[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Właścicielem jest mój ojciec i, między nami mówiąc, my posiadamy większość akcji.- Dlaczego więc spółka nazywa się Avenger? - spytała Sarah.- Ponieważ podczas mojego pobytu w Stanach udało mu się zmusić mojego ojca, by zgodził się na tę głupotę i mianował go dyrektorem.„To do niego podobne” - pomyślała Sarah.Claudia tymczasem ciągnęła:- Lecz ten hotel będzie prowadzony tak, jak ja zechcę, i nikt nie będzie mi się do tego wtrącał.Nawet Garry.Zwalniam cię.Jestem jednak wielkoduszna i jeśli chcesz uratować twarz, możesz powiedzieć An-drew, że odchodzisz dobrowolnie z powodów osobistych.Usłyszawszy to, Sarah poczuła, że ziemia usuwa się jej spod stóp.Zdołała tylko zapytać:- A co ze zniszczeniami w twoim biurze?- Zostaw to mnie.Powiedz tylko Blairowi, że odchodzisz.Po tym pokazie złości Sarah pobiegła szybko sprawdzić, czy spaniel jest bezpieczny.Otworzywszy schowek, znalazła drżącą Minete i choć pies był przerażony, Sarah nie zauważyła śladów skrobania na drzwiach.Jałowym jednak wydało się jej rozmyślanie nad tym, czy zniszczenia w biurze Claudii były prawdziwe.Wściekła była na siebie za to, że dała jej taką okazję.Wiedziała przecież, że ta czyha tylko na sposobność, by zaszkodzić.Zresztą znalazłaby ją, tak czy inaczej.Pamiętała, że niedzielne popołudnia Blair na wolne, więc do poniedziałku nic nie mogła zrobić.Powróciwszy do stróżówki, zajrzała do kalendarza, ale uświadomiła sobie, że nawet dom rodzinny jest zamknięty, gdyż rodzice przebywali na urlopie.Patrząc na daty, zorientowała się nagle, że następnego dnia przypadająjej dwudzieste trzecie urodziny.Jedynym prezentem, jaki spodziewała się otrzymać, była nieprzyjemna rozmowa z Blairem, a potem prespekty-wa utraty mieszkania.Następnego ranka obudziła się bardzo wcześnie, mimo iż przez większość nocy przysłuchiwała się padającemu nieprzerwanie deszczowi i coraz głośniejszemu szumowi wzbierającej rzeki.Zeszła na dół, by sprawdzić, czy jest jakaś poczta.Skrzynka była pusta.Po raz pierwszy nie dostała nawet życzeń urodzinowych.Oczywiście można to było bez trudu wytłumaczyć (nikt nie miał jej obecnego adresu, a rodzice byli za granicą), ale tego ranka nie potrafiła myśleć racjonalnie, było jej poprostu żal samej siebie i czuła, że coś ją ściska za gardło.- Przestań - powiedziała jednak w końcu i żwawo wróciła na górę, by się umyć i ubrać.Jadła właśnie śniadanie, gdy zadzwonił Blair.- Zastanawiałem się, jakie ma pani plany na dzisiejsze zajęcia.Nie wiedziała, czy Claudia zdążyła już porozmawiać z nim.- Cóż, zgłosiły się tylko trzy osoby i ze względu na pogodę nie moglibyśmy opuścić hotelu - odparła.„A Min nie może służyć jako model” - pomyślała.- To oczywiste.Czy mam odwołać zajęcia?Zgodziła się, a potem pomyślała, że Blair zna sytuację i próbuje uczynić ją dla niej łatwiejszą.Po tym jednak, jak została wmanewrowana w tę pracę, nie przejmowała się wymówieniem i „utratą twarzy”, jak to nazwała Claudia.Z jakiegoś powodu sugestia Garricka, by namalowała autoportret, zapadła jej w pamięć.Tak, zrobi sobie taki prezent na urodziny.Poszła do swej małej pracowni na wieżyczce i pracowała tam do późna.Potem poczuła głód i postanowiła przygotować sobie urodzinowy obiad.Robiąc czekoladowy suflet, pomyślała gniewnie, że nie zaszkodzi jej nabranie wprawy w gotowaniu.Przygotowywanie jedzenia może się okazać ceną, jaką będzie musiała zapłacić za dalszą niezależność.Robiła sałatkę, gdy ktoś zadzownił do drzwi.W drzwiach stał Tristram z przylepionymi do czoła mokrymi włosami i trzymał niezgrabnie bukiet kwiatów.- Och, wspaniale, że cię zastałem, Sal.Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin.Podziękowała mu zaskoczona jego pamięcią.Został na obiad i Sarah znalazła nawet butelkę wina która wzięła się nie wiadomo skąd.Może alkohol sprawił, że opowiedziała mu o upartym wtrącaniu się Garricka w jej życie.- Jesteś pewna, że ten suflet nie był przeznaczony dla niego? - spytał.- Nie mogłaś przecież przygotować tego wszystkiego dla siebie.Zachichotała.- A jednak.Mogłabym zjeść woła z kopytami.I nie mówmy teraz o moich stosunkach z Garrickiem Rave-nem.Zresztą wyjechał, oczywiście, w poszukiwaniu nowych hoteli.- Opowiedziała mu o swej planowanej podróży do Stanów.- Kto wie, może zostanę tam, jeśli mi się spodoba - zakończyła.- To fantastyczne, ale mam nadzieję, że tego nie zrobisz, Sal.Był zbyt uprzejmy jak na kogoś, kto ma złamane serce, ale w jego przypadku niczego nie można było być pewnym.Później spytała:- A co u Debbie?- Wspaniale, dzięki.Choć, prawdę mówiąc, nie lubi tego włóczenia się po pubach, jak nazwa moje ludowe śpiewanie.A przy okazji - dodał z wystudiowanym brakiem zainteresowania - czy są jakieś szanse na zamieszkanie w zamku?- Wątpię.Jest tu pewna strasznie drętwa kobieta, która się tym zajmuje.- Nie powiedziała mu, że właśnie została przez nią zwolniona.- Nie przejmuj się.Skoro już wypiliśmy kawę, musisz wejść na górę i zobaczyć moje obrazy - uśmiechnęła się.Odniosła jednak wrażenie, że jej odpowiedź przygnębiła Trisa.- Może zabrałbyś je do oprawienia? - zapytała.Po zebraniu wszystkich obrazów Tris poweselał.Z trudem schodził za nią po wąskich schodach, a płótna, które trzymał pod pachą, wyślizgiwały mu się z rąk.Sarah chwytała je, próbując uchronić przed zniszczeniem, i kiedy dotarli do stóp schodów, oboje osłabli ze śmiechu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]