[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Równie dobrze moglibyśmy być w tej sali zupełnie sami.Koncentrowaliśmy się tylko na sobie.- Kilka minut temu - przypomniałem jej lekkim tonem, jakim rozmawiają starzy znajomi - sędzia Thompson mówił o ciążącym na prokuratorze obowiązku, by dowieść winy w sposób niebudzący uzasadnionych wątpliwości.Na tym polega różnica między sprawą cywilną, w jakiej brała pani udział, a sprawą karną.Prokurator musi udowodnić winę oskarżonego, ale oskarżony wcale nie musi udowadniać swej niewinności.- Wyrzuciłem ręce w górę, potrząsnąłem głową i roześmiałem się.- Nie musimy nawet prezentować żadnej linii obrony.Możemy po prostu siedzieć i przyglądać się temu, co przedstawia oskarżenie.Nie musimy powoływać własnych świadków, nie musimy przedstawiać żadnych materialnych dowodów.Ja jako obrońca mogę się w ogóle nie odzywać.Dlatego chciałbym teraz panią zapytać: Czy uważa pani, że to niesprawiedliwe, że cały ciężar związany z prowadzonym procesem spoczywa na oskarżeniu? Albo inaczej, czy sądzi pani, że to niesprawiedliwe, że oskarżenie musi dowieść winy ponad wszelką uzasadnioną wątpliwość?Była tylko jedna odpowiedź, jakiej mogła udzielić; była tylko jedna odpowiedź, jakiej ktokolwiek mógł udzielić, Ale nie odpowiedź się liczyła - najważniejsze było samo pytanie, bo przypominało jej po raz kolejny o odpowiedzialności, jaka być może niedługo na niej spocznie.- A teraz, pani DeLessandro, zadam pani pytanie, które zamierzam zadać wszystkim pozostałym kandydatom.Po raz pierwszy od początku naszej rozmowy odwróciłem od niej wzrok.Zajrzałem w oczy każdemu z przysięgłych, a potem pochyliłem się do przodu, opierając rękę o stół.- Czy pod koniec procesu - zapytałem, zaglądając w ufne oczy pani DeLessandro - po wysłuchaniu wszystkich świadków, zapoznaniu się ze wszystkimi dowodami i naradzeniu się z pozostałymi przysięgłymi wydałaby pani werdykt uwalniający mojego klienta od zarzutów, nawet gdyby uważała pani, że jest winny, ponieważ oskarżeniu nie udało się, pani zdaniem, udowodnić winy w sposób niebudzący uzasadnionych wątpliwości?Powiedział jej to sędzia, powiedziałem ja; nakazywało tak prawo.Pani DeLessandro, będąca obywatelką amerykańską zaledwie jedną trzecią swojego życia, wierzyła - jak prawie wszyscy - w absolutną świętość prawa.Nie wyobrażała sobie, by mogło być inaczej: nikt przy zdrowych zmysłach nie mógł się temu przeciwstawiać.Z ochotą, a nawet z zapałem przyznała więc, że jeśli będzie miała jakiekolwiek wątpliwości - uzasadnione wątpliwości - uwolni oskarżonego od zarzutów.Do tęgo momentu staliśmy się praktycznie dobrymi znajomymi.Rozluźniony i pewny siebie, zerknąłem na ankietę sądową, którą wypełniła.- Jak widzę, ma pani troje dzieci.Chodzą do szkoły?Clarence Haliburton miał wyraźnie dość.Zastanawiało mnie, ile czasu minie, nim zdecyduje się w końcu wnieść sprzeciw.- Wnosi pan sprzeciw? - spytał Thompson ze zdziwieniem rysującym się na pokrytej zmarszczkami twarzy.Odwróciłem się od pani DeLessandro i podniosłem wzrok, czekając na reakcję sędziego.- Przeciwko czemu, panie Haliburton? - zapytał zaciekawiony.Haliburton stał na szeroko rozstawionych nogach i z opuszczonymi luźno rękoma.- Wnoszę sprzeciw przeciwko temu, jak obrona prowadzi przesłuchanie przysięgłej.Thompson pochylił się do przodu.- Obawiam się, że będzie pan musiał sformułować wniosek nieco dokładniej.Zacisnąwszy zęby, Haliburton wbił wzrok w podłogę.- Oskarżenie wnosi sprzeciw wobec ostatniego pytania - odparł w końcu, łypiąc na sędziego spode łba.Thompson o mało nie parsknął śmiechem.- Protestuje pan przeciwko pytaniu, czy dzieci pani DeLessandro chodzą do szkoły?- Tak, Wysoki Sądzie - odrzekł Haliburton, uśmiechając się szyderczo.- Pytanie nie ma nic wspólnego z tym, czy pani DeLessandro nadaje się na przysięgłą - podjął, podnosząc głos - i pan Antonelli doskonale zdaje sobie z tego sprawę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]