[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.53Przez ostatnią dobę Nasser latał jak kot z pęcherzem: musiał nakłonić siostrę do wynajęcia magazynu na zachodnim Manhattanie, pójść do garażu w Sunset Park, gdzie w nocy mieszał chemikalia, o szóstej rano iść do pracy i jeździć przez dwie zmiany, na koniec wrócić do maleńkiego mieszkania nad postojem taksówek, żeby się przespać.Kiedy wszedł, wycieńczony tak, że z trudem widział na oczy, czekali na niego Jusuf i doktor Ahmed.- Co się stało? - spytał Jusuf.- Żona przekazała mi wiadomość, że musisz ze mną rozmawiać.- Tak, szejku, dzwoniłem.- Nasser padł na przeżarty przez mole materac, leżący na brudnej podłodze przy drzwiach do kuchni.Boże, jak nienawidził mieszkać w tej nędznej ciasnej dziurze z doktorem! Nienawidził maleńkich pokoików o cienkich ścianach, łuszczącej się ze ścian niebieskiej farby, szalejących w piecu myszy, nieustannego hałasu za oknami, unoszącego się w powietrzu smrodu tytoniowego dymu i walącego z parteru odoru salsy.Mieszkało się tu nie lepiej niż w obozie dla uchodźców.Dlaczego Amerykanie się nie buntowali?- Był u mnie policjant - zaczął.- Potem rozmawiał z moją siostrą i wypytywał, co robiła w dniu wybuchu hadduta pod autobusem.Doktor syknął i zaczął się szarpać za brodę.- Ya habelal - wykrzyknął.- Dlaczego nic nie powiedziałeś wcześniej? Kwan a bou.Chcesz nas posłać do więzienia?- Nie, szejku.- Nasser próbował podnieść ręce, lecz był zbyt zmęczony.- Chciałem powiedzieć wcześniej, ale nie mogłem do ciebie dotrzeć, więc pracowałem.Zdawało mi się, że zaczyna nam brakować czasu.Jusuf oparł się o piec, próbując zachować spokój i udawać, że panuje nad sytuacją.- Co mu powiedziałeś? Co powiedziała mu twoja siostra?- Oboje nic nie powiedzieliśmy.- Nasser zaczął rozwiązywać buty, lecz zaraz zrezygnował.- Powiedziała, że była ze mną, a ja, że byłem z nią.Nie ma więc problemu, pomyślałem jednak, że będzie lepiej, jak się o tym dowiecie.Jusuf i doktor wpatrywali się w siebie bez słowa.W mieszkaniu obok dyspozytor firmy taksówkowej przyjmował zgłoszenia i wydawał dyspozycje.Obwody miasta zamykały się i przepuszczały prąd.- Chyba będziemy musieli zmienić plan - powiedział szybko, choć spokojnie doktor Ahmed i zaczął kuśtykać wokół materaca.Nasser wodził za nim oczami, zauważając, że doktor wykonuje wszystkie ruchy nie dwa, lecz trzy razy szybciej niż należy.Jakby całkiem stracił cierpliwość do świata.- Jest coś, o czym myślę od jakiegoś czasu - powiedział, strzelił palcami i wytarł nos chustką.- Ponieważ tu chodzi o dżihad, dżi-HAD, DŻIHAD, DŻIHAD! Jasne? - Wzniósł głos na niebotyczne wyżyny, gwałtownie zatrzymał się przed Nasserem i płonącymi oczami patrzył przez niego na wylot.- To znaczy.- Do Nassera zaczynało docierać, że rozpoczyna się jego podróż.- Nie wystarczy powiedzieć, że jest się sercem za dżihadem.- Doktor znów zaczął krążyć wokół materaca, podkreślając słowa gestami.- Dżihad to coś, co trzeba wprowadzać w życie.W imię miłości do Allaha, niech jego imię będzie błogosławione, należy dokonywać dla dżihadu czynów! Nie obchodzą go twoje modlitwy.Nie interesuje go haj.To najniższy poziom wiary.Allah szanuje działania.Aby pokazać, że wierzysz naprawdę, musisz podjąć dla Boga ryzyko.- Allahu akbar! - Jusuf oparł się o piec i szybko wsunął pod język pigułkę nitrogliceryny.Od ostatniego spotkania z imamem wyglądał źle i niezdrowo - miał ciemne kręgi pod oczami.Ale doktor Ahmed dopiero się rozgrzewał.- Powiedzieć ci, kiedy czułem największą bliskość z Bogiem? - Znów stanął.Nachylił się nad Nasserem i wyciągnął do niego palec.- Było to w czasie świętej wojny w Afganistanie, gdy jechałem na osiołku z lewą nogą niemal oderwaną przez minę przeciwpiechotną.Tak jest! - Podwinął nogawkę, pokazując biegnącą od kostki do kolana okropną bliznę o popalonych brzegach.- Za każdym razem, kiedy wpadaliśmy w dziurę, a ból szalał, jakby wbijano mi zęby w serce, dziękowałem Allahowi, który daje i odbiera życie, że mnie oszczędził.- Inszallah.- Jusuf dotknął swej blizny na klatce piersiowej.Doktor Ahmed jeszcze bardziej zbliżył się do Nassera.- Święta księga uczy, żebyśmy wątpili w istnienie cudów.Wiesz o tym, prawda?- Oczywiście - odparł Nasser, manipulowany, ale niezdolny to przerwać.- Uczymy się, że wola Boga nie objawia się przez takie sztuczki jak zamiana wody w wino, ale pod postacią słońca, księżyca, krów na polach i śpiewających w drzewach ptaków.- doktor ujął go za ramiona, przez sekundę popatrzył za Nassera - śmiejących się w żłobku dzieci.To są znaki łaski Allaha.- Allahu akbar! - zawołał Jusuf słabym głosem, dochodzącym jak gdyby z innego pokoju.Istniał tylko doktor.Klęczał na jednym kolanie przed Nasserem, patrzył mu prosto w oczy, próbując dotrzeć do niego starannie dobranymi słowami.- Na wojnie nauczyłem się, że znakiem potęgi Boga jest także śmierć.To, co studiowałem na uniwersytecie w Kairze, doktorat z psychologii, wszystkie protesty przeciwko szachowi, w których uczestniczyłem w Teheranie, były niczym w porównaniu z pierwszym w moim życiu widokiem ginącego człowieka.Stałem nad nim, strzeliłem mu w serce i patrzyłem, jak ucieka z niego życie.Był to rosyjski żołnierz.Rozmawiałem z nim - zapytałem, ile ma dzieci, a potem patrzyłem, jak przechodzi ze świata żywych do świata umarłych.I wiesz co? Kiedy życie z niego uszło, poczułem potęgę Boga.Ponieważ tylko Bóg może tak dużo odebrać.Był to taki sam znak jego łaski jak ptaki, krowy czy dzieci.Gdyby tak nie było, nie dopuściłby do tego.Rozumiesz?- Tak.Rozumiem.Nasser zaczął kiwać się w przód i w tył, drżąc na całym ciele.Nie wiedział, czy powodem jest zmęczenie czy napięcie ostatnich dni, ale czuł się jak wydrążony od środka i wypchany słowami doktora.- Dlatego dokonamy zmiany planów.- Doktor powoli wstał i oparł się o połamane metalowe krzesło.- Cele pozostaną te same, pójdziesz do szkoły z had-duta.Tyle tylko że zamiast bomb z paliwa, które wykorzystamy do większych hadduta, pójdziesz tam z dynamitem.I nie będzie zapalnika.- Nie rozumiem.Nagle w pokoju zapadła grobowa cisza, dyspozytor przestał rozmawiać, powietrze zrobiło się ciężkie.Jusuf zakaszlał w dłoń, a doktor Ahmed odwrócił głowę.Zbliżał się ostatni przystanek w podróży - w głębi serca Nasser zawsze wiedział, że ten moment nadejdzie.- Będziemy mieli męczennika, przyjacielu - powiedział doktor.Dotknął brody, oczu, nosa i uszu.- Zostałeś wybrany.Jusuf podszedł, ukląkł przy Nasserze, położył mu dłoń na plecach i zaczął szeptać do ucha.- To wielka okazja, przyjacielu.Zostaniesz w niebie nagrodzony siedemdziesięcioma dziewicami, a gdy powrócisz do domu, będziesz uznany za bohatera.W twojej wiosce wyprawi ci się wspaniały pogrzeb, na który przybędą tysiące ludzi, dzieci otrzymają twoje zdjęcia, żeby pamięć o takim bohaterstwie nigdy nie zginęła.- Allahu akbar! - powiedział doktor, zbliżając się tak, że niemal dotykał Nassera nosem.- Wszyscy będą ku twej pamięci śpiewać: NASZĄ KRWIĄ! NASZYMI DUSZAMI! POMŚCIMY GO! Zostaniesz shaheen.Ponieważ ci niewierni tego najbardziej się boją.Bardziej niż wysadzenia mostu albo tunelu.Najbardziej boją się myśli, że mogą się w ich kraju pojawić ludzie-bomby, gotowi zginąć, zabierając ze sobą setki ludzi.Tego - bez względu na to, jak będą się starali - nie powstrzymają.Odbierze im to spokój.Osaczyli go z obu stron.Doktor pochylał się, a Jusuf dalej klęczał i natarczywie szeptał mu w ucho.- Twoja rodzina będzie dumna
[ Pobierz całość w formacie PDF ]