[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Procesor za³atwi i nas, i tamtych.Dlatego trzeba zrobiæwszystko, ¿eby sta³o siê inaczej.Tym razem by³a pewna, ¿e zdo³a³a wykrzesaæ z siebie uœmiech.- Wiesz, Hicks, nie mogê ciê rozgryŸæ.Przecie¿ ¿o³nierze to urodzenipesymiœci.- Tak, wiem.Nie ty pierwsza zwróci³aœ na to uwagê.Ja jestem chybanienormalny.- Siêgn¹³ za siebie rêk¹ i wzi¹³ z konsolety strzelbê.- Ripley,chcia³bym ciê przedstawiæ mojej bliskiej, bardzo osobistej przyjació³ce.-P³ynnym, wprawnym ruchem wyj¹³ ze strzelby magazynek, od³o¿y³ go na bok i podajjej broñ.- To jest strzelba impulsowa typu M-41A.Kaliber dziesiêæ milimetrów.Ma wbudowany granatnik.Kaliber trzydzieœci milimetrów.Prawdziwe cacko,najlepsza przyjació³ka ¿o³nierza piechoty kolonialnej.¯ony i dziewczyny niewytrzymuj¹ z ni¹ porównania.Prawie nigdy siê nie zacina, smaruje siê sama,dzia³a pod wod¹ i w pró¿ni, przebija najtwardsz¹ stal.Trzeba j¹ tylko czasamiprzeczyœciæ, byæ wobec niej w miarê delikatnym, a nie raz uratuje ci ¿ycie.Ripley zwa¿y³a w rêku broñ.Strzelba by³a du¿a i nieporêczna, ale te¿ o wielebardziej imponuj¹ca ni¿ miotacz p³omieni.Na kolbie mia³a miêkk¹ wyk³adzinê,która neutralizowa³a odrzut powstaj¹cy przy odpalaniu wzmocnionych ³adunków.Ripley unios³a broñ i wycelowa³a na próbê w odleg³¹ œcianê.- No i co? - zapyta³ Hicks.- Poradzisz z ni¹ sobie?Przenios³a na niego wzrok.- Od czego zaczynamy? - spyta³a spokojnie.Hicks skin¹³ aprobuj¹co g³ow¹ i wrêczy³ jej magazynek.Bez wzglêdu na to, jak cicho stara³ siê poruszaæ, nie móg³ wyeliminowaæ ha³asu,który wywo³ywa³, przesuwaj¹c terminal i worek z narzêdziami.¯aden cz³owiek niezdo³a³by utrzymaæ tempa, jakie sobie narzuci³ po wyjœciu z bloku operacyjnego,co nie znaczy³o wcale, ¿e móg³ je utrzymywaæ w nieskoñczonoœæ.Nawet syntetykimia³y swoje ograniczenia.Dziêki wzmocnionemu systemowi optycznemu przenika³ wzrokiem œcianyaksamitnoczarnego tunelu, który gin¹³ w oddali; w tym cylindrycznym przewodziecz³owiek nie widzia³by kompletnie nic.I nie musia³ siê przynajmniej martwiæ oto, ¿e zgubi drogê - kana³ wiód³ prosto do wie¿y nadajnika.Po prawej stronie ujrza³ nieregularn¹ dziurê wy¿art¹ przez kwas.Do œrodkawpada³o przez ni¹ s³abe œwiat³o.Poœród licznych cech, jakimi gozaprogramowano, by³a te¿ ciekawoœæ.Bishop zatrzyma³ siê, by zajrzeæ do otworu.Mi³o bêdzie zapomnieæ na chwilê o wydrukach komputerowych z naniesion¹ tras¹ isprawdziæ osobiœcie, jak daleko zaszed³.W stronê jego twarzy œmignê³y oœlinione szczêki.Obcy grzmotn¹³ paszcz¹ w stal.Rozleg³ siê wœciek³y, zgrzyt k³Ã³w o metal.Tunel rozbrzmiewa³ jêkliwym echem.Bishop rozp³aszczy³ siê na przeciwleg³ej œciance.W miejscu, gdzie uderzy³yszczêki obcego, metal by³ lekko wklêœniêty.Android ruszy³ spiesznie naprzód.Ku jego wielkiemu zdumieniu atak nie powtórzy³ siê.Nikt go te¿ najwyraŸniejnie œciga³.Mo¿e obcy wyczu³ po prostu ruch i uderzy³ na oœlep? I poniewa¿ nikt z wnêtrzatunelu na atak nie odpowiedzia³, nie mia³ powodu atakowaæ ponownie.? W jakisposób te stworzenia wyczuwaj¹ potencjalnych nosicieli? Bishop naœladowa³ ruchoddychania, nie oddychaj¹c naprawdê.Nie emanowa³ ciep³em, potem i nie mo¿naby³o wyczuæ w nim krwi.Tak, grasuj¹cy stwór móg³ go wzi¹æ za jeszcze jednourz¹dzenie mechaniczne.O ile tylko nie atakowa³by ani nie stawia³ oporu,móg³by siê miêdzy nimi swobodnie poruszaæ.Nie to, ¿eby taka perspektywaBishopowi odpowiada³a - reakcje tych zwierz¹t i motywy ich dzia³ania by³ywci¹¿ nie do przewidzenia - ale, chc¹c nie chc¹c, zdoby³ przypadkowo