za sukinsyn.Nie mogę uwierzyć, że jesteś aż takim dupkiem.Popieprzyłeś wszystko.Zdajesz sobie z tego sprawę?–Tak – odparł, zwieszając głowę.–Nie udawaj takiego skruszonego, ty dupku.–Przykro mi – powiedział.–Przykro ci? Cholera, przykro ci.Jezu Chryste! Nie mogę uwierzyć.Co za dupek.Spędziłeś tę noc ze swoją cholerną przyjaciółką.–Nie spędziłem nocy.I nie jest moją przyjaciółką.–Jak to? Przecież była twoją wielką miłością.–Nie była moją wielką miłością.–Ach tak? Jeśli tak, to dlaczego mi nic nie powiedziałeś? – Pokręciła głową.– Odpowiedz mi tylko na jedno pytanie.Pieprzyłeś się z nią czy nie?–Nie.Patrzyła na niego uważnie, mieszając kawę.–Mówisz prawdę?–Tak.–Nic nie przemilczałeś? Nie pominąłeś niewygodnych szczegółów?–Nie.Nic.–W takim razie dlaczego cię oskarża?–O co ci chodzi? – zapytał.–Chodzi mi o to, że musi mieć jakiś powód.Musiałeś coś zrobić.–No cóż, nic nie zrobiłem.Odtrąciłem ją.–Aha.Jasne.– Spojrzała na niego uważnie, marszcząc brwi.– Zdajesz sobie sprawę, że ta afera dotyczy nie tylko ciebie, Tom.Dotyczy całej rodziny – mnie i dzieci.–Doskonale zdaję sobie sprawę.–Dlaczego więc nie zwierzyłeś mi się? Gdybyś cokolwiek powiedział mi ubiegłej nocy, może mogłabym ci pomóc.–W takim razie pomóż mi teraz.–W tej chwili niewiele możemy zrobić – odpowiedziała Susan z sarkazmem.– Teraz, kiedy poszła do Blackburna i oskarżyła cię.Jesteś już skończony.–Nie byłbym tego taki pewien.–Możesz mi wierzyć, nie masz wyjścia – odparła Susan.– Jeżeli złożysz pozew, przynajmniej przez trzy lata będziemy mieli piekło.I osobiście nie sądzę, abyś mógł wygrać.Jesteś mężczyzną, który oskarża kobietę o napastowanie seksualne.W sądzie cię wyśmieją.–Niewykluczone.–Możesz być tego pewny.A więc nie wolno doprowadzić do procesu.Jakie masz inne wyjście? Przenieść się do Austin.Jezu!–Zastanawiam się nad tym – rzekł Sanders.– Oskarżyła mnie, ale teraz nie składa zażalenia.Zastanawiam się, dlaczego?–Kogo to obchodzi? – Susan z irytacją machnęła ręką.– Może być milion różnych powodów.Choćby polityka przedsiębiorstwa.Albo Phil ją od tego odwiódł.Albo Garvin.Nie ma znaczenia, dlaczego.Tom, spójrz w oczy faktom: nie masz wyjścia.Nie teraz, ty głupi sukinsynu.–Susan, czy możesz się uspokoić?–Pieprzę cię, Tom.Jesteś nieuczciwy i nieodpowiedzialny.–Susan…–Jesteśmy małżeństwem od pięciu lat.Zasługuję na coś lepszego.–Czy możesz się nie denerwować? Próbuję ci coś powiedzieć.Wydaję mi się, że jednak mam szansę.–Nie, Tom.Nie masz.–A jednak.Ponieważ jest to bardzo niebezpieczna sytuacja – oznajmił Sanders.– Niebezpieczna dla wszystkich.–O co ci chodzi?–Załóżmy, że Luiza Fernandez powiedziała mi prawdę na temat szans mojego powództwa.–Oczywiście.Jest dobrym prawnikiem.–Ale nie patrzyła na sprawę z punktu widzenia firmy.Patrzyła z punktu widzenia powoda.–No cóż, w końcu jesteś nim.–Nie, wcale nie – odparł.– Jestem potencjalnym powodem.Na chwilę zapadła cisza.Susan wpatrywała się uważnie w jego twarz.Zmarszczyła brwi.Obserwował, jak układa w myśli wszystkie elementy.–Chyba żartujesz.–Nie.–Zwariowałeś.–Nie.Spójrz na sytuację.DigiCom jest w trakcie fuzji z bardzo konserwatywną firmą ze Wschodniego Wybrzeża.Przedsiębiorstwem, które wycofało się z jednego takiego przedsięwzięcia, ponieważ pracownik zrobił firmie, mającej zostać ich partnerem, złą prasę.Może przełożony użył jakichś niewłaściwych słów, zwalniając z pracy sekretarkę, i wtedy Conley-White wycofał się.Są bardzo wrażliwi, jeżeli chodzi o dobre imię firmy.Co oznacza, że ostatnią rzeczą, jaką ktokolwiek życzyłby sobie w DigiComie, jest pozew o napastowanie seksualne przeciwko nowemu wiceprezesowi.–Tom.Czy zdajesz sobie sprawę z tego co mówisz?–Tak.–Jeżeli się zdecydujesz, dostaną szału.Będą próbowali cię zniszczyć.–Wiem.–Czy rozmawiałeś na ten temat z Maksem? Może powinieneś.–Do diabła z Maksem.Jest zwariowanym staruchem.–Na twoim miejscu zapytałabym go, ponieważ to nie jest właściwie twoja specjalność, Tom.Nigdy nie byłeś wojującym pracownikiem.Nie wiesz, czy stać cię na takie postępowanie.–Sądzę, że tak.–To będzie paskudna sprawa.Za dzień lub dwa będziesz żałował, że nie wziąłeś tej pracy w Austin.–Pieprzę Austin.–To będzie naprawdę wyjątkowo paskudne.Stracisz przyjaciół.–Pieprzę to.–A więc jesteś zdecydowany.–Jestem.– Sanders spojrzał na zegarek.– Susan, chciałbym, żebyś wzięła dzieci i na kilka dni pojechała do matki.– Matka Susan mieszkała w Phoenix.– Jeżeli pojedziesz teraz do domu i spakujesz rzeczy, złapiesz lot o ósmej z Sea-Tac.Zarezerwowałem dla was trzy miejsca.Patrzyła na niego, jakby nagle ujrzała przed sobą obcego człowieka.–Ty rzeczywiście masz zamiar zrealizować swój plan – powiedziała wolno.–Tak.Mam.–O, rany.Pochyliła się, podniosła z podłogi torebkę i wyjęła terminarz.–Nie chcę, abyś ani ty, ani dzieci, byli w to wmieszani – powiedział Sanders.– Nie chcę, żeby jakiś dziennikarz pakował wam kamerę pod nos.–Poczekaj chwilkę… – Przesunęła palcem po zapisanych terminach.– Mogę tutaj przesunąć… I… Tę konferencję… Tak.– Podniosła głowę.– W porządku.Mogę wyjechać na kilka dni.– Spojrzała na zegarek.– Chyba lepiej będzie, jeżeli się pospieszę i spakuję.Sanders wstał i wyszedł razem z Susan przed restaurację.Padał deszcz, na ulicy było szaro i ponuro.Spojrzała na niego i pocałowała go w policzek.–Powodzenia, Tom.Uważaj na siebie.–Wszystko będzie w porządku.–Kocham cię – powiedziała.I odeszła szybko w padającym deszczu.Czekał przez chwilę, aby sprawdzić, czy odwróci się i popatrzy w jego stronę, ale nie zrobiła tego.Wracając do biura uświadomił sobie nagle, jak bardzo czuje się samotny.Susan wyjeżdżała wraz z dziećmi.A on zostawał sam.Myślał, że będzie się czuł swobodny, zacznie działać bez żadnych ograniczeń, ale zamiast tego miał wrażenie, że został porzucony w obliczu niebezpieczeństwa.Czuł się zagrożony.Przeszedł go dreszcz i wcisnął ręce do kieszeni płaszcza.Lunch z Susan nie wypadł zbyt dobrze.A teraz ona wyjedzie i będzie zastanawiała się nad jego odpowiedziami.Dlaczego mi się nie zwierzyłeś?Nie odpowiedział na to pytanie najlepiej.Nie był w stanie wyrazić przeciwstawnych uczuć, z którymi zmagał się ubiegłej nocy.Uczucie zbrukania i winy, wrażenie, że w jakiś sposób postąpił źle, chociaż niczego takiego nie mógł stwierdzić.Powinieneś był mi powiedzieć.Nie zrobiłem niczego złego, powtarzał sobie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]