[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Spojrzał na młodą kobietę, oczekując od niej pomocy.– Jestem Joseph Antonelli – powiedziałem.– A ja Susan – odparła i odeszła.– Zna ją pan? – zapytałem Graya.– Nigdy dotychczas jej nie widziałem.Na blacie koło zlewu stała otwarta butelka wina.W szafeczce znalazłem kieliszek.Nalałem wina i napiłem się.Gray wpatrywał się w swoją szklankę, lekkim ruchem nadgarstka poruszając znajdujące się w niej kostki lodu.– Zaskakujące, że nie spotkaliśmy się wcześniej.Portland nie jest zbyt wielkim miastem.– Pewnie obracamy się w innym towarzystwie – zauważyłem.Grono moich znajomych zawęziło się ostatnimi czasy tak bardzo, że prawie nikt w nim nie został i nie miałem zielonego pojęcia o świecie starych portlandzkich fortun, w którym, jak mi się wydawało, każdy robił, co chciał, nie zastanawiając się, ile to będzie kosztować.Zaakceptował różnicę między nami, jakby była czymś oczywistym.– Owszem, ale obaj znamy Almę i Horace’a.Wyrażają się o panu w samych superlatywach.Do tamtego bankietu nie słyszałem nawet o Russellu Grayu.Horace nigdy o nim nie wspominał.– W każdym razie – powiedział Gray, zmieniając temat – zdaje się, że od czasu, gdy się poznaliśmy, zaangażował się pan w całkiem interesującą sprawę.Chodzi mi naturalnie o Marshalla Goodwina.– Owszem, jestem prokuratorem – zacząłem tłumaczyć, ale Gray mnie nie słuchał.– To naprawdę niezwykłe – powiedział.– I pomyśleć, że Kristin porzuciła Conrada dla człowieka, który zamordował własną żonę!– Zna pan Kristin? – zapytałem.– Była zaręczona z jednym z moich najlepszych przyjaciół.Znam Conrada od lat.Wszyscy byli zaszokowani, kiedy zerwała zaręczyny.– Wie pan, dlaczego to zrobiła? Westchnął.– Nie jestem pewien.Chyba po prostu powiedziała mu, że zakochała się w kimś innym.– I jak to zniósł?– Conrad? Och, był dość przygnębiony.Jak każdy na jego miejscu.Ale jakoś to w końcu przebolał.– Gray wrócił do procesu.– Goodwin naprawdę zlecił zabójstwo żony? To doprawdy niepojęte.Nie potrafię tego zrozumieć.Dwukrotnie byłem żonaty i dwukrotnie się rozwiodłem.Takie rzeczy się zdarzają.Ale nie zabija się kogoś tylko dlatego, że nie chce się już z nim żyć.Nic nie trwa wiecznie.Podniósł na mnie wzrok.– To zabrzmi okropnie, wiem.Ale kiedy Kristin zerwała zaręczyny, ucieszyłem się ze względu na nich oboje.Uważałem, że zależało jej tylko na pieniądzach Conrada.Kiedy wyszła za Goodwina, to chyba dowodziło, że pieniądze, mimo wszystko, nie są dla niej najważniejsze.– A co jest?– Miłość, rzecz jasna.A co innego?– Tak – powiedziałem.– Właśnie.Co innego?Otworzyły się drzwi i weszła służąca z tacą pełną brudnych naczyń.Wlałem sobie do kieliszka resztę wina z butelki, a kiedy znów odwróciłem się do Graya, już go nie było.Zobaczyłem go później przy wyjściu, stał w drzwiach i żegnał się z Almą.Pocałowała go w policzek tak samo, jak mnie, a potem poczekała w drzwiach, aż zniknął.Pół godziny później rozeszli się prawie wszyscy.Pomogłem Horace’owi przesunąć stół na zwykłe miejsce, a potem usiedliśmy i zaczęliśmy dopijać resztki alkoholu.Po chwili weszła Alma.– To było wspaniałe przyjęcie – powiedziała sennie, stanęła przy Horasie i położyła mu ręce na ramionach.Kiedy dotarłem do domu, dochodziła już czwarta, wypiłem za dużo, żeby zasnąć.Rozebrałem się i wziąłem długi gorący prysznic, po czym owinąłem się szlafrokiem, zaparzyłem sobie kubek kawy i poszedłem do biblioteki.Siedząc za biurkiem, rozmyślałem o tym, co mimochodem powiedział Russell Gray.Że nic nie trwa wiecznie.Z jaką łatwością przyjął prawdziwość tego założenia.Przede mną leżał tom Arystotelesa, który zgłębiałem od miesięcy, często z trudem docierając do sensu słów napisanych ponad dwa tysiące lat temu.Pewne rzeczy trwają dłużej od innych.XIW bibliotece Leopolda Rifkina znajdują się między innymi liczne tomy dzieła Diodora, urodzonego na Sycylii obywatela rzymskiego, który w stuleciu poprzedzającym narodziny Chrystusa poświęcił trzydzieści lat życia na spisanie historii świata.Gdzieś na początku stwierdza on, że jedynie starożytni Egipcjanie wiedzieli, jak uchronić prawo przed skandalicznymi manipulacjami adwokatów.Wszystkie fazy procesu karnego prowadzone były w ciszy, za pomocą pisma.Na koniec, po rozpatrzeniu wszystkich dokumentów, sędzia bez słowa stawiał znak Prawdy na jednym z wniosków.Według Diodora Egipcjanie byli przekonani, że gdyby adwokatom pozwolono mówić, ci niechybnie zaciemniliby sprawę i utrudnili wydanie sprawiedliwego wyroku, ponieważ znają oratorskie sztuczki i ich tajemniczą siłę, a łzy oskarżonego sprawiłyby, że niejeden zapomniałby o nieugiętości praw i surowości prawdy.W Egipcie krzywoprzysięstwo było karane tak jak morderstwo: śmiercią.Siedząc w słoneczny letni dzień w małej salce sądowej na szóstym piętrze, czekałem, aż obrona skończy przesłuchanie pierwszego kandydata na przysięgłego, i zastanawiałem się, co pomyśleliby o tym Egipcjanie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]