[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Miss Aglae zawsze znalazła parę wolnych chwil, żeby się przyjrzeć, czy liberia dobrze na nim leży, i wyszczotkować ją.Były to rozkoszne chwile.Z zapartym tchem, wyprostowany, w błogiej satysfakcji obracał się na wszystkie strony, jak mu szeptem nakazywała egzotyczna bogdanka.Później przesiadywał na krzesełku pod zamkniętymi drzwiami, łowiąc uchem stłumiony gwar konwersacji, prowadzonej głosami o modulacji bez zarzutu; a kiedy goście zaczynali się rozchodzić, przyświecał im łojówką tkwiącą w małym świeczniku sponad poręczy podestu.Kiedy już sprostał wszystkim obowiązkom, rozkładał sobie legowisko na podłodze w wąskim korytarzu, dzielącym pokoje mieszkalne od dużej ko-mórki, gdzie miss Aglae odpoczywała po trudach dnia.Leżąc pod dwoma cienkimi kocami i paląc w postawionym na podłodze świeczniku łojówkę, drzemał, póki miss Aglae nie wysunęła owiązanej znoszonym czerwonym fularem głowy - i tylko głowy - przez szparę w drzwiach uchylonych, aby szeptem uciąć z nim pogawędkę.Była to pora, gdy tych dwoje służby wymieniało poglądy i dzieliło się myślami i obserwacjami.Czarna pokojówka była przebieglejsza od białego famulusa.Obsługując dwie damy miała więcej sposobności zobaczenia czegoś lub usłyszenia niż jej wielbiciel.Gwarzyli o widocznym pogorszeniu się zdrowia markizy nie ze współczuciem, a po prostu jako o symptomach sytuacji, o trybie życia markiza, stającego się domatorem, prawie już nie wyjeżdżającego.Co dzień wychodził, lecz nie wyruszał już w tygodnie i miesiące trwające wojaże, jak to przedtem bywało.Dobiegły kresu te nagłe i tajemnicze misje, opłacane z własnej kieszeni przez angielskiego baroneta, yorkshireskiego odludka.Wysłanie markiza d’Armand w charakterze zwykłego szpiega było nie do pomyślenia, a w świecie cywilizowanym nie znalazłoby się dworu, ważącego się potajemnie czy jawnie przyjąć emisariusza zdetronizowanej dynastii.W te sprawy pokrótce wtajemniczył Aglae Bernard umiejący czytać.Wszyscy wielcy tego świata byli w strachu przed Bonapartem.Wszystkich generałów przejmował on drżeniem.Miss Aglae miała go za czarodzieja.Bernard z innego punktu widzenia zapatrywał się na wielkość Napoleona.Polegała wyłącznie na potędze blagi.I pewnego razu po krótkim wahaniu Bernard wybuchnął:- Czy mam pannie powiedzieć prawdę o nim, miss Aglae? - W mętnym świetle łojówki spostrzegł, że po-takuje parokrotnym kiwnięciem owiązanej czarnej głowy, wychylonej ze szpary we drzwiach.- A więc - Bernard powtórnie zdobył się na wielki wysiłek - on jest bez znaczenia.Miss Aglae z trudem powstrzymywała się od głośnego wybuchu śmiechu, tak jak zwykła wyrażać swe proste reakcje.Słyszała przecie i panów wypowiadających się podobnie o Bonapartem, lecz przyszła jej nagle na myśl miss Adela i westchnęła.- Zdaje się jednak, że położył łapę na całym świecie.Jakiego rodzaju to człowiek? Pan go widział?Bernard widział tego osobnika.Upewnił miss Aglae, że to mizerak w długich butach i z gładkimi włosami zwisającymi wzdłuż żółtych policzków.Mógłby go złamać jak słomkę, gdyby go tylko dostał w ręce.Biorąc to zapewnienie dosłownie czarna pokojówka zaproponowała, aby wyruszył i dokonał tego.- Ruszyłbym natychmiast w drogę - rzekł wierny adorator - gdybym jednak to zrobił, nigdy już panny nie zobaczyłbym.Ma on przy sobie zawsze sto tysięcy ludzi.Zaczynająca się już uśmiechać miss Aglae zareagowała tak bolesnym westchnieniem, że Bernard zapewnił ją, że nadejdzie dzień, o tak, przyjdzie dzień, kiedy każdy dojdzie do swego.Aglae była skłonna wierzyć temu proroctwu.Tymczasem jednak był kłopot z miss Adelą.Kochanej panience czas wyjść za mąż, a wszyscy są tak strasznie biedni.Płomyk łojówki chwiał się w przeciągu na korytarzu przy sienniku, służącym Bernardowi za łoże, rzucał pląsające cienie jego głowy w szlafmycy wysoko na ścianę.W mętnym tym blasku twarz Bernarda przybrała wyraz sentymentalny [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • orla.opx.pl