[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Już mówiła z królową o tym że chce odwiedzić rodziców (les oiseaux de mer[82]); szelmeczka i królowę myśli wystrychnąć na dudka!Co się tyczy listów pani Zamoyskiej z Paryża, teczka z archiwum Czartoryskich niewiele już daje nowego: cały prawie ten materiał ogłoszony był przez Kluczyckiego w Acta historica.Dwa czy trzy niedrukowane dotąd listy nie zawierają nic szczególnie ciekawego.Jeden świadczyłby o dobrym sercu Marysieńki, ponieważ opisuje nader obszernie ostatnie chwile i śmierć jednego z nielicznych jej oddanych dworzan, p.Stawskiego, którego usługi wielce ceniła.„Umarł jak święty” — pisze na wstępie, a pod koniec listu dowiadujemy się, że wyzuł matkę i siostrę ze wszystkiego, co by im mogło przypaść w spadku po nim, wszystko kazał spieniężyć i obrócić na msze na swoją intencję.Święty, w istocie.Co zaś do listów z wdowiego okresu, są one przeważnie bardzo zniszczone, doświadczone ogniem i wodą.Pisane są do wojewodziny Sieniawskiej z domu Lubomirskiej, przeważnie w interesach, których likwidacja dla osiadłej już na stałe we Włoszech królowej była nader utrudniona.Omówimy tę korespondencję we właściwym momencie biografii Marii Kazimiery.VIII.À Paris!.À Paris!.Jest w operze Manon duet Manon Lescaut z kawalerem des Grieux, kiedy młoda dziewczyna uprowadza z sobą zakochanego kawalera.Za chwilę pomkną do Paryża, miasta rozkoszy, miłości i szczęśliwego incognito.I co kilka taktów, w ustach Manon powtarza się zmysłowo, kusząco, na niskich tonach oparty refren: À Paris!.à Paris!.Sobieski kawalerem des Grieux? Jeszcze jedno paradoksalne skojarzenie!To pewna, że Sobieski znajduje się na niebezpiecznym zakręcie życia.Rzucić wszystko, spieniężyć, co się da, ze swoich majątków, kupić jakąś posiadłość w okolicach Paryża lub na południu Francji i tam żyć z ukochaną, oto miraże, jakimi go wabi niebezpieczna Manon.Ale życie nie jest operą, nawet kiedy bohaterowie chodzą w kostiumach.Dlatego cała ta niedoszła przygoda, oglądana z bliska, znów wydaje się bardziej skomplikowana.Wyjazd pani wojewodziny odbył się nagle i w warunkach nieco skandalicznych.Przynajmniej tak go sobie w Polsce interpretowano.„Bez woli i wiadomości swego męża — notuje pod datą 7 maja 1662 r.współczesny Latopisiec Joachima Jerlicza — wziąwszy zły umysł i radę, zabrawszy dostatki i skarb, złoto, srebro, klejnoty, pieniądze, o których powiadano być miało 70 000, podmówiwszy sługę starszego i innych pacholąt do kilkunastu, ujeżdża do cudzej ziemi pod niebytność samego p.wojewody, który na sejmie bawił się w Warszawie.Lepiej było w domu się ożenić ze szlachcianką jaką polską, zdrowiej by było i pożyteczniej i każdemu takowemu dobrze taką żonkę pojmować rozpustnemu”.Jeszcze większym skandalem gruchnęła po Polsce wiadomość, że, wyjeżdżając, zarząd nad dobrami, jakie miała w darze od małżonka, poruczyła wojewodzina, z wyłączeniem męża, p.Sapieże i — p.Sobieskiemu, którego stosunki z p.Zamoyską od dawna nie były tajemnicą.Nieco przed wyjazdem, omal nie osiągnęła tego, aby ją mąż uczynił — w słabym momencie — generalną spadkobierczynią; ale jakoby zapobiegli w porę temu krewni.W każdym razie wyjazd ten, mimo iż dość gwałtowny, nie ma charakteru rozstania.Pani Zamoyska proponowała nawet mężowi, by z nią wyjechał: nie chciał.Nawet w Paryżu, prowadząc wytrwale swój plan ściągnięcia do Francji Sobieskiego, Marysieńka nie rezygnuje z przewag, jakie jej mogło dać stanowisko princesse de Zamość[83].Zaopatrzywszy się w pieniądze, dbała o reprezentację.Miała piękną karetę, dwóch paziów, wspaniałą liberię.Wielką jej ambicją było zdobycie „taburetu” u dworu, uważała, iż honor ten przynależy małżonce księcia Zamoyskiego.Przez królowę polską zabiegała, aby jej przyznano tytuł diuszessy.Ale ceremoniał Ludwika XIV był nieubłagany; nie kwapiono się z uksiążęceniem żony szlachcica, którego tytuł nawet w Polsce był nieco fantazyjny.Nieostatni raz miała się obić Marysieńka o twardy opór francuskiej etykiety; ale w przyszłości miało to wydać następstwa o wiele poważniejsze.Szczegóły pobytu Marysieńki w Paryżu, plany jej i zamiary znane nam są dość dokładnie z listów, jakie Astrea pisała do swego Celadona.Przede wszystkim, wciąż w tych listach roztrząsa się sprawę nabycia na imię Sobieskiego jakiejś znacznej posiadłości we Francji.„Radabym przecie, szebysz mi W.M.oznaymił, jeszeli continuiesz[84] dans la pensée d’aquérir du bien ici[85]”, pisze z polska po francusku natychmiast po przyjeździe.(Pisząc z Paryża, Marysieńka używa więcej zwrotów polskich).O ile się nie odmienił i o ile ma sumę gotową, jest teraz okazja nabycia pięknych majątków, które kiedy indziej byłyby droższe.Ale „podobno Naiasznisza jusz odminiła fantazię jego, bo pewnie iusz nie dba o l’Aurore[86], quand on l’on lui offre une belle[87] stworzenie et avec tant d’avantage[88]”.Aby zdopingować jego brak decyzji, donosi mu Jutrzenka, że nie znajdują jej w Paryżu tant chienne jak się obawiała, że się uczy tańczyć, śpiewać i grać na gitarze, że metr[89] tańca bardzo ją chwali, że figura jej — wbrew jej obawom — bardzo się tu podoba.Listy idą do Polski jeden po drugim.Jak widzieliśmy, wypróbowanym sposobem Astrea prześladuje swego Celadona, że się musiał odmienić; ale równocześnie nawiązuje kontakt między nim a swoją rodziną, stawiając go niejako w roli oficjalnego konkurenta.Wyraża mu uprzejmie słowa od ojca, który „za nią szaleje”.(Pamiętajmy, że pani Zamoyska dopiero pierwszy raz ujrzała rodziców, których opuściła będąc dzieckiem, a miłość jej do tak późno poznanego — i przez plotkę kwestionowanego — ojca miała być najgłębszym może i najszczerszym jej uczuciem).Uważa, że byłoby na miejscu, aby Sobieski napisał do jej ojca, iż pragnąłby go poznać i pozyskać jego sympatię.Może — tak go poucza — mówić z szacunkiem o uczuciu, jakie powziął do niej od chwili poznania i o chęci zbliżenia się do jej rodziny.Niech pisze sam, bez niczyjej pomocy (to bezpieczniej): pisze bardzo dobrze po francusku, może jej wierzyć.Ostrzega, że la giroutte (królowa) łudzi Sobieskiego nadzieją wysłania go do Paryża, aby uzyskać od niego pewne usługi, a kiedy ich dopełni, odłoży się rzecz na czas nieograniczony.A powinna była wysłać tu Sobieskiego; nawet się dziwią na dworze, że nie przyjechał z powinszowaniem urodzin Delfina.Co do niej, chciałaby tego, bo musi się dowiedzieć od niego niezmiernie ważnej rzeczy pour l’établissement de la Rose et de Silvandre[90].Te słowa stawiają rzecz na zdecydowanym gruncie, a jeszcze bardziej ta przestroga: „Przestrzegam, aby myszlicz tu á des aquisitions[91], bo pan ociec powiada, sze już szadnem sposobem mię stąd nie chce wypuszczicz, by nie wiem co”
[ Pobierz całość w formacie PDF ]