[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wte­dy ona bied­na, wi­dząc, że jej nie zro­zu­mia­łam, lub są­dząc, że nie zga­dzam się, za­mknę­ła oczy i opu­ściw­szy rę­ce, le­ża­ła dłu­gą chwi­lę bez ru­chu; od­stą­pi­łam od łóż­ka, by siąść tro­chę dla wy­po­czyn­ku.Po nie­ja­kim cza­sie, Ce­li­na otwo­rzy­ła oczy, a ski­nie­niem rę­ki przy­wo­ław­szy mnie i Ada­ma, znów wska­za­ła ge­stem i wy­raź­niej niż przed­tem, że­by­śmy so­bie rę­ce po­da­li; ja za­czę­łam te­raz do­pie­ro ro­zu­mieć jej ży­cze­nie, a gdy onie­mia­ła i nie­ru­cho­ma ze wzru­sze­nia i bó­lu sta­łam nie pod­no­sząc rę­ki, Adam rzekł: „To ostat­nia wo­la umie­ra­ją­cej” — na ko­niec po­da­łam mu rę­kę w mil­cze­niu — ona krzyż na­kre­śli­ła pal­cem na spo­jo­nych dło­niach na­szych i wkrót­ce sko­na­ła.Tak zo­sta­łam za­rę­czo­ną z Mic­kie­wi­czem.Nie po­tra­fię skre­ślić uczuć, ja­kie mną w owej chwi­li mio­ta­ły; po­wiem tyl­ko, iż przy­ję­łam ja­ko wo­lę Bo­ga tą no­wą, a tak nie­spo­dzie­wa­ną dla sie­bie przy­szłość i uwa­ża­łam od­tąd zwią­zek mój z Ada­mem ja­ko świę­ty dla sie­bie obo­wią­zek.Zo­fia Szy­ma­now­skaW War­sza­wie, 10 paź­dzier­ni­ka 1858 ro­kuZe­staw­my po­krót­ce fak­ty i oko­licz­no­ści zwią­za­ne z tą re­la­cją, a mo­że­my so­bie od­two­rzyć ta­ki stan rze­czy.Po­mię­dzy Ce­li­ną Mic­kie­wi­czo­wą a „sio­strą” Ksa­we­rą Dey­bel miesz­ka­ją­cą w do­mu Ada­ma by­ły przez wie­le lat tar­cia, któ­rych śla­dy znaj­du­je­my za­rów­no w li­stach Mic­kie­wi­cza, jak w za­pi­skach Gosz­czyń­skie­go.Zo­fia po­dzie­li­ła za­pew­ne nie­chęć sio­stry.Wła­dy­sław Mic­kie­wicz w swo­im Ży­wo­cie mó­wi o Zo­fii Szy­ma­now­skiej, iż „nie­przy­go­to­wa­na do ro­li, któ­rej się pod­ję­ła, nie by­ła też w sta­nie spra­wie­dli­wie oce­nić oto­cze­nia po­ety.Gor­szy­ła się ob­dar­ty­mi emi­gran­ta­mi, któ­rzy Ada­ma i Ce­li­nę na­zy­wa­li bra­tem i sio­strą.Ję­zyk spra­wy był jej naj­zu­peł­niej ob­cy.Z oba­wą przy­stę­po­wa­ła tak do sa­me­go po­ety, jak do je­go żo­ny”.Ale rów­no­cze­śnie czy­ta­my w li­ście Ce­li­ny Mic­kie­wi­czo­wej do sio­stry He­le­ny Ma­lew­skiej (czer­wiec 1851) to świa­dec­two:Trud­no ci wy­ra­zić, mo­ja He­le­no, ja­ką dla mnie po­cie­chę mieć przy so­bie ta­ką mi­łą i do­brą, i peł­ną po­świę­ce­nia isto­tę jak Zo­sia, któ­ra ro­zu­mie na­sze po­ło­że­nie i w tym tę­sk­nym ży­ciu, ja­kie pę­dzi­my, roz­czu­la swo­ją swo­bo­dą i uprzy­jem­nia ta­len­tem.Te bar­dzo sprzecz­ne re­la­cje po­da­ne tuż obok sie­bie.Bo też ca­ła ta bro­szu­ra Wła­dy­sła­wa Mic­kie­wi­cza pt.Mo­ja mat­ka jest