[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tak to widzi Miami, czyli mój tyłek jest zagrożony.Karch uniósł brwi.- Powiedziałeś im?- Rozmawiałem z Miami, zanim zadzwoniłem do ciebie.Niezbyt przyjemny telefon.Ale przedstawili mi sprawę jasno.Kurier to niewielka strata, lecz pieniądze to co innego.Mnie obarczają odpowiedzialnością.Przerwał na moment, a gdy znowu zaczął mówić, w jego głosie zabrzmiała niemal błagalna nuta rozpaczy.Nieznaczna, ale słyszalna.W ciągu wielu lat ich znajomości Karch nigdy nie słyszał, by Grimaldi mówił do niego w ten sposób.- Muszę odzyskać forsę, Jack.Raport dla komisji ma iść do druku we wtorek.Potem będzie za późno na zmiany.Muszę odzyskać pieniądze i zapłacić, inaczej nici ze sprzedaży.A jeżeli do sprzedaży nie dojdzie, Miami przyśle tu swoich ludzi.Ruchem głowy wskazał pustynię za oknem.- Tam mnie zabiorą.Do innych, którzy nie dali sobie rady w mieście.Do piachu.Grimaldi pokręcił głową, krótko i energicznie.- Mam sześćdziesiąt trzy lata, Jack.Czterdzieści pięć lat spędziłem w tym mieście i zobacz, co mnie spotyka.Zanim Karch odpowiedział, odczekał chwilę, rozkoszując się każdą sekundą.- Nie dopuścimy do tego, Vincent.Nie dopuścimy.Grimaldi skinął głową, a na jego ustach pojawił się smutny uśmiech.- Dobry stary Jack, walet pikowy.Wiedziałem, że mogę na ciebie liczyć.Rozdział 20Karch zaczął od badania ułożenia zwłok i oględzin śladów krwi rozpryśniętej na wezgłowiu i ścianie.Wszystko wskazywało na to, że w momencie strzału grubas siedział.Zabójca stał w nogach łóżka.- Lewus - powiedział.- Co? - spytał Grimaldi.- Zabójca.Był leworęczny.Najprawdopodobniej.Karch stanął w miejscu, gdzie zapewne znajdowała się osoba z bronią, i wyciągnął przed siebie lewe ramię.Pokiwał głową.Ponieważ Hidalgo dostał w prawe oko, a morderca był zwrócony twarzą do niego, przypuszczalnie strzał padł z broni trzymanej w lewej dłoni.Jack spojrzał na wezgłowie łóżka i ścianę.W swoim gabinecie miał kilka książek na temat badania śladów krwi - jak należy odczytywać eliptyczne, a jak okrągłe krople krwi i tak dalej.Nigdy jednak nie wyszedł poza rozdziały wstępne, bo wszystkie podręczniki traktowały o śmiertelnie nudnych sprawach, które zresztą były mało użyteczne w jego pracy.Cóż mógł wyczytać z plam na ścianie i drewnie łóżka? Niewiele.Facet żył, a potem zginął.I tyle.- Nikt nie zgłaszał, że słyszał strzał? - zapytał.- Nie - odrzekł Grimaldi.- Ale chciałem, żeby był odizolowany od pozostałych gości.Pokoje obok i naprzeciwko były wolne.Poza tym, chociaż nie wiem, czy to ma jakiś związek, wieczorem włączył się na tym piętrze alarm przeciwpożarowy.Karch spojrzał na niego.- Około jedenastej - powiedział Grimaldi.- Ktoś zostawił zapalonego papierosa na wózku obsługi, który stał dokładnie pod czujnikiem.Karch wskazał głową ciało w łóżku.- Został ewakuowany? Wychodził z pokoju?- Na razie nie wiemy.Kazałem swojemu człowiekowi zebrać taśmy, żebyśmy mogli wszystko obejrzeć.Karch kiwnął głową, lecz nie był pewien, jaką rolę mógłby odegrać w tej sprawie alarm przeciwpożarowy.Znów rzucił okiem na ciało.- Wiesz co, zabójca chyba chciał, żeby to wyglądało na samobójstwo, ale zrobił to do kitu.Chociaż.- Nie samobójstwo, kurwa, tylko kradzież.