[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Zjedz kanapki, zanim nasiąkną – powiedziała Ammu.I nie zapomnij napisać.Zlustrowała paznokcie małej dłoni, którą trzymała w swojej, i usunęła czarny sierp brudu spod paznokcia kciuka.– I opiekuj się moim skarbem.Zanim po niego przyjadę.– Kiedy, Ammu? Kiedy po niego przyjedziesz?– Niedługo.– Ale kiedy? Kiedy dokładnie?– Niedługo, kochanie.Kiedy tylko będę mogła.– Za dwa miesiące? Ammu?Celowo podał bardzo długi termin, żeby Ammu powiedziała:– Wcześniej, Estha.Myśl praktycznie.Co z ciebie za uczeń? Jak tylko dostanę pracę.Jak tylko będę mogła stąd wyjechać i dostać pracę – powiedziała Ammu.– Ale to będzie nigdy! – Fala paniki.Bezdenno-denne uczucie.Objadająca się pani podsłuchiwała bez skrępowania.– Posłuchajcie, jak on ładnie mówi po angielsku – powiedziała do swych dzieci po tamilsku.– Ale to będzie nigdy – powtórzyła jej najstarsza córka bojowym tonem.– Nii gdy.Nigdy.Mówiąc „nigdy”, Estha miał na myśli tylko, że to nie będzie „teraz”, że to nie będzie„niedługo”.Mówiąc „nigdy”, nie miał na myśli „do końca życia”.Ale tak właśnie powiedział.To będzie nigdy.I tak się właśnie stało.Nigdy.Do końca życia.To była jego wina, że daleki mężczyzna w piersiach Ammu przestał krzyczeć.To była jego wina, że umarła w nędznym pokoju, nie mając nikogo, kto usiadłby przy niej i porozmawiałz nią.Ponieważ to on powiedział te słowa.Ale Ammu, to będzie nigdy!– Nie opowiadaj głupstw, Estha.Przyjadę niedługo – odparły usta Ammu.– Zostanę nauczycielką i założę szkołę.Ty i Rahel będziecie do niej chodzili.– I będzie nas na to stać, bo to będzie nasza szkoła!mówił Estha ze swym odpornym na wstrząsy pragmatyzmem.Zawsze kombinujący, na czym by tu zaoszczędzić.Darmowe przejazdy autobusem.Darmowe pogrzeby.Darmowa edukacja.Mały Człowiek.Mieszkał w wozie cygańskim.Dum dum.– Będziemy mieli własny dom – powiedziała Ammu.– Domek – dodała Rahel.– A w szkole będziemy mieli klasy i tablice – uzupełnił Estha.– I kredę.– I prawdziwych nauczycieli.– I sprawiedliwe kary – powiedziała Rahel.Z takich rzeczy składał się świat ich marzeń.W dniu, w którym Estha został Oddany.Kreda.Tablice.Sprawiedliwe kary.Nie prosili o pobłażanie.Chcieli tylko, aby kary były proporcjonalne do ich przestępstw.Żeby nie przypominały szaf z wbudowanymi sypialniami.Żeby nie spędzało się w nich całego życia, wędrując po labiryncie półek.Pociąg ruszył bez ostrzeżenia.Bardzo powoli.Źrenice oczu Esthy powiększyły się.Wpiłpaznokcie w dłoń Ammu, która szła po peronie.Potem zaczęła biec, gdy pocztowy do Madrasu przyspieszył.– Z Bogiem, mój mały.Moje kochanie.Przyjadę po ciebie niedługo!– Ammu! – zawołał Estha, gdy wypuścił jej dłoń ze swojej.Palec po palcu.– Ammu! Chce mi się wymiotować! – Głos Esthy przeszedł w skowyt.Mały Elvis Pelvis ze zburzonym czubem na specjalne okazje.W beżowych butach w szpic.Zostawił swój głos za sobą.Na peronie Rahel wygięła się do przodu i wrzeszczała bez końca.Pociąg wyjechał z dworca, robiąc miejsce światłu.Dwadzieścia trzy lata później Rahel, smagła kobieta w żółtym podkoszulku, zwraca się w ciemnościach do Esthy.– Esthapappyćaćen Kuttappen Peter Mon – mówi.Szepce.Porusza ustami.Ustami ich pięknej matki.Estha, który siedzi bardzo wyprostowany, jakby czekał, aż go aresztują, przykłada do nich palec.Aby dotknąć słów, które z nich wychodzą.Aby zachować ten szept na pamiątkę.Jego palce śledzą ich kształt.Fakturę zębów.Rahel przytrzymuje i całuje jego dłoń.Przyciska do chłodnego policzka, zwilża roztłuczonymi kroplami deszczu.Potem usiadła i objęła go ramionami.Pociągnęła go na dół.Leżeli tak przez długi czas.Nie śpiąc w ciemnościach.Milczenie i Pustka.Jeszcze nie starzy.Już nie młodzi.W wieku umieralnym.Byli obcymi ludźmi, którzy spotkali się przypadkowo.Znali się jeszcze przed początkiem Życia.Na temat tego, co nastąpiło później, bardzo niewiele da się powiedzieć.W każdym razie nic, co by oddzielało (według kryteriów Mammaci) Seks od Miłości.Albo Potrzeby od Uczuć.Może tyle, że nikt nie patrzył przez oczy Rahel.Nikt nie spoglądał przez okno na morze.Albo na łódkę na rzece.Albo na przechodnia w kapeluszu we mgle.Może tyle, że powietrze było trochę chłodne.Trochę wilgotne.Lecz bardzo ciche.Co więcej można było powiedzieć?Tylko tyle, że polały się łzy.Tylko tyle, że Cisza i Pustka pasowały do siebie jak łyżki położone jedna na drugiej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]