[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Morris to zauważył.Najwyraźniej nie chciał sprawiać kapitanowi jeszcze większej przykrości.Ed Morris miał sporo czasu, by obserwować swą nową załogę przy pracy.Słyszał wiele opowieści o flocie kalifornijskiej – wspaniali chłopcy.Podoficerowie przy stole nakresowym, mimo iż nie znali nowojorskiego portu, pozycję okrętu nanosili z wielką wprawą.Fregata prześlizgnęła się cicho obok pirsów bazy morskiej.Wiele przystani było pustych, w innych stały okręty, których lśniące kadłuby nosiły na sobie ślady walki.Był tam również "Kidd".Radziecki pocisk, który przedarł się przez zmasowaną obronę powietrzną, trafił jednostkę w nadbudówkę.W stronę uszkodzonego "Kidda" spoglądał również jeden z marynarzy Morrisa.Prawie nastolatek.Zaciągnął się właśnie papierosem, po czym wyrzucił niedopałek za burtę.Morris w pierwszym odruchu chciał go spytać, co o tym^szystkim sądzi, ale przecież sam nie potrafił dobrze sprecyzować własnych myśli.Płynęli szybko do przodu.Przy pustych pirsach dla lotniskowców skręcili na wschód, minęli suwnice w Hampton, a potem zatłoczony basen w Little Greek.Otwarte morze, w które wyszli pod zachmurzonym niebem, było złowieszczo szare.HMS "Battleaxe" czekał na nich trzy mile od brzegu.Posiadał nieco inny kształt kadłuba niż "Reuben James", a na maszcie powiewała mu flaga Brytyjskiej Marynarki Królewskiej.Jednostka natychmiast zaczęła błyskać w ich kierunku lampami sygnalizacyjnymi.KIM, DO LICHA, BYŁ REUBEN JAMES? – chciał dowiedzieć się okręt brytyjski.–Co im na to odpowiemy, sir? – spytał sygnalista.Morris roześmiał się.Opuściły go już wszelkie lęki.–Proszę sygnalizować: My, w końcu, nie nazywamy naszych okrętów imieniem teściowej.–W porządku – odpowiedź najwyraźniej przypadła podoficerowi do gustu.Stornoway, Szkocja – Blindery nie przenoszą przecież rakiet – powiedział Toland, ale to, co ujrzał, zadało kłam informacjom wywiadu.Sześć pocisków przedarło się przez osłonę myśliwską i wylądowało na terenie bazy RAF-u.Osiemset metrów od niego płonęły dwa samoloty.Jeden z radarów został zniszczony.–Ha, cóż, teraz przynajmniej wiemy, dlaczego w ostatnich dniach tak osłabła ich aktywność.Po prostu przerabiali bombowce na coś, co mogłoby zmierzyć się z naszymi myśliwcami – odezwał się kapitan Mallory, próbując wzrokiem oszacować straty, jakie poniosła baza.– Akcja – reakcja.Uczymy się my, uczą się oni.Wracały myśliwce.Kiedy przelatywały nad ich głowami, Toland przeliczył maszyny.Brakowało dwóch tornado i jednego tomcata.Samoloty, gdy tylko dotknęły ziemi, błyskawicznie odkołowywały do hangarów.RAF nie posiadał tych pomieszczeń zbyt wiele i trzy amerykańskie maszynymusiały stać pod gołym niebem, osłonięte wyłącznie workami z piaskiem.Załogi naziemne natychmiast zaczęły uzupełniać paliwo i podwieszać nowe rakiety.Piloci zeszli po drabinkach do czekających jeepów i odjechali na odprawę.–Skubańcy, zastosowali przeciw nam naszą własną sztuczkę! – oznajmił pilot tomcata.–W porządku.Jak to wyglądało?–Były dwie grupy oddalone od siebie o dziesięć mil.Pierwszą formację stanowiły migi-23 floggery, a za nimi posuwały się blindery.Migi otworzyły ogień wcześniej niż my.Zagłuszyły nam kompletnie radary, a niektóre z nich posiadały zupełną nowinkę techniczną, z którą zetknęliśmy się pierwszy raz – zwodnicze radiostacje zagłuszające.Musiało im się już kończyć paliwo, bo nie nawiązały z nami kontaktu bojowego.Myślę, że po prostu chciały nas utrzymać z dala od bombowców, dopóki te nie wystrzelą swoich pocisków.Do licha, prawie im się udało.Tornada uderzyły na nie od lewej strony i strąciły jakieś cztery blindery.Dorwaliśmy kilka migów – nie blinderów – a resztę tomcatów dowódca skierował przeciw rakietom.Zestrzeliłem dwie.Niemniej Iwan zmienił taktykę.Straciliśmy jeden myśliwiec.Nie zauważyłem nawet jak i kiedy.–Następnym razem – odezwał się kolejny pilot – zabierzemy kilka rakiet zaprogramowanych wcześniej na radiostacje zagłuszające.Teraz nie mieliśmy czasu ich przestrajać.Jeśli na początku rozprawimy się z samolotami zagłuszającymi, z myśliwcami pójdzie nam dużo łatwiej.A wtedy Rosjanie ponownie zmienią taktykę – pomyślał Toland.– No cóż, przynajmniej utrudnimy im życie, zmuszając do ciągłych zmian.Folziehausen, Republika Federalna Niemiec Po ośmiu godzinach zażartych walk w nieustannym ogniu artylerii wroga, bombardującej wysunięty posterunek dowódcy, Bieriegowoj i Aleksiejew zatrzymali ostatecznie kontratak Belgów.Ale samo odparcie atakunie wystarczało.Przesunęli się jeszcze sześć kilometrów do przodu i ponownie trafili na zaporę czołgów i rakiet.Od czasu do czasu Belgowie zasypywali gradem pocisków Rosjan posuwających się główną drogą na Hameln.Z pewnością szykują kolejny atak – myślał Aleksiejew.– Musimy uderzyć pierwsi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]