- Wiem, wiem, Vincent.Posłuchaj.Powiedziałem, że chciał, żeby tak wyglądało.Ale zupełnie spartolił sprawę.Najpierw posłuchaj, zanim zaczniesz się wściekać.Postanowił przestać robić głośne uwagi.Niech Grimaldi sam się wszystkiego domyśla.Najbardziej zastanawiała Jacka kwestia kajdanek.Nie rozumiał, dlaczego nie zostały zdjęte.- Vincent, zakładam, że przeszukałeś cały apartament, żeby znaleźć pieniądze?- Tak, zniknęły.Razem z walizką.- A kluczyki?- Kluczyki?- Kluczyki.- Wskazał przegub nieboszczyka w zatrzaśniętych kajdankach.- Gdzie jest kluczyk do kajdanek?- Nie wiem, Jack.Nie widziałem żadnych kluczy.Chyba ten, kto wziął forsę, zabrał też klucze.Ale czeka ich niespodzianka.- Jaka?- W tamtych kluczach na pewno nie będzie kluczyka od walizki.Grubas go nie miał.Pan Bla.hm, jego szef nie chciał, żeby ją otwierał.Mógłby jeszcze wziąć trochę tych pieniędzy i postawić w kasynie.Klucz przysłali do mnie i to ja miałem otworzyć walizkę w czasie porannego spotkania.No i mam klucz, ale nie mam pieprzonej walizki.Miała elektroniczne zabezpieczenie, coś w rodzaju szokowego paralizatora.Jeżeli ktoś spróbuje otworzyć walizkę bez klucza, nieźle mu przetrzepie dupę.Dziewięćdziesiąt tysięcy woltów.Karch skinął głową, po czym z kieszeni wyciągnął notes i długopis.Zanotował informację o kluczyku i walizce.- Co tam piszesz, Jack?- Parę notatek, żeby mieć wszystko uporządkowane.- Nie chcę, żeby któraś z tych informacji dostała się w niepowołane ręce.Karch odwrócił się, żeby spojrzeć na Grimaldiego.Ten natychmiast się wycofał.- Wiem, Jack.Będziesz dyskretny.Karch obszedł łóżko z drugiej strony i obejrzał leżący na nocnym stoliku zegarek.Wyglądał jak autentyczny rolex.Długopisem wziął zegarek za metalową bransoletę i spojrzał na tylną płytkę koperty.- Ktokolwiek to zrobił, zorientował się, że to fałszywka.- Byle złodziej by się zorientował, Jack.Sprzedają takie na ulicy pod każdym lokalem na Fremont.Ktokolwiek to był, dobrze wiedział, że chce forsy i niczego więcej.Karch skinął głową, po czym odłożył zegarek na stolik.Podszedł do szafy, otworzył ją i zajrzał do sejfu.Drzwiczki były otwarte, a sejf pusty.- Powiedz mi coś więcej o tym facecie, Vincent.Kiedy przyjechał do miasta?- Trzy dni temu.Nie wiedziałem, kiedy dokładnie odbędzie się przekazanie pieniędzy.Decydował facet, któremu mieliśmy zapłacić.Musieliśmy po prostu mieć przygotowaną forsę.Hidalgo przyjechał w poniedziałek i czekaliśmy.Karch przykucnął, przymknął drzwi sejfu, nie zamykając go jednak do końca.Przyjrzał się klawiaturze zamka cyfrowego.- Cały czas siedział w pokoju?- Nie, spędzał czas przede wszystkim w kasynie.Dałem mu mały kredyt, a potem skurwiel zaczął mi czyścić konto.Jezu, już myślałem, że jeżeli szybko nie załatwimy sprawy, możemy przez niego zbankrutować.Karch obejrzał się na Grimaldiego.- Ile wygrał, Vincent?- W poniedziałek dostał w kasie pięćdziesiąt pszczółek.Do wczorajszego wieczoru ugrał na tym sto tysięcy z kawałkiem.Nieźle mu szło.Rozdawał na prawo i lewo studolarowe napiwki, jakby to był papier toaletowy.Karch wrócił do oględzin sejfu.Otworzył drzwi i znów zajrzał do środka, ale nic nie zauważył.Zastanawiał się nad tym, co mówił Grimaldi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]