[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nasze pociski, miotane z wysoka, mogłyby być znacznie bardziej skuteczne, gdyby nie brak doświadczenia u strzelców.Wreszcie strzała z kuszy trafiła któregoś z Paaluańczyków, który wypadł z siodła.Pozostali natychmiast odskoczyli na bezpieczniejszą odległość.W oddali pojawiła się wielka chmura kurzu, zwiastując zbliżanie się głównych sił paaluańskiej armii.Wśród widzów znajdujących się na Wieży Ardymana wybuchneły okrzyki przerażenia, gdy w polu widzenia pojawiły się smokojaszczury, poruszając odstawionymi na bok kończynami w chodzie typowym dla jaszczurek.Za nimi szli, oddział za oddziałem, piechurzy; w większości oszczepnicy i łucznicy.Nie zauważyliśmy u nich kusz, co dawało nam pewną przewagę.Tak rozpoczęło się oblężenie Ir.Od tej chwili nie było żadnej szansy na masową ucieczkę, więc mogliśmy albo pokonać Paaluańczyków, albo zginąć, próbując tego dokonać.W owym czasie myślałem o Iriańczykach i sobie „my”, gdyż - czy mi się to podobało, czy nie - mój los był związany z nimi.* * *Segovian okazał się wyjątkowo dobrym generałem, uwzględniając materiał ludzki, który miał do dyspozycji.Minęło zaledwie kilka dni i Wieży Ardymana broniło pięć tysięcy nowych milicjantów, choć większość uzbrojono w zaimprowizowaną broń, jak młoty i połówki drzwi służące za tarcze.Lecz paleniska w kuźniach płonęły, a kowadła dźwięczały dzień i noc, pomagając odtworzyć nasze zapasy oręża.Przetopione zostały wszystkie przedmioty z żelaza, bez których można się było obyć.Syndykat nakazał przeprowadzenie zaciągu spośród niewolników i parobków w zamian za obietnicę uwolnienia po zwycięstwie; zostałem zmobilizowany do artylerii.Byłem znacznie silniejszy niż przeciętny Pierwszoplanowiec, mogłem więc dwa razy szybciej niż dwóch ludzi naciągnąć katapultę korbą, podwajając w ten sposób szybkość strzelania.Paaluańczycy rozłożyli obóz pod wieżą w odległości strzału z łuku.Gdy skończyli wreszcie prace związane z zakładaniem obozu, Segovian rozkazał otworzyć do nich ogień z katapult dalekiego zasięgu.Strzały i kamienne kule, które posłaliśmy w kierunku obozu, przeszywając i miażdżąc wielu wojowników, tak ich rozdrażniły, że po kilku dniach zwinęli cały obóz i przenieśli się poza zasięg naszej broni.W tym samym czasie napastnicy zamknęli Wieżę Ardymana linią szańców - prowadząc je po stoku góry Ir za wieżą.Stok dawał im przewagę przy strzelaniu z łuków, z czego skwapliwie skorzystali.Zasypywali nas strzałami wysyłanymi z poziomu naszej wieży, dopóki Segovian nie wzniósł wzdłuż parapetu po tej stronie całego ciągu osłon z mocnej skóry na kształt żagli, by przechwytywały miotane strzały.Czarownicy paaluańscy wysyłali w naszym kierunku złudy w kształcie wielkich nietoperzy i ptaków pikujących na umocnienia, lecz nasi ludzie szybko nauczyli się je ignorować.Syndykat wyprawił do Metouro posłańca z prośbą o pomoc.W bezksiężycową noc opuszczono go z wieży na sznurze, by spróbował przemknąć się przez linie wroga.Następnego dnia w świetle wstającego słońca zobaczyliśmy tego człowieka przywiązanego do pala przed obozem.Paaluańczycy spędzili cały dzień na powolnym zabijaniu go za pomocą wymyślnych tortur.Drugi posłaniec, któremu polecono przedrzeć się do Solymbrii, zginął w podobny sposób.Po nim nie było już chętnych do takiej misji.Paaluańczycy rozpoczęli montowanie własnej katapulty, ścinając drzewa w pobliżu na jej budowę.Zaplanowany mechanizm miał być szczególnie silny dzięki długiej przeciwwadze.Postępy w jego budowie Sego-vian śledził za pomocą lunety.W Ir mieliśmy tylko jeden taki przyrząd, gdyż był to zupełnie świeży wynalazek zrobiony niedawno w jakimś mieście oddalonym na południe od Ir.Wreszcie Segovian wymruczał:- Wydaje mi się, że widzę jasnoskórego człowieka dowodzącego tymi ludźmi.To tłumaczy fakt, że ci, o których nigdy nie słyszano, by używali katapult, teraz potrafią je robić.Jeden z naszych novariańskich inżynierów uciekł do nich.Gdybym tylko mógł dostać tego drania.Nie dosłyszałem, co Segovian by zrobił owemu renegatowi, lecz być może nie chciał, bym się dowiedział.Tymczasem kontynuował:- Kierują toto na nasze główne zwierciadło.Nie ulega wątpliwości, że chcą je strzaskać, by pogrążyć miasto w ciemnościach, bo świece i lampy niewiele nam dadzą światła.Zresztą ich zapasy nie starczyłyby na długo.Szczęśliwie dla nas Paaluańczycy bądź ich novariań-ski inżynier nie byli najlepszymi fachowcami od budowy katapult.Przy pierwszej próbie uruchomienia urządzenie rozpadło się; jeden z uchwytów podtrzymujących oś, na której obracała się wyrzutnia, złamał się z potwornym trzaskiem.Belki z rozlatującej się maszyny pofrunęły na wszystkie strony, zabijając kilku Paaluańczyków.Rozpoczęto budowę drugiej, bardziej solidnej katapulty.Segovian zebrał wtedy kilkuset żołnierzy i wystąpił z propozycją, by ochotnicy zrobili wycieczkę i zniszczyli maszynę.Gdy walczyłem ze swą wstydliwością, by podnieść rękę, Segovian odezwał się do mnie:- Zdimie, potrzebujemy twej siły i twardej skóry.Nie odmówisz nam swego udziału, prawda?- Cóż - zacząłem, lecz Segovian ciągnął:- Świetnie.Czy wiesz, jak należy się posługiwać bronią ręczną używaną na tym świecie?- Nie, panie.Nikt tego ode mnie nie wymagał.- Więc musisz się nauczyć.Sierżancie Chavral, weźcie kanoniera Zdima i wypróbujcie z nim różne rodzaje broni.Wybierzcie coś najbardziej poręcznego.Poszedłem z sierżantem Chavralem na podwórzec Wieży Ardymana.Zrobiono z niego teren ćwiczeń, gdyż wewnątrz Ir nie było miejsca na nie.Plac był przepełniony.Jedną jego część odgrodzono na odległość strzału z łuku, druga służyła za plac do ćwiczenia musztry.Chavral zabrał mnie do sekcji, gdzie stało kilka grubych drewnianych pali.Próbowali na nich siły swego ciosu ludzie walczący mieczami i toporami.Tuż obok walczyli parami, w grubych ochraniaczach, wojownicy uzbrojeni w tępą broń, a inny sierżant rzucał im rozkazy i uwagi.Chavral wręczył mi szeroki miecz.- Weź dobry zamach i przymierz się do tego - powiedział, wskazując jeden z pali.- Czy tak, panie? - spytałem i zamachnąłem się.Ostrze wbiło się głęboko w pokaleczone drewno i złamało u samej rękojeści, którą dalej trzymałem w dłoni, utkwiwszy w niej tępy wzrok.Chavral skrzywił się z niezadowoleniem.- Brzeszczot musiał być pęknięty.By przyspieszyć produkcję, wiele z tej broni pozwalają wyrabiać kowalom amatorom.Spróbuj tego.Wziąłem następny miecz i jeszcze raz zamachnąłem się.Kolejny brzeszczot pękł.- Na Astis, sam nie wiesz, jak jesteś silny! - krzyknął Chavral.- Musimy znaleźć dla ciebie coś bardziej wytrzymałego.Po przeszukaniu stosu oręża wręczył mi maczugę.Była to potężna pałka o żelaznym trzonku, z głownią nabitą błyszczącymi kolcami.- Teraz przyłóż mu swoją lagą! - rozkazał mi.Przyłożyłem.Tym razem to pal trzasnął, a połamane kawałki rozprysnęły się po całym placu.- Potrzebujesz jeszcze trochę praktyki, by umieć zadawać i parować ciosy - oznajmił mi.- Wdziej ten komplet ochronny, a ja założę swój.Chavral pokazał mi, jak trzymać tarczę, zrobić fintę, paradę, kółeczko, wypad, cofnięcie czy przysiad, jak podskokiem uniknąć niskiego ciosu i tak dalej.- A teraz weźmy się do walki! - powiedział.- Dwa z trzech uderzeń na głowę bądź korpus kończą walkę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • orla.opx.pl