[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Miałeś się ubrać - rzekła z ironią.- Przecież tutaj mam ubranie, a zresztą niejestem nagi.- Widzę.Drażnił gojej sarkazm.Odwróciła wzrok odjego postaci.W tej chwili interesowało ją tylko jedno - dlaczego kłamał?Może będzie próbował się tłumaczyć, choć to nie leżało wjego stylu.Ale dobrze wiedział, że winajest pojego stronie.Było to widoczne w pogłębionych zmarszczkach wokół jego ust i oczu, nie mówiąc już o minie zbitego psiaka.Jeremiah podszedł do szafy.Patrzyła na niego i była zła na samą siebie, że wciąż czeka na wyjaśnienie.- No cóż.Przyszła chwila, na którą oboje czekaliśmy odezwał się kilka minut później, kiedy był już ubrany.- Czas ujawnienia wszystkich grzechów.Znowu ogarnęła ją wściekłość.- Jak śmiesz żartować sobie w takiej chwili?- Uwierz mi.Nie żartuję - westchnął i oparł się o ścianę.- Nie potrafię żartować na temat swojej córki.- Kiedy zamierzałeś powiedzieć mi o jej istnieniu? - Bridget znowu zaczęła drżeć.Skrzyżowała ręce na piersiach, żeby tego nie zauważył.- Aco byś zrobiła, gdybyś wiedziała?- Coto, to nie! To ty masz odpowiadać na moje pytania, a nie odwrotnie.- W jej oczach pojawiły się błyski gniewu.- Masz rację.Naprawdę ci się to należy.- Potarł niepewnie podbródek.- Prawdę mówiąc, nie wiem.- Itomabyć odpowiedź?- Oczywiście, zamierzałem ci powiedzieć, ale.- przerwał i zacisnął wargi.- Ale co? - zapytała.- Jak mogłeś ukrywać przede mną istnienie dziecka?- Nie byłem pewien, jak długo tu zostaniesz.Dlatego to zrobiłem.Przez moment nie wiedziała, co ma powiedzieć.Potem zauważyła wyrazjego twarz i gniew w głosie.- Więc co? Pomyślałeś sobie, że na razie zachowasz fakt istnienia tego dziecka w tajemnicy?- Bridget! - W jego głosie było tyle bólu.- Przecież wiesz, że to nieprawda.- Ajakajest prawda? - zapytała znużonym głosem.- Po śmierci Margaret oszalałem.Naprawdę oszalałem.Czułem się samotny, miałem kłopoty finansowe.Dużo większe niż teraz.Koszty pogrzebu doprowadziły mnie niemal do bankructwa.- Odwrócił od niej spojrzenie.- Zacząłem pić.Użalałem się nad sobą.- I wtedy ciotka zaopiekowała się Taylor.- To nie było pytanie, tylko stwierdzenie faktu.- Tak to mniej więcej wyglądało.Nie byłem dobrym ojcem.Poza tym wydawało mi się, że jej potrzebna jest kobieca opieka.- Ale to było tyle lat temu! Jeremiah? Jak mogłeś żyć tak długo z dala od swego dziecka?Przesunął dłonią po włosach i popatrzył na nią zmęczonymi oczyma.- Nie byłem daleko, odwiedzałem córkę przynajmniej dwa razy w tygodniu, czasami częściej.Tuż przed licytacją ciotka pojechała w odwiedziny do swojego brata i zabrała ją ze sobą.Bridget potrząsnęła głową, próbując to wszystko zrozumieć.Nie mogła się pogodzić z taką postawą Jeremiaha.Sama nie miała dzieci, ale nie mogła pojąć, jak mógł pozwolić na to, by ktoś inny wychowywał jego córkę.- Pewnie myślisz, że jestem podły.- Tak - potwierdziła, czerwieniąc się.- Wtedy wydawało mi się, że robię dla mojego dziecka to, co najlepsze.Straciłem żonę, matkę mojej córeczki.Nie chcę powiedzieć, że nie popełniałem błędów, nie jestem doskonałym ojcem, ale wydawało mi się, że u ciotki będzie miała lepszą opiekę.- Inie żałujeszniczego?- Przecież mówiłem ci, że mało wtedy nie oszalałem.Nie mogłem nawet patrzeć na zdjęcia Margaret.Miałem do niej żal, że mnie zostawiła.To dlatego w domu nie było żadnych fotografii jego żony, przypomniała sobie Bridget.- Bardzo mi przykro, że przeżyłeś taką tragedię, ale to w dalszym ciągu nie tłumaczy, dlaczego mnie oszukiwałeś.- Nie oszukiwałem cię.- W jego oczach pojawił się błysk gniewu.- Oszukiwałeś.Powiedziałeś mi, że zabawki, które są w domu, należą do dziecka przyjaciół.