cenn¹informacjê.I jeœli tylko hipoteza znajdzie potwierdzenie, mo¿e okazaæ siêprzyczynkiem do wynalezienia skutecznej metody badania przedstawicieli tegogatunku.Ale niech zajmie siê tym ktoœ inny, myœla³.Niech ktoœ inny szuka potwierdzeniateorii.Najlepiej model wyposa¿ony w znacznie wiêksz¹ odwagê.Bo on chcia³ jaknajszybciej z Acherona odlecieæ.I ze wzglêdu na siebie, i ze wzglêdu na ludzi,z którymi pracowa³.Spojrza³ na tarczê chronometru œwiec¹c¹ md³awo w ciemnoœci.Wci¹¿ mia³opóŸnienie.Blady i spiêty, spróbowa³ pe³zn¹æ jeszcze szybciej.Ripley przycisnê³a kolbê do policzka.Robi³a, co mog³a, ¿eby nad¹¿yæ zainstrukcjami Hicksa.Wiedzia³a, ¿e zosta³o im niewiele czasu, wiedzia³a, ¿ejeœli bêdzie musia³a u¿yæ broni, nie znajdzie okazji, ¿eby zapytaæ, jak dzia³ato czy tamto.Hicks zachowywa³ maksymaln¹ cierpliwoœæ, zwa¿ywszy, ¿e ca³y kurspos³ugiwania siê strzelb¹ usi³owa³ skróciæ do ledwie kilku minut.Sta³ tu¿ za Ripley i uk³adaj¹c jej odpowiednio ramiona, objaœnia³ sposób u¿yciacelownika.Oboje starali siê nie zwracaæ uwagi na intymn¹ pozycjê, jakiejdemonstracja wymaga³a.Zdewastowana kolonia by³a tak zimna, tak pozbawionaludzkiego ciep³a, a oni po raz pierwszy nawi¹zali kontakt bardziej fizyczny ni¿werbalny.- Mocno, musisz j¹ mocno przycisn¹æ - objaœnia³ Hicks.- M-41A ma wbudowaneamortyzatory odrzutu, ale i tak kopie a¿ mi³o.To cena, jak¹ musisz p³aciæ zastrzelanie pociskami, które przebijaj¹ niemal wszystko.- Pokaza³ jej wskaŸnikz boku kolby.- Kiedy zobaczysz na liczniku zero, wciœnij to.Nacisn¹³kciukiem wystaj¹cy guzik.Magazynek upad³ z trzaskiem na pod³ogê.- Puste ka¿¹nam zwykle zabieraæ, bo s¹ drogie.Ale teraz nie przejmowa³bym siêregulaminami.- Ani ja - wtr¹ci³a.- Po prostu zostaw go, gdzie spadnie.I od razu w³Ã³¿ nastêpny.Masz.- Poda³jej magazynek.Ripley trzyma³a strzelbê jedn¹ rêk¹, a drug¹ usi³owa³a wsun¹æ magazynek wodpowiedni otwór.Omal nie straci³a przy tym równowagi; broñ by³a ciê¿ka.- Trzaœnij go d³oni¹.Mocno - mówi³ kapral.- Ona lubi, jak siê jej czasemprzyleje.Posz³a za jego rad¹.Magazynek wskoczy³ na miejsce z podnosz¹cym na duchuklikniêciem.- Teraz odbezpiecz.Musnê³a palcem prze³¹cznik.Z boku zapali³ siê czerwony wskaŸnikHicks cofn¹³ siê o krok i oceni³ wzrokiem postawê strzeleck¹, w jakiej sta³a.- W porz¹dku - stwierdzi³ z aprobat¹.- I to by by³o na tyle.Jesteœ gotowa doakcji.Jeszcze raz od pocz¹tku.Ripley powtórzy³a wszystkie czynnoœci: wymieniæ magazynek, sprawdziæ,prze³adowaæ, odbezpieczyæ.Broñ by³a niezrêczna i ciê¿ka, ale dodawa³a jejpewnoœci siebie.Trzês¹cymi siê z wysi³ku rêkami opuœci³a strzelbê i wskaza³ametalow¹ rurê biegn¹c¹ pod luf¹.- A to co?- Granatnik.Z tym daj sobie spokój.I tak masz du¿o do zapamiêtania.Z ka¿dejbroni trzeba strzelaæ automatycznie, bez myœlenia.- S³uchaj, sam zacz¹³eœ, tak? Poka¿ mi wszystko.Dam sobie radê.- A to na pewno - skonstatowa³.I znów zaczêli od pocz¹tku.Celowanie, ³adowanie granatów, prze³adowywanie,odpalanie.Kompletny kurs w nieca³y kwadrans.Hicks zademonstrowa³ jejwszystko oprócz rozk³adania i czyszczenia strzelby.Zadowolona, ¿e nic nieusz³o jej uwagi, zostawi³a go przy konsolecie i ruszy³a do skrzyd³a medycznego,¿eby sprawdziæ, co z Newt.Na ramieniu mia³a broñ.Nowa przyjació³ka dodawa³ajej otuchy.Nagle us³ysza³a przed sob¹ jakiœ trzask.Zwolni³a, ale natychmiast uzna³a, ¿emimo swego ciê¿aru obcy narobi³by znacznie wiêcej ha³asu.W drzwiach stan¹³porucznik Gorman.Wygl¹da³ kiepsko, ale by³ ju¿ ca³kiem zdrów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]