[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sympatia Strangmana w tej walce leżała wyraźnie po stronie gada, ale nie ze względu na upodobanie do rywalizacji sportowej czy z sadystycznej chęci ujrzenia jednego ze swoich najważniejszych oficerów ginącego w kałuży krwi.W końcu wśród zamieszania, krzyków i przekleństw podano Wielkiemu Cezarowi strzelbę.Negr znieruchomiał i wypalił z obu luf do nieszczęsnego krokodyla, szamoczącego się u jego stóp.Po chwili zwierzę wycofało się na płyciznę, rycząc z bólu i waląc ogonem w wodę.Beatrice i Kerans odwrócili głowy czekając, aż marynarze dobiją krokodyla, a Strangman biegał przy nich wzdłuż relingu, szukając jak najlepszego punktu obserwacyjnego.– Kiedy znajdą się w pułapce lub kiedy konają, walą ogonami w wodę, żeby ostrzec inne krokodyle.– Strangman przyłożył palec wskazujący do policzka Beatrice, jak gdyby to ona miała być główną atrakcją przyjęcia.– Nie patrzcie na niego z takim obrzydzeniem.Kerans! Do diabła, okaż tej bestii trochę więcej współczucia.Krokodyle istnieją od stu milionów lat.Należą do najstarszych stworzeń na Ziemi.Kiedy zwierzę dobito, Strangman stał wciąż zadowolony przy relingu, kołysząc się na palcach, jak gdyby w nadziei, że krokodyl nagle odżyje i wróci.Dopiero gdy marynarze wyciągnęli z wody odciętą głowę gada, którą ktoś zatknął na końcu bosaka, Strangman ze skurczem irytacji na twarzy powrócił do przygotowań do podwodnej wyprawy.Pod nadzorem Admirała dwóch członków załogi, wyposażonych w akwalungi, zeszło pod wodę na rekonesans.Zsunęli się do jeziorka z metalowej drabinki i popłynęli w kierunku pochyłego łuku kopuły.Zbadali okienko nadświetla, a potem sprawdzili wytrzymałość półkolistego ożebrowania gmachu.Posuwali się po powierzchni kopuły, wykorzystując szczeliny powstałe w jej powłoce.Kiedy wrócili, do wody zszedł trzeci marynarz w kombinezonie wyposażonym w przewód tlenowy.Stąpał ciężko po zamazanej nawierzchni zalanej ulicy, a od jego kasku i ramion odbijało się przyćmione światło.Lina rozwijała się – marynarz wszedł do środka głównym wejściem i zniknął widzom z oczu, porozumiewając się za pomocą telefonu z Admirałem, który soczystym, głębokim barytonem wyśpiewywał swój komentarz tak, aby wszyscy mogli go usłyszeć:– Przy kasie jest.a tera w salunie.Jomo gada, że w kuściele som ławki, kapitanie Strang, ale ołtarza ni ma.Wszyscy przechylili się przez reling, czekając z niecierpliwością, aż Jomo powróci, tylko Strangman siedział zadumany na krześle z ukrytą w dłoni twarzą.– Kościół? – warknął pogardliwie.– Boże! Niech nurkuje ktoś inny.Jomo jest skończonym palantem.– Tak jest, kapitanie.Kilku kolejnych nurków zeszło pod wodę, a tymczasem steward zaczął roznosić pierwsze koktajle z szampanem.Ponieważ Kerans sam zamierzał nurkować, ledwie umoczył usta w idącym do głowy napoju.Beatrice przytrzymała go za łokieć.Na jej twarzy pojawił się wyraz czujności.– Chcesz zejść pod wodę, Robercie?Kerans uśmiechnął się.– Tak, schodzę do piwnicy, Bea.Nie martw się.Założę ten wielki kombinezon.Będę w nim całkowicie bezpieczny.– Nie o to mi chodziło.– Beatrice uniosła wzrok na rozszerzający się krąg słońca, na razie jeszcze ledwo widoczny ponad dachami gmachów za ich plecami.Zielonooliwkowe światło odbijające się od ciężkich liści paproci wypełniało jezioro żółtawą, błotnistą, miazmatyczną mgłą, unoszącą się nad powierzchnią wody niby para nad kadzią.Kilka chwil wcześniej woda wydawała się chłodna i zachęcająca, teraz jednak stała się zamkniętym światem, a bariera powierzchni jeziorka przypominała płaszczyznę dzielącą dwa różne wymiary rzeczywistości.Tymczasem marynarze wyciągnęli i opuścili do wody klatkę do nurkowania.Jej czerwone pręty migotały niewyraźnie w powietrzu, tak że cała konstrukcja stała się zupełnie nieczytelna.Woda zniekształciła nawet pływających pod wodą ludzi.Ich wijące się i falujące ciała przypominały teraz lśniące chimery, były jak pulsy wyobraźni eksplodującej w neuronicznej dżungli.Daleko w dole drżała w żółtawym świetle wielka kopuła planetarium, przypominająca Keransowi pojazd kosmiczny, uwięziony na Ziemi od milionów lat i dopiero teraz odsłonięty przez morze.Kerans nachylił się za plecami Beatrice i powiedział do Bodkina:– Alan, Strangman szuka skarbu, który ukryłeś podobno w planetarium.Na twarzy Bodkina pojawił się przelotny uśmiech.– Mam nadzieję, że go znajdzie – odrzekł łagodnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]