[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wciśnięto go przemocą w formę Domu Pieśni, lecz on nie był stworzony z tak podatnej gliny jak inni.Forma nie pasowała.Co się rozpadnie? - zastanawiała się Esste.Co się rozpad-nie pierwsze?Nie wierzyła ani przez chwilę, że pierwszy rozpadnie się Dom Pieśni.Ansset, mimo całej pozornej siły, był znacznie bardziej kruchy.Jeśli teraz pojedzie do Mikala, uświadomiła sobie Esste, wszystkie moje plany pójdą na marne.Mikal jest silny, może nawet dostatecznie silny, żeby oprzeć się perwersyjnemu talentowi Ansseta.Ale inni: Ansset ich zniszczy.Oczywiście niechcący.Będą pili coraz zachłanniej z jego studni, nie wiedząc, że piją samych siebie, aż wypiją wszystko do dna.Ansset zasnął w autobusie.Esste objęła go, przytuliła i śpiewała mu pieśń miłości, śpiewała w jego śnie.Rozdział 13- Nie mam na to czasu - oświadczyła Esste, nie kryjąc irytacji w głosie.- Ani ja - odparła wyzywająco Kya-Kya.- Szkoły na Tew są doskonałe.Twoje stypendium wystarczy aż nadto.- Zostałam przyjęta do Rządowego Instytutu w Princeton.- Koszty twojego utrzymania na Ziemi wzrosną dziesięć razy.Nie mówiąc o kosztach przejazdu.I kłopotach związanych z koniecznością opłaty ryczałtowej.- Zarabiacie dziesięć razy więcej za roczne usługi jednego Słowika.Święta racja.Esste westchnęła w duchu.Za dużo tego dzisiaj.Nie byłam przygotowana na dyskusję z tą dziewczyną.Czego nie odebrał mi Ansset, zniszczyło wyczerpanie.- Dlaczego Ziemia? - zapytała wiedząc, że Kya-Kya rozpozna w tym pytaniu ostatnią linię oporu.- Ziemia, ponieważ w swojej specjalności jestem Słowikiem.Wiem, że trudno ci przyznać, że ktoś może naprawdę robić coś wspaniałego i nie śpiewać, ale.- Dobrze, jedź.Zapłacimy.Ton głosu oznaczał odprawę.Zwycięstwo, przyznane tak nagle i obojętnie, smakowało niemal jak porażka.Kya-Kya czekała przez chwilę, potem ruszyła do drzwi.Przystanęła.Odwróciła się i zapytała:- Kiedy?- Jutro.Przyślij do mnie kwestora.- Esste powróciła do papierów na stole.Kya-Kya skorzystała z jej nieuwagi, żeby rozejrzeć się po Wysokiej Sali.Wybrałam ciebie na to miejsce, pomyślała, pragnąc wzbudzić w sobie poczucie wyższości.Nie podziałało.Dokonała oczywistego wyboru - tak, jak powiedział Hrrai.Każdy, kto znał Dom Pieśni, wybrałby Esste na zarządzającą.W pokoju panował chłód, ale przynajmniej okiennice były zamknięte.Wszędzie hulały przeciągi, ale nie wiatr.Widocznie Esste nie zamierzała wkrótce umierać.Kya-Kya spojrzała na okno, z którego kiedyś omal nie wypadła.Z zamkniętymi okiennicami wyglądało jak zwyczajne okno albo część ściany.Pokój nie znajdował się wiele kilometrów nad ziemią, tylko nisko jak w każdym zwykłym budynku; Dom Pieśni był zwykłym budynkiem; nie obchodziło jej, czy jeszcze kiedyś tu wróci, nie czuła przywiązania do tych murów, nie chciała za nimi tęsknić, nie zamierzała nawet zniżać się do tego, żeby oczernić Dom przed swoimi kolegami na uniwersytecie.Wychodząc, musnęła kamienną ścianę czubkami palców.Esste podniosła wzrok na odgłos zamykanych drzwi.Wreszcie sobie poszła.Sięgnęła po dokument, który obchodził ją znacznie bardziej niż potrzeby Głuchej, usiłującej pomścić swoją klęskę.Mistrzyni Pieśni Esste:Mikal wezwał mnie na Ziemię, do służby w gwardii pałacowej.Polecił mi również, żebym przywiózł ze sobą jego Słowika.Rozumiem, że chłopiec ma obecnie dziewięć lat.Nie mogę odmówić wykonania rozkazu.Jednakże ułożyłem trasę podróży w ten sposób, że Tew będzie moim ostatnim przystankiem.Zostaje wam dwadzieścia dwa dni od daty tej wiadomości.