cią­głym la­wi­ro­wa­niem wśród te­ma­tów, o któ­rych wi­docz­nie mó­wić mu jest trud­no.Ro­zu­mie­my i sza­nu­je­my te trud­no­ści, ale po cóż mu czy­nić się dzie­jo­pi­sem spraw, o któ­rych nie chce czy nie mo­że po­wie­dzieć praw­dy?Obec­nie, kie­dy ma­my ską­d­inąd klucz do tych nie­do­mó­wień, ro­zu­mie­my je o wie­le le­piej; mi­mo to po­zo­sta­ją one wciąż bar­dzo ta­jem­ni­cze.W Ży­wo­cie Ada­ma Mic­kie­wi­cza cy­tu­je Wła­dy­sław Mic­kie­wicz ustęp z pa­mięt­ni­ka Zo­fii Szy­ma­now­skiej, któ­ry był w je­go rę­kach.Cy­tat ten mu­si po­cho­dzić z owej dru­giej czę­ści, któ­ra prze­pa­dła bez wie­ści.Wi­dzi­my tam ob­raz prze­mia­ny, ja­ką Zo­fia prze­cho­dzi­ła:.za­czę­ło się bu­dzić u mnie ja­kieś żyw­sze dla ro­dzi­ny Mic­kie­wi­czów uczu­cie.Naj­przód co­dzien­ne wi­dy­wa­nie Ada­ma, słu­cha­nie go wy­wie­rać po­czę­ło na mnie wpływ ko­niecz­ny.Kto po­znał bli­żej Mic­kie­wi­cza, wie, ile ra­zem mą­dro­ści, do­bro­ci, czu­cia głę­bo­kie­go znaj­do­wa­ło się w je­go roz­mo­wie naj­prost­szej na po­zór.Słu­cha­jąc go, co­raz wię­cej uczu­wać za­czę­łam, że spo­sób mój ży­cia obec­ny jest ja­kiś nie­nor­mal­ny, że znaj­du­jąc się bli­sko ta­kie­go czło­wie­ka, mo­ją po­win­no­ścią ja­ko Po­lki i isto­ty my­ślą­cej jest sta­rać się ko­rzy­stać ze świa­tła je­go, a ja prze­ciw­nie do­tąd nie­ja­ko za­sła­nia­łam oczy przed tym świa­tłem.Na­stęp­nie i z sio­strą ob­co­wa­nie zmie­ni­ło pierw­sze mo­je dla niej uczu­cie: im dłu­żej z nią by­łam, tym wy­raź­niej wy­czy­ty­wa­łam na twa­rzy jej wy­ry­te cier­pie­nia: wi­dzia­łam też, jak z wy­si­le­niem cho­dzi­ła ko­ło do­mu, by o ile moż­no­ści peł­nić obo­wiąz­ki mat­ki i żo­ny, a wid­no by­ło, że jej sił nie sta­wa­ło, a ni­g­dy skar­gi od niej nie sły­sza­łam na los tak cięż­ki.Ten ustęp z za­gi­nio­nej czę­ści pa­mięt­ni­ka nie bu­dzi chy­ba prze­świad­cze­nia, aby ca­ły pa­mięt­nik miał być plot­kar­skim pasz­kwi­lem — za ja­ki go, nie­po­ję­tą „me­to­dą na­uko­wą”, ten czy ów cze­lad­nik brą­zow­ni­czy24 chce — na nie­zna­ne! — przed­sta­wić.Ale — pi­sze Wła­dy­sław Mic­kie­wicz — pan­na Zo­fia te­go czul­sze­go uspo­so­bie­nia nie roz­cią­ga­ła by­naj­mniej do przy­ja­ciół Ada­ma.Kil­ku z nich wpraw­dzie u niej ła­skę zna­la­zło, in­nym wy­po­wie­dzia­ła woj­nę, pró­bu­jąc ich z do­mu wy­da­lić i wy­obra­ża­jąc so­bie, że tym wy­świad­czy usłu­gę i szwa­gro­wi, i sio­strze.Cho­ciaż szcze­rze od­da­na i pa­ni Ce­li­nie, i jej dzie­ciom, wpływ jej czę­sto mą­cił spo­kój do­mo­wy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • orla.opx.pl