- Dobrze więc.Popełniłem błąd, ale po prostu nie potrafiłem ci tego powiedzieć.Bałem się, że odejdziesz od razu.A ty? Czy jesteś ze mną zupełnie szczera? Nie masz żadnych tajemnic, które przede mną ukrywasz?- Nó cóż, mogę cię zapewnić, że nie mam żadnych dzieci.Wzruszył ramionami.- Czy nie uważasz, że miałam prawo wiedzieć?Miał bardzo nieszczęśliwą minę.- Miałaś, ale słowa prawdy nie chciały mi przejść przez gardło.- Dlaczego? - Bridget mówiła tak cicho, że ledwo ją słyszał.- Bo od początku.bałem się, że cię stracę.- Przecież nigdy mnie nie miałeś, nie musisz się więc niczego bać.Odwróciła się i ruszyła w stronę drzwi.- Bridget, nie! Bridget!Później nie mogła sobie przypomnieć, coją zatrzymało.- Słucham?- Pojedziesz ze mną po Taylor? Proszę cię.Choć czuła wewnętrzny ból, skinęła głową.- Czy to znaczy, że się zgadzasz? - Głos Jeremiaha drżał.- Tak.Dom Lilah Davis wyglądał tak, jak Bridget go sobie wyobrażała po wysłuchaniu opowieści Jeremiaha w drodze po Taylor.Był mały, ładny i nieskazitelnie czysty.Teraz siedziała naprzeciwko kobiety, która wychowywała Jeremiaha i zastąpiła mu matkę.Zupełnie nie wiedziała, co ma mówić.Lilah nie miała takich kłopotów.- Bardzo mi przykro, że poznałyśmy się w takich nieszczęśliwych okolicznościach.- Mnieteż.Jeremiah i Taylor poszli do pokoju dziewczynki, by spakować jej rzeczy.Lilah poprosiła Bridget, żeby przygotowała kawę.Dziewczyna była z tego bardzo zadowolona, bo przynajmniej mogła się czymś zająć.- Najwyższa pora, żeby Jeremiah poświęcił córce więcej czasu.Bridget uśmiechnęła się do kobiety, która zupełnie nie wyglądała na swoje siedemdziesiąt lat.Trzymała się prosto, w jej włosach nie było śladu siwizny, twarz miała gładką, bez zmarszczek.Bridget wiedziała, że Jeremiah bardzo ją kochał i szanował.- Zgadzam się z tym.Sama mu to mówiłam.- Bridget napiła się kawy.- Ale teraz myślę, że może jednak się myliłam.Jesteście bardzo zżyte ze sobą.- Wypełniła radością ostatnie lata mego życia.Nigdy nie wyszłam za mąż, ale traktuję Taylorjak swoją wnuczkę.- Awięccoterazbędzie?- Zawsze byłam przygotowana na to, że kiedyś nadejdzie dzień rozstania, choć nie myślałam, że stanie to się w taki sposób.- Lilah uśmiechnęła się.- Rzeczywiście - powiedziała Bridget, patrząc na nogę Lilah w gipsie i na stojące obok kule.- Ale ja wyzdrowieję.Przez trzydzieści lat byłam pielęgniarką i dobrze o tym wiem.Dopóki nie zdejmą mi tego piekielnego gipsu, znajdę sobie kogoś do pomocy.- Popatrzyła w stronę pokoju dziewczynki.- Mam nadzieję, że zostaniecie przyjaciółkami.- Jestem tego pewna - odpowiedziała Bridget, odwracając wzrok.Miała wrażenie, że znowu wraca koszmar.- Czy ci już mówiłam - kontynuowała Lilah - że bardzo się cieszę z waszego ślubu?- Przecież mnie nie znasz.Jak możesz.- To, co zobaczyłam, wystarczy mi, a poza tym nigdy dotąd Jeremiah nie był tak szczęśliwy.To dzięki tobie.Bridget nie była przekonana, że to, co łączy ją z Jere - miahem, wystarczy.Nie opuszczało jej poczucie winy.- Nie przeszkadza ci to, że poznaliśmy się na licytacji w Pennington? To znaczy.- nagle zamilkła.- Ależ skąd.To był wspaniały pomysł - zaśmiała się Lilah.- Chociaż muszę przyznać, że wasz ślub był dla mnie szokiem.- Mnie to też zaskoczyło.Lilah szeroko otworzyła oczy ze zdumienia.- Słucham?- Żartowałam tylko - powiedziała Bridget.- Aco myślisz o naszej Taylor? Czyż nie jest kochana?To była prawda.Bridget musiała przyznać, że córkaJeremiaha to milutka dziewczynka.Kiedy zatrzymali się przed domem, drzwi otworzyły się gwałtownie i mała istotka znalazła się przy samochodzie.W tej samej chwili Jeremiah wyskoczył z auta i chwycił ją w objęcia.Dopiero wówczas, gdy postawił ją na ziemi, Bridget mogła się przyjrzeć dziecku [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • orla.opx.pl