Żałuję, że to przyszło tak nagle, ale muszę wypełniać rozkazy.Riktors AshenList odebrano tego ranka.Dwadzieścia dwa dni.A co najgorsze, Ansset jest gotowy.Gotowy.Gotowy.Ja nie jestem gotowa.Dwadzieścia dwa dni.Nacisnęła guzik pod stołem.- Przyślijcie do mnie Ansseta.Rozdział 14Rruk właśnie awansowała do Komnat i Izb, zgodnie z harmonogramem.Brakowało jej siły głosu, ale śpiewała słodko i sprawiała przyjemność każdemu, kto jej słuchał.A jednak bała się.Izby i Komnaty stanowiły większy krok do przodu, niż awans z Mruka na Dzwonka lub z Dzwonka na Bryzę.Tutaj należała do najmłodszych, a w swojej komnacie rzeczywiście była najmłodsza.Tylko jedno pomagało jej pokonać nieśmiałość - to była siódma komnata.Komnata Ansseta.- Czy Ansset przyjdzie? - zapytała Rruk chłopca siedzącego obok niej.- Nie dzisiaj.Rruk nie okazała rozczarowania; wyśpiewała je.- Wiem - przyznał chłopiec.- Ale to bez znaczenia.I tak on tutaj nigdy nie śpiewa.Rruk słyszała takie plotki, ale nie uwierzyła.Nie pozwolić Anssetowi śpiewać? Ale to była prawda.Zanuciła piosenkę o niesprawiedliwości i krzywdzie wyrządzanej Anssetowi.- Jakbym nie wiedział - burknął chłopiec.- Raz zaśpiewałem taką samą piosenkę w Komnacie.Nazywam się Ller.- Rruk.- Słyszałem o tobie.Ty pierwsza zaśpiewałaś Anssetowi pieśń miłości.Łączyła ich więź - oboje odważyli się coś zrobić dla Ansseta.Potem zaczęła się lekcja i przestali rozmawiać.Tego dnia Ller występował w trio.Wykonywał partię sopranową, śpiewał cienkim, wysokim, monotonnym głosem, prawie na jednym tonie.Niemniej to on prowadził trio, stanowił ośrodek, do którego dwa pozostałe głosy wciąż powracały.Podporządkowując im swoją wirtuozerię sprawił, że występ był wyjątkowo udany.Rruk polubiła go jeszcze bardziej, teraz dla niego samego, nie ze względu na Ansseta.Po lekcji, nie podejmując żadnej określonej decyzji, poszli razem do izby Ansseta.- Przed samą lekcją wezwano go do Mistrzyni w Wysokiej Sali.Może już wrócił.Zwykle Esste przychodzi do niego jako nauczycielka, więc może wezwała go, żeby zdjąć zakaz.- Mam nadzieję - powiedziała Rruk.Zapukali do drzwi Ansseta.Drzwi się otwarły i Ansset stanął w progu, spoglądając na nich nieobecnym wzrokiem.- Ansset - zaczął Ller, a potem umilkł.Każdego innego dzieciaka zapytałby wprost.Lecz długa izolacja Ansseta, jego niedziecinny wyraz twarzy, widoczna obojętność - nie ułatwiały porozumienia.Kiedy milczenie zbytnio się przedłużało, Rruk palnęła:- Słyszeliśmy, że byłeś w Wysokiej Sali.- Byłem - potwierdził Ansset.- Czy zdjęto zakaz?Ansset ponownie spojrzał na nich i nie odpowiedział.- Och - powiedziała Rruk.- Tak mi przykro.- Głosem wyraziła, jak bardzo jej przykro.Dopiero wtedy Ller zauważył, że koce Ansseta są zwinięte.- Wyprowadzasz się? - zapytał.-Tak.- Dokąd? - nalegał Ller.Ansset podszedł do pryczy, zabrał koc i wrócił do drzwi.- Do Wysokiej Sali - powiedział.Potem minął ich i ruszył korytarzem.Żeby tam zamieszkać? - zawołał za nim Ller.Ansset nie odpowiedział.Rozdział 15- To nie była robota dla poszukiwacza - oświadczył poszukiwacz.- Wiem - przyznała Esste i zaśpiewała mu przepraszająco, że to było konieczne.Udobruchany poszukiwacz złożył raport.- Wydałem zarobki dekady śpiewaków, żeby uzyskać dostęp do tajnych dokumentów dziecięcego rynku.Na Doblay-Me łatwo robić interesy.Jeśli masz dosyć pieniędzy i wiesz, komu je dać, możesz wszystko załatwić.- Znalazłeś?- Ansset został porwany.Jego rodzice żyją, i oddaliby chyba wszystko, żeby go odzyskać.A kiedy go porwano, był dostatecznie duży, żeby zapamiętać rodziców
[ Pobierz całość w formacie PDF ]