[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W celu wzbudzenia wybitnego zainteresowania czytelników Hoppes zaczął od końca.Napisał coś w rodzaju recenzji z niedawnej premiery filmu o życiu Edgara Poego.Wyszydzał zachwyty i oceny estetyczne kinowych komentatorów gazet wieczornych; związane z grą Jonesa i jego cudownym przeistoczeniem w znanego pisarza.„Gra? - pytał.- Przeistoczenie? Dlaczego więc nie powiedzieć prawdy, jeśli nawet przeczy ona doświadczeniu i zdrowemu rozsądkowi? Dlaczego ukrywać prawdę, chociaż jest paradoksalna? Na ekranie pojawił się rzeczywisty Poe.Tak, to autor niesamowitych opowiadań.Udało się go wyrwać z jego czasów i przenieść w nasze dzięki skomplikowanemu eksperymentowi opartemu na teoretycznych pracach fizyka Filipa Dudleena.Aby nie zaprzątać uwagi nieprzygotowanego czytelnika aparatem matematycznym, autor artykułu powinien zrezygnować z dowodów nowego, dyskretnego pojmowania, czasu, jego zygzakowatej natury.Eksperyment, którego dokonano w pracowni Hoppesa, wniósł coś zupełnie nowego do rozumienia istoty gry aktorskiej.To nie aktor igra z rzeczywistością, lecz raczej rzeczywistość i gra z aktorem.Na pewien czas staje się on inną osobą.”Artykuł był długi, a ja nie zamierzam go streszczać.8.Odłożyłem czasopismo i z ulgą westchnąłem.Czytanie artykułu Hoppesa było podobne do seansu hipnotycznego.- No i co pan teraz powie, drogi panie Dudleen? - zapytała Elżbieta Mab.- Ma rację tylko co do jednego; że w każdym człowieku współczesnym drzemie aktor.W społeczeństwie kapitalistycznym ludzie nie żyją, lecz grają.Wszyscy noszą maskę.Dziwi mnie, że pospolity i ograniczony Hoppes mógł tak subtelnie wyrazić tę nie pozbawioną dowcipu i spostrzegawczości myśl.- Zwrócił pan uwagę na sprawy drugorzędne.Czyż nie oburzyła pana próba filisterskiego zwulgaryzowania i spaczenia sensu pańskiej koncepcji fizykalnej? Pisze on, że przekonał aktora Jonesa, iż Jones to już nie Jones, lecz Edgar Allan Poe przywołany z przeszłości.- A może go istotnie przekonał?- Ale jakież miał prawo to robić? Z punktu widzenia etyki to przestępstwo.- Nie mówmy o etyce.To by nas zbyt daleko zaprowadziło.Nic nie widzę występnego w tym, że Hoppes pomógł Jonesowi wejść w rolę i z talentem ją odtworzyć.Gdyby rozumować tak jak pani, trzeba by każdego reżysera uznać za przestępcę kryminalnego.- Nie będę się sprzeczać.Reżyserzy wcale nie są przestępcami.W każdym razie nie wszyscy.Czy jednak zwrócił pan uwagę na coś innego?- Co pani ma na myśli?- Irytuje mnie niekonsekwencja logiczna Hoppesa.Na początku artykułu pisze, iż Edgara Poego przywrócono z przeszłości dla eksperymentalnego potwierdzenia pańskiej hipotezy, pod koniec zaś staje się skromny i wyjaśnia psychologiczną przemianę Jonesa jego ślepą wiarą w słuszność pana teorii.- To nawet dla mnie pochlebne.- A właśnie - pełnym oburzenia tonem powiedziała Elżbieta Mab.Gotów pan już amnestionować Hoppesa, A zarazem tego oszusta Jonesa.