[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Geralt szarpnal wodze, spial konia, tuz przed nim ziemia zagotowala sie odlecacych z góry glazów.Wóz krasnoludów z turkotem przetoczyl sie pokamieniach, tuz przed mostem podskoczyl, osiadl z trzaskiem na bok, na ulamanaos.Kolo odbilo sie od balustrady, polecialo w dól, w kipiel.Klacz wiedzmina, sieczona ostrymi odlamkami skal, stanela deba.Geralt chcialzeskoczyc, ale zaczepil klamra buta o strzemie, upadl na bok, na droge.Klaczzarzala i popedzila przed siebie, prosto na tanczacy nad przepascia most.Pomoscie biegly krasnoludy wrzeszczac i pomstujac.- Szybciej, Geralt! - krzyknal biegnacy za nimi Jaskier, ogladajac sie.- Wskakuj, wiedzminie! - zawolal Dorregaray miotajac sie w siodle, z trudemutrzymujac szalejacego konia.Z tylu, za nimi, cala droga tonela w chmurze pylu wzbijanego przez lecaceglazy, druzgocace wozy Niedamira.Wiedzmin wczepil palce w rzemienie juków zasiodlem czarodzieja.Uslyszal krzyk.Yennefer zwalila sie razem z koniem, odturlala w bok, dalej od wierzgajacych naoslep kopyt, przypadla do ziemi, oslaniajac glowe rekoma.Wiedzmin puscilsiodlo, pobiegl ku niej, nurkujac w ulewe kamieni, przeskakujac otwierajace siepod nogami rozpadliny.Yennefer, szarpnieta za ramie, uniosla sie na kolana.Oczy miala szeroko otwarte, z rozcietej brwi ciekla jej struzka krwi siegajacajuz konca ucha.- Wstawaj, Yen!- Geralt! Uwazaj!Ogromny, plaski blok skalny, z loskotem i zgrzytem szorujac po scianie obrywu,zsuwal sie, lecial prosto na nich.Geralt padl nakrywajac soba czarodziejke.Wtym samym momencie blok eksplodowal, rozerwal sie na miliard odlamków, którespadly na nich, tnac jak osy.- Szybciej! - krzyknal Dorregaray.Wymachujac rózdzka na tanczacym koniu,rozsadzal w pyl kolejne glazy, osuwajace sie z obrywu.- Na most, wiedzminie!Yennefer machnela reka, wyginajac palce, krzyknela niezrozumiale.Kamienie,stykajac sie z niebieskawa pólsfera, wyrosla nagle nad ich glowami, znikaly jakkrople wody padajace na rozpalona blache.- Na most, Geralt! - krzyknela czarodziejka.- Blisko mnie!Pobiegli, scigajac Dorregaraya i kilku spieszonych luczników.Most kolysal siei trzeszczal, bale wyginaly sie na wszystkie strony miotajac nimi od balustradydo balustrady.- Szybciej!Most osiadl nagle z przenikliwym trzaskiem, polowa, która juz przebyli, urwalasie, z loskotem poleciala w przepasc, wraz z nia wóz krasnoludów, roztrzaskujacsie o kamienne zeby wsród oszalalego rzenia koni.Czesc, na której sieznajdowali, wytrzymala, ale Geralt zorientowal sie nagle, ze biegna juz podgóre, pod raptownie stromiejaca stromizne.Yennefer zaklela dyszac.- Padnij, Yen! Trzymaj sie!Resztka mostku zgrzytnela, chrupnela i opuscila sie jak pochylnia.Upadli,wczepiajac palce w szczeliny miedzy balami.Yennefer nie utrzymala sie.Pisnelapo dziewczecemu i pojechala w dól.Geralt, uczepiony jedna reka, wyciagnalsztylet, wrazil ostrze miedzy bale, oburacz uchwycil sie rekojesci.Stawy wjego lokciach zatrzeszczaly, gdy Yennefer szarpnela nim, zawisajac na pasie ipochwie miecza, przerzuconego przez plecy.Most chrupnal znowu i pochylil siejeszcze bardziej, prawie do pionu.- Yen - wystekal wiedzmin.- Zrób cos.Cholera, rzuc zaklecie!- Jak? - uslyszal jej gniewne, stlumione warkniecie.- Przeciez wisze!- Zwolnij jedna reke!- Nie moge.- Hej! - wrzasnal z góry Jaskier.- Trzymacie sie? Hej!Geralt nie uznal za celowe potwierdzac.- Dajcie line! - darl sie Jaskier.- Predko, psiakrew!Obok trubadura pojawili sie Rebacze, krasnoludy i Gyllenstiern.Geralt uslyszalciche slowa Boholta.- Poczekaj, spiewaku.Ona zaraz odpadnie.Wtedy wyciagniemy wiedzmina.Yennefer zasyczala jak zmija wijac sie na plecach Geralta.Pas bolesnie wpil musie w piers.- Yen? Mozesz zlapac oparcie? Nogami? Mozesz cos zrobic nogami?- Tak - jeknela.- Pomajtac.Geralt spojrzal w dól, na rzeke, kotlujaca sie wsród ostrych glazów, o któreobijaly sie, wirujac, nieliczne belki mostu, kon i trup w jaskrawych barwachCaingorn.Za glazami, w szmaragdowym, przejrzystym odmecie, zobaczylwrzecionowate cielska wielkich pstragów, leniwie poruszajacych sie w pradzie.- Trzymasz sie, Yen?- Jeszcze.tak.- Podciagnij sie.Musisz zlapac oparcie.- Nie.moge.- Dajcie line! - wrzeszczal Jaskier.- Co wyscie, poglupieli? Spadna obydwoje!- Moze i dobrze? - zastanowil sie niewidoczny Gyllenstiern.Most zatrzeszczal i obsunal sie jeszcze bardziej.Geralt zaczal tracic czucie wpalcach, zacisnietych na rekojesci sztyletu.- Yen.- Zamknij sie.i przestan wiercic.- Yen?- Nie mów tak do mnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • orla.opx.pl