[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- A ja od dawna mu tego zazdroszczę.Anne poczuła na przegubie jego gorący oddech, czuła jego palce wsuwające się w zgięcie łokcia, i dwa razy musiała zaczynać, nim wydobyła z siebie słowa:- Naprawdę zazdrościsz?- Zazdroszczę każdemu mężczyźnie, który zna cię dłużej niż ja - wyznał.Anne pomyślała, że to wino przez niego przemawia, ale skoro tak na niego działała, chętnie ustawiałaby mu cały galon trunku przy fotelu co wieczór.Ustami znów dotykał jej nadgarstka i podążał pulsującą ścieżką już wytyczoną przez koniuszki jego palców.Mankiet rękawa opadł znacznie poniżej łokcia i kiedy Angus osiągnął barierę szlafroka, było mu już łatwo obrócić się i przycisnąć usta do zagłębienia szyi.Annę z trudem zdołała utrzymać prosto głowę.Usta Angusa były ciepłe, język gorący i wilgotny, gdy zwijał się, by flirtować z płatkiem jej ucha, potem wytyczył prowokującą ścieżynę w dół do kołnierza szlafroka.Dłoń mężczyzny łagodnie rozsunęła poły szlafroka, powodując, że strumienie nowych wrażeń popłynęły w dół i Annę przelękła się, że już jest tak blisko krawędzi orgazmu, iż uwiedzenie skończy się, nim się na dobre zaczęło.Co więcej, on na pewno od jednego spojrzenia pozna, jak była pobudzona, bo skóra na piersiach ściągnęła jej się tak, że czubki sutków wyglądały jak małe dojrzałe jagody.Nie odrywając ust od jej ciała, osunął się przed nią na jedno kolano.Ściągnął szlafrok z jej ramion, a dłońmi gładził i tulił jej piersi.Zwilżył każdy sutek językiem, a potem obserwował, zauroczony, jak światło od kominka połyskuje w zaczerwienionych czubeczkach.- Zazdrość - mruknął - może być rzeczą straszną.Prawie tak straszną jak duma.Może i zachowałaby na tyle jasny umysł, by znaleźć odpowiedź, gdyby nie dreszcz, który ją przeniknął, kiedy jego wargi rozchyliły się szerzej i powoli objęły jej pierś.Annę zatonęła w jego ramionach, czepiając się palcami jego włosów, a on przyjął ją, ssąc mocniej, drażniąc jej ciało językiem, aż zaczęła wydawać krótkie zdławione dźwięki z głębi gardła.Ale kiedy ześliznęła się z krawędzi fotela i skwapliwie chciała dołączyć do niego na dywaniku przed paleniskiem, powstrzymał ją.Oderwał wargi od jej ciała z delikatnym wilgotnym mlaśnięciem, a rękami przesunął wzdłuż jej ud, zachęcając, by się rozsunęły.Serce podskoczyło jej z niedowierzania, gdy wepchnął te same ciepłe i kojące usta w trójkąt kędziorów miedzianej barwy gęstych jak futerko, i musiała zacisnąć dłonie na poręczach fotela, by z niego nie spaść, kompletnie straciwszy równowagę.Jej ostrzegawczy krzyk sprawił, że Angus oplótł rękoma jej biodra, i przyspieszył pierwszy nieopanowany przypływ rozkoszy.Jego język myszkował łapczywie.Wpychał się głęboko między śliskie fałdy i zataczał przedziwne kręgi i półkola na ciele, które drżało i kuliło się falami wdzięczności.- Przestań - wydyszała.- Musisz przestać.Już tego nie zniosę.- Zniesiesz - mruknął.- Zniesiesz to, bo jeszcze nawet nie zacząłem.Zlekceważył jej protest i wpychał język głębiej, wspomagany teraz przez uwodzicielski kunszt smukłych palców, który zmusił ją, by przywarła do jego ramion, prężąc się tak niebezpiecznie blisko krawędzi fotela, że w końcu nie miał innego wyboru, tylko unieść ją i posadzić na dywaniku obok siebie.Wówczas, gdy już nic nie stało na przeszkodzie ich rozkoszy, splótł ręce pod jej kolanami i uniósł je, póki nie była tak otwarta i odsłonięta jak nierządnica, którą pragnęła być parę chwil wcześniej.Tym razem, gdy nadszedł orgazm, nie mogła się poruszać inaczej, jak tylko w górę, w górę, wyprężając się z każdą falą ekstazy, aż poczuła się bliska zemdlenia.Angus puścił ją na krótką chwilę, potrzebną, by ściągnąć buty, kopnąć je precz i zedrzeć z siebie spodnie.Anne obserwowała spod ociężałych powiek, jak ściąga przez głowę koszulę i ciska ją w kąt.Westchnęła, gdy zdjąwszy bieliznę, stał przed nią dumny ze swej nabrzmiałej męskości sterczącej na wysokości brzucha.Gdy poszedł za jej wzrokiem, osunął się między jej uda, lecz zatrzymał się tuż nad nią, nie dotykając jej ciała.Pociągnął ku sobie jej dłoń, prosząc gestem, by go dotknęła.Anne poprowadziła dłoń ślizgającą się po twardym trzonie ciała.Żyły były nabrzmiałe, główka gładka i śliska dowodziła jego własnego niepohamowanego podniecenia.Śledziła reakcję w metalicznych szarych oczach, wciąż przesuwając dłoń, a gdy był pełny i twardy do granic możliwości, uznała, że nie czas już na drażnienie.Padł znów w jej ramiona i nie było w nim wahania tylko głód.Wbiła palce w napięte mięśnie na jego plecach i przyjęła pierwsze potężne pchnięcie z krzykiem radości.Poddawała się chętnie, by dostosować się do jego wielkości, wyczuwając każde gorące wezbranie jego ciała.Rozkosz znowu wstrząsnęła nią dreszczem.I znowu.Czuła, jak jego członek staje się nieprawdopodobnie twardy, jak wpycha się w nią z całą siłą.Wyszeptał urywane słowa i Anne uniosła kolana, krzyżując kostki nóg na jego talii.Wycofał się w górę ze ściągniętą twarzą i naprężonymi mięśniami na piersiach i barkach, lśniącymi od wysiłku, i zobaczyła, jak przepraszająco leciutko potrząsa głową, jak gdyby nie potrafił już dłużej odwlekać nieuniknionego.Wygiął tors w łuk i pchnął biodra naprzód ostatni raz, wybuchając gorącem wewnątrz niej.Dzieliła każdy dreszcz, każde drgnięcie, czuła w sobie każdą kroplę uwolnioną z jego ciała, dopóki wyczerpawszy całą energię, nie zapadli razem w słodkie omdlenie.Jeszcze wtedy poruszał się delikatnie wewnątrz niej; jego ciało, tak samo jak jej, nie chciało utracić choćby najlżejszego dreszczu rozkoszy.Nie wiadomo skąd znalazła siłę, by otworzyć oczy, a wówczas ujrzała odbicie ich połączonych ciał w rysunku cieni na ścianie - widok bardziej podniecający niż dziesięć butelek doskonałego francuskiego bordo.Uniosła ręce, dotąd kurczowo zaciśnięte wokół jego pośladków, i uśmiechnęła się słabo, wyczuwając wilgoć na jego barkach i plecach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]