- Jest pani przekonana, że Jones to oszust? Na jakiej podstawie?Elżbieta pozostawiła moje pytanie bez odpowiedzi, a jej twarz przybrała wyraz pogardy, pogardy i szyderstwa.Poczułem się nieswojo.Zagadnienie, kim właściwie byłJones, miało dla mnie bynajmniej nie tylko akademickie znaczenie.Aktor nadal bywał w moim domu i przeistaczając się w Edgara Poego zalecał się do mojej nieszczęsnej siostry.Wszelkimi sposobami przeciwdziałałem temu, on jednak za każdym razem mówił:- Niech mi pan nie przeszkadza grać.I za każdym razem jego ruchliwa twarz przybierała grymas pojawiający się na twarzy człowieka, któremu się przeszkadza w spełnianiu obowiązków.Anna także była niezadowolona z mojej ingerencji w jej prywatne życie.- Egoista z ciebie, Filipie - czyniła mi wymówki.Jakiż pozbawiony serca egoista.Dawniej nie wydawałeś mi się taki.Oddziaływały na mnie nie tyle jej słowa, ile sam ton jej głosu, przenikający w największe głębie mej istoty.Za każdym razem cofałem się przed siłą owej intonacji i pozwalałem na to, czego nie wolno było tolerować.Aktor kontynuował wizyty w naszym domu.Chociaż wiele nad tym rozmyślałem, to jednak nie mogłem zrozumieć, jaki ma w tym cel.Czymże jego, światową sławę, mogła zwabić moja biedna siostra?9.Tego wieczoru dowiedziałem się czegoś ważnego.Wróciwszy do domu zastałem siostrę.Jak można było wnosić z zapachu dymu tytoniowego, który snuł się jeszcze w powietrzu, jej gość właśnie wyszedł.- Mnie nie pozwalasz palić w swoim pokoju - odezwałem się - a aktorowi Jonesowi wszystko wolno.- To nie aktor Jones.- Tylko kto?- Edgar Poe.- Dość tych głupstw, Diko! To przede wszystkim śmieszne! Przecież nie jesteś Melanezyjką z Wysp Trobriandzkich, lecz cywilizowaną kobietą, siostrą uczonego.- A jednak to nie aktor, ale Edgar Poe.- Tym gorzej.To dwuznaczne i straszne.Wobec tego odwiedza cię mara, coś, co znajduje się poza naszą rzeczywistością?- Nie, on nie jest widmem.To żywy, cierpiący, głęboko przeżywający i wszystko rozumiejący człowiek.- Nie wierzę! Aktorzyna, który zmierza do jakichś swoich nieuczciwych celów.Po co on tu przychodzi?- Biedny chłopiec.Gdyby słyszał te okropne słowa.Zamilknij!- Ten chłopiec ma ponad czterdzieści lat.Jak na swój wiek.- Milcz! Proszę cię.Gdybyś wiedział, jak mu ciężko, jak tęskni do swoich czasów, z których tak bezlitośnie wyrwał go eksperyment fizyczny przeprowadzony przez Hoppesa.- Brednie.Hoppes zbyt wulgarnie i fałszywie interpretuje moją hipotezę.Zrozum, że twój Jones to nie cząstka elementarna.A moja teoria czasu i przestrzeni odnosi się tylko do mikroświata.- Biedny chłopiec! Opowiadał mi o twojej teorii i o doświadczeniu zrealizowanym przez Hoppesa.O doświadczeniu, które się udało.I prosił, bym cię namówiła do udzielenia mu pomocy.Chciałby wrócić tam.- Gdzie?- W dziewiętnasty wiek, kiedy żył i pisał swoje opowiadania.- On pisał czasem okrutne opowiadania, choć z dużym talentem.- Ale mimo to nie można potraktować go tak okrutnie, jak uczynił Hoppes pragnąc potwierdzić twoją koncepcję.- Dobrze, Anno.Przypuśćmy, że na chwilę uwierzę w tę niedorzeczność.Wytłumacz mi jednak, dlaczego on jest podobny do aktora Jonesa?- Tobie tylko się tak zdaje.Utwierdziłeś się w tym przekonaniu.A tymczasem.Nie odpowiedziała i zaniosła się płaczem.- Biedny chłopiec.Dusi się w naszym świecie.Ja zaś przyrzekłam mu pomóc.Zawsze z trudem znosiłem płacz kobiety.A teraz płakała moja siostra.Jej ramiona drżały.- Gdzież logika? - zapytałem.- Przecież go kochasz, jeśli dobrze rozumiem.- Tak, kocham go.To pierwszy człowiek, którego naprawdę pokochałam [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • orla.opx.pl