[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pocz¹tkowo myœla³a, ¿e obie mamy gdzieœ jechaæ, wiêc radoœnie przytuli³a siê domnie, a reszcie rodziny powiedzia³a „pa, pa".Byli tak samo otêpiali jak ja.Rodzice adopcyjni czekali w samochodzie i nic nie mówili.By³am im za towdziêczna.Nie istnia³y s³owa, które by mnie mog³y pocieszyæ.Kiedy nowa matkawyci¹gnê³a rêce po moje maleñstwo, serce podesz³o mi do gard³a.Chcia³am uciecz dzieci¹tkiem, ale nogi odmówi³y mi pos³uszeñstwa.Maleñstwo zorientowa³o siê, ¿e siê je zabiera ode mnie, i zaczê³o krzyczeæ.Serce mi siê kraja³o.Samochód odjecha³, a ja sta³am nieporuszona.Wizja mojejnajdro¿szej dziewczynki, p³acz¹cej i wyci¹gaj¹cej do mnie r¹czki, pali³a miduszê.Za³amana pobieg³am do domu.Ten pal¹cy obraz mia³ mnie drêczyæ przeznastêpne miesi¹ce.Wszystko w domu przypomina³o mi o niej — pianino, przy którym uwielbia³a siadaæi udawa³a, ¿e jest doros³a, kojec pe³en zabawek, ³Ã³¿eczko z pust¹ butelk¹.Anajbardziej — cisza.Po trzech miesi¹cach nie mog³am tego d³u¿ej znieœæ i zaczê³am modliæ siê doBoga, by mi j¹ zwróci³.Wspomnienia by³y zbyt œwie¿e i zbyt bolesne, byjakiekolwiek pocieszenie by³o mo¿liwe.Nikt o niej nie mówi³, ale wiedzia³am,¿e Joe i dzieci równie¿ cierpi¹; by³a potrzebna nam wszystkim.Wreszcie którejœnocy, kiedy ju¿ zupe³nie siê za³ama³am uœwiadomiwszy sobie, ¿e jej nieodzyskamy, zaczê³am siê modliæ za rodzinê, która j¹ zabra³a.Prosi³am Boga, byich pob³ogos³awi³, tak by mogli uczyniæ j¹ szczêœliw¹.Prosi³am Go tak¿e, bypomóg³ naszej malutkiej zaakceptowaæ nowe otoczenie i odnaleŸæ radoœæ i spokój.Modli³am siê z ca³ego serca.W koñcu powiedzia³am sobie, ¿e wszystko jest wrêku Boga, i zapad³am w sen.Kilka godzin póŸniej obudzi³ mnie zwiastun ze œwiata duchowego, którypowiedzia³, ¿e niedobrze siê dzieje z moim dzieci¹tkiem i ¿e bêdzie mi onozwrócone.Przedtem otrzymam telefon, w którym mój rozmówca powie: „Mam dwiewiadomoœci — dobr¹ i z³¹".Przez resztê nocy nie zmru¿y³am oka.Nie wychodzi³amz domu ca³e nastêpne dwa tygodnie.Za ka¿dym razem, kiedy dzwoni³ telefon,bieg³am myœl¹c, ¿e to w³aœnie ten zapowiedziany przez zwiastuna.Opowiedzia³amo nim Dorothy, ale nie mog³am siê zdobyæ na to, by opowiedzieæ o tym pozosta³ymcz³onkom rodziny, nawet Joe nic nie wspomnia³am.Wydawa³o mi siê, ¿e i taknadu¿y³am ich cierpliwoœci.Któregoœ dnia wczeœnie rano poderwa³ mnie dzwonek telefonu i us³ysza³ambezbarwny g³os mówi¹cy:„Betty, tu Ellen.Mam dwie wiadomoœci—dobr¹ i z³¹".Usiad³am na ³Ã³¿ku izawo³a³am: „Zaczekaj! Zaczekaj chwilkê!" Zosta³am wyrwana ze snu, wiêcmyœla³am, ¿e nadal œniê.Wygramoli³am siê z ³Ã³¿ka i spojrza³am w lustro, by siêupewniæ, ¿e to dzieje siê naprawdê, po czym z³apa³am za s³uchawkê ipowiedzia³am: „W porz¹dku.S³ucham ciê".Serce wali³o mi tak mocno, ¿e czu³amjego pulsowanie w bêbenkach.Ellen wyjaœni³a, ¿e moje maleñstwo jest wszpitalu.„Nie przystosowa³a siê do nowej rodziny — mówi³a — i ca³y czasp³acze.Ty by³aœ jej mamusi¹ przez dziesiêæ miesiêcy i ona ciebie szuka".Potem doda³a, ¿e nieustanny p³acz dziecka tak bardzo z³oœci³ rodziców, i¿pewnej nocy po pijanemu pobili j¹ i zrzucili ze schodów.Dziecko zosta³o wtedyzabrane do szpitala i tam pozostawione.Od dwóch tygodni jest w krytycznymstanie.Nie reaguje na lekarstwa i lekarze orzekli, ¿e bêd¹c w takim stanieemocjonalnym mo¿e w ogóle nie wyzdrowieæ.Na koniec Ellen powiedzia³a: „Betty,w tobie nasza ostatnia nadzieja.Wiemy, ¿e to wielka proœba, ale mo¿e mog³abyœj¹ wzi¹æ z powrotem na jakiœ czas, przynajmniej dopóki jej siê nie polepszy?"Zrobi³o mi siê s³abo, zaczê³am spazmatycznie chwytaæ powietrze.„Mogê zadzwoniædo ciebie za chwilê?" — zapyta³am.By³o wpó³ do ósmej i Joe pojecha³ ju¿ dopracy.Podbieg³am do schodów i zaczê³am zwo³ywaæ dzieci.Powiedzia³am im, ¿emam wspania³¹ nowinê, ale nie mog³am nic wiêcej z siebie wydusiæ, gard³o mia³amœciœniête, s³owa nie mog³y przejœæ mi przez usta.Dzieci obst¹pi³y mnie przytelefonie i s³ucha³y, jak próbowa³am opowiedzieæ Joe, co siê sta³o.Powiedzia³,¿e zaraz bêdzie w domu.Jego g³os by³ bardziej spokojny ni¿ mój, i to doda³o miotuchy.Poczu³am, ¿e znowu od¿ywam, i wtedy uœwiadomi³am sobie, ¿e jeszcze nieda³am Ellen odpowiedzi — podekscytowana przerwa³am rozmowê.Wykrêci³am jejnumer i nagle wpad³am w panikê na myœl, ¿e mo¿e Ÿle j¹ zrozumia³am.Co bêdzie,jeœli wszystko oka¿e siê pomy³k¹? Kiedy odebra³a telefon, poprosi³am j¹, by miwszystko jeszcze raz powtórzy³a.Spe³ni³a moj¹ proœbê i doda³a, ¿e w³aœnie lecido miejscowoœci, w której zostawiono dziecko.Chcia³am lecieæ razem z ni¹, aleodpar³a, ¿e to nie by³oby w³aœciwe.Powiedzia³a mi jednak, gdzie siê dzieckoznajduje, wiêc gdy tylko od³o¿y³a s³uchawkê, wykrêci³am numer biura podró¿y, byzarezerwowaæ sobie miejsce w tym samym samolocie.Zadzwoni³am do niej jeszczeraz i powiedzia³am, ¿e lecimy razem.Oci¹gaj¹c siê obieca³a mi, ¿e spotka mniena lotnisku.W porcie docelowym mia³ na nas czekaæ pracownik socjalny zdzieckiem.Lot by³ bardzo d³ugi i gdy tylko opuœci³yœmy samolot, pobieg³am dohali przylotów, by szukaæ swojego dzieci¹tka.Wiedzia³am, ¿e pracownikiem socjalnym jest mê¿czyzna, szuka³am wiêc samotnegomê¿czyzny z dzieckiem.Myœla³am, ¿e oszalejê, kiedy nie mog³am ich znaleŸæ.Doskonale wiedzia³am, jak dziecko wygl¹da, wiêc dlaczego nie mog³am go znaleŸæ?Wreszcie spostrzeg³am ich w jakimœ miejscu, ale dziecko na rêkach mê¿czyzny wniczym nie przypomina³o tego, które mia³am w pamiêci.Mimo to wiedzia³am, ¿e tow³aœnie ono.„To moja dziecina!" — us³ysza³am w³asny krzyk, gdy bieg³am donich
[ Pobierz całość w formacie PDF ]