[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.By³by zbyt wystawiony na ewentualny atak.Skoro próbowano gozastrzeliæ w sklepie, tym mniej bezpieczny by³ na ruchliwej ulicy.Przeje¿d¿aj¹ca furgonetka podsunê³a Jackowi pewien pomys³.Zawróci³ od drzwi,min¹³ kostnicê i wszed³ do biura.Dy¿uruj¹cy w biurze kostnicy Marvin Fletcherzrobi³ sobie w³aœnie podwieczorek z³o¿ony z kawy i p¹czków.- Marvin, czy mo¿esz wyœwiadczyæ mi przys³ugê? - zapyta³ Jack.- Co takiego? - zapyta³ Marvin, popijaj¹c kês p¹czka ³ykiem kawy.- To sprawa osobista i nie chcia³bym, abyœ komuœ o tym wspomina³ - poprosi³Jack.- Taak? - zapyta³ Marvin coraz bardziej zainteresowany, otwieraj¹c szerokooczy.- Muszê wskoczyæ do New York Hospital.Móg³byœ podrzuciæ mnie jedn¹ zfurgonetek kostnicy?- Nie powinienem.- zacz¹³ Marvin.- Wiesz, mam powa¿ny powód - przerwa³ mu Jack.- Chcia³bym unikn¹æ spotkania zpewn¹ dziewczyn¹, która, jak s¹dzê, bêdzie czeka³a przed budynkiem.Z pewnoœci¹facet tak przystojny jak ty rozumie podobne sprawy.Marvin rozeœmia³ siê.- No jasne.- To ci zabierze sekundê.Wskoczymy na Pierwsz¹ Avenue i ju¿ jesteœmy wcentrum.W mgnieniu oka bêdziesz z powrotem, a ja za przys³ugê p³acê dychê.-Jack po³o¿y³ na biurku banknot dziesiêciodolarowy.Marvin spojrza³ na banknot, nastêpnie na Jacka.- Kiedy chcesz jechaæ?- Zaraz.Jack wsiad³ do furgonetki przez drzwi dla pasa¿era, a nastêpnie przeszed³ naty³ samochodu.Z³apa³ siê jakiegoœ uchwytu i trzyma³ mocno, podczas gdy Marvinwycofa³ samochód na Trzydziest¹ Ulicê.Gdy czekali na œwiat³ach na wjazd naPierwsz¹ Avenue, Jack upewni³ siê, ¿e nie jest widoczny z ulicy.Pomimo ruchu szybko znaleŸli siê przed New York Hospital.Marvin wyrzuci³ Jackatu¿ przed zat³oczonym wejœciem g³Ã³wnym.Jack natychmiast znikn¹³ w œrodku.Stan¹³ pod œcian¹ hallu i spogl¹daj¹c w stronê wejœcia przez piêæ minut,patrzy³, czy nikt podejrzany nie wejdzie za nim.Gdy siê upewni³, przeszed³ doizby przyjêæ.Nie mia³ najmniejszych k³opotów z poruszaniem siê po szpitalu, gdy¿ goœci³ wnim wielokrotnie.Z izby przyