[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.przyspieszając.- Sok pomarańczowy i ciastko, oto, czego ci trzeba.Annabei złapała ciastko, zostawiając sok na później.- Dzięki, tatku - zażartowała.- Jeśli nie oczekuję zbyt wiele, czy mogę zapytać, co się dzieje?Jack, który był świeżo ogolony i pachniał wodą kolońską, wpatrywał się w drogę przed sobą.- Lecimy do Larchmont w hrabstwie Westchester.Sze-ryf dzwonił dziś rano.rzucił szybkie spojrzenie na zega-rek - dwadzieścia minut temu.W nocy znaleźli trupa kobiety.Nie ma żadnych wątpliwości że to morderstwo.Na ciało natknął się dostawca, młody chłopak, który mieszka u rodziców.Wstaje wcześnie rano, za piętnaście piąta.Wyszedł z psem do parku.Zwierzak zacząłdrapać w śniegu, a wtedy dostawca zobaczył wystającą rękę.Zdaje się, że to nie był ładny widok.Kiedy Annabel puściła wodze wyobraźni, opadły ją rozmaite makabryczne obrazy, jedne potworniejsze od drugich.Przypomniała sobie pewną ponurąsprawę, do której wezwano ją rok wcześniej.Chodziło o samotnie mieszkającąkobietę, którą znaleziono martwą z dosłownie zerwaną twarzą.Okazało się, że pożarł ją jej własny pies, który pozostawił wiszącą skórę po obu stronach czaszki.Od chwili wstąpienia do policji Annabel przestała liczyć wypadki, kiedy zwierzęta domowe robiły sobie ze zwłok swoich panów orgiastyczne uczty.Szczególnie koty nie czekają, aż mięso ostygnie.Mając tę świadomość, Annabel nigdy nie zdecydowała się na posiadanie tego właśnie czworonoga.TO cześć drobnych zawodowych sekretów, których się zwykle nie rozgłasza; to te aspekty życia, których społeczeństwo nie jest gotowe zaakceptować,- Miejscowy glina porządnie wykonał swoją robotę - ciągnął Thayer.- Kiedy przyjechał koroner, już mieli zabrać ciało, kiedy zobaczyli tatuaż na karku.Kod kreskowy, taki jak nasz.Szeryf dostał nasz faks wczoraj wieczorem, miał go więc świeżo w pamięci.Szybko skojarzył fakty i zadzwonił do nas.Zanim tam dotrzemy, od znalezienia ciała upłyną prawie trzy godziny.Media dostanąhisterii.Annabel milczała.Nie znosiła dziennikarskich relacji na żywo, szczególnie tych dla prasy.Dziennikarze zachowują się tak, jakby im się wszystko należało - wysysają najmniejszą informację ze wszystkich ran ofiar, nie licząc się z innymi.Zawsze od razu ogarniała ją irytacja, dlatego właśnie to Jack zajmował siękontaktami z mediami, ona zaś pracą w terenie.- Czy ci gliniarze postępowali zgodnie z procedurą? - zapytała.- Mam na myśli miejsce zbrodni.- Pytasz, czy tą dobrzy? Nie mam bladego pojęcia.Nie wydaje mi się zresztą, żeby morderstwa trafiały się im zbyt częsta W każdym razie, nie mają dużego doświadczenia.- Czy ktoś zawiadomił Bretta Cahilla, naszego superde-tektywa?- Dołączy do nas na miejscu.Annabel, to pewnie jest coś, dzięki czemu wreszcie posuniemy się do przodu.Mam na myśli te wytatuowane zwłoki.Nie wolno nam niczego przeoczyć.- To mi się właśnie wydaje zbyt piękne, żeby mogło być prawdziwe.- Wcale nie! Zastanawiałem się nad tym po drodze.Przeciwnie, to całkiem logiczne.W ciągu kilku dni narobiliśmycholernego zamieszania w tej całej.sekcie, czy cokolwiek to jest.W krótkim czasie odkryliśmy ich istnienie, areszto-waliśmy jednego z nich, położyliśmy łapę na stercie kom-promitujących zdjęć, nie wspominając o reszcie.Zdenerwowali się, muszą czuć, że robi się gorąco, logika nakazuje im więc pozbyć się obciążających dowodów na wszelki wypadek.Pod wpływem stresu zaczną popełniać błędy, przynajmniej przez jakiś czas.Trzeba ich dorwać, zanim zdążą się otrząsnąć.Annabel przytaknęła bez zapału.Śmierć kobiety nigdy nie sprawiała jej radości, nawet jeśli dostarczała dowodów.- Pozwólmy miejscowym glinom wykonać swoją robotę - dokończył Thayer.- Ale to my prowadzimy śledztwo.W razie najmniejszego konfliktu kompetencji ja się wszystkim zajmę.Jeśli będzie trzeba, uzyskam wystarczająco silne poparcie, żeby dali nam wolną rękę, lepiej by jednak było, gdyby do tego nie doszło.Annabel westchnęła, pochłonięta podziwianiem krajobrazu.Mimo że pojazdy odśnieżające pracowały bez przerwy od poprzedniego wieczoru, ruch ciągle był nieco utrudniony, dlatego cały czas mieli włączone koguty na dachu.Noc nie zamierzała ustąpić, uparcie zaciągając zasłonęciemności na horyzoncie, nie wypuszczając z rąk miasta i jego mieszkańców, prześlizgując się ponuro po zaspanych obliczach.Na widok tych twarzy w samochodach i na chodnikach człowiek zastanawiał się, czy w ogóle warto żyć, czy warto obnosić się z taką miną przez czterdzieści łat aktywności zawodowej.Aktywność zawodowa.Annabel zastanawiała się przez chwilę nad tym, ile życia należy oddać po to, żeby móc przeżyć.Myślała o tych wszystkich aptekach, lekarstwach, zabiegach kosmetycznych, o tym, że każda kobieta toczy codzienną walkę, aby przedłużyć sobie życie, zachować młodość i urodęaż do sześćdziesiątki i dłużej, aby móc żyć sto lat - tylko jaką cenę trzeba za to tak naprawdę zapłacić? W imię jakiej cichej perwersji?Dla kogo i dla czego?"W samotności czas staje się czymś namacalnym.A współczesna cywilizacja każe nam się obawiać i jednego, i drugiego".Annabel uchyliła okno i nie odezwała się już ani słowem, dopóki nie dotarli do Larchmont.Stojące wzdłuż wybrzeża domy Mamaroneck i Larchmont odzwierciedlały przynależność ich właścicieli do określonej klasy społecznej: tych, którzy potwornie dużo pracują i równie dużo zarabiają.Kiedy ford wjechał do dzielnicy willowej, gdzie znaleziono zwłoki, Thayer nie mógł się powstrzymać, żeby nie gwizdnąć z podziwu - niemal każda z tutejszych budowli była bowiem tak wielka jak cała kamienica, w której mieszkał.Na końcu krętej uliczki znajdował się park okala-jacy cieśninę Long Isiand Sound.Wszędzie stały dziesiątki zaparkowanych samochodów osobowych i ciężarówek, większość z logo stacji telewizyjnych i radiowych.Park był ciągnącym się przez kilka kilometrów pasem trawy, najeżonym dębami i orzesznikami, które straciły liście na zimę.Tamtego styczniowego poranka wszystko pokrywała gruba warstwa śniegu.Znalazłszy miejsce do parkowania, Thayer i Annabel ruszyli w kierunku zbiegowiska.Gdy przechodzili przez murek oddzielający park od ulicy, Jack trącił swoją partnerkę łokciem, pokazując przybitą do drzewa tabliczkę: „Wstęp do parku zabroniony od zmierzchu do świtu".Annabel miała wprawdzie wątpliwości czy zakaz ten jest ściśle przestrzegany z pewnością jednak wieczorem kręciło się tu znacznie mniej ludzi, nocą zaś raczej nikt nie zaglądał.Policjantka przyjrzała się z grubsza miejscu zbrodni; niewielkiemu pagórkowi pośrodku, skrywającemu brzeg wody, przy czym ciemność i pnie drzew nie pozwalały widzieć dalej niż na dwadzieścia metrów.Zauważyła, że nie ma żadnego oświetlenia i że nie sposób się tu dostać samochodem z szosy.Tłum dziennikarzy zasłonięty częściowo przez lasek dębowy falował po jej lewej stronie.Sztuczny blask reflektorów wytwarzał chciwe sensacji halo.Dwójka detektywów utorowała sobie drogę wśród reporterów a także wśród gapiów, którzy zaczęli napływać, w miarę jak wieść rozchodziła się po dzielnicy Morderstwo zawsze pozostanie widowiskiem, którego wielu ludzi me przepuści za żadne skarby [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • orla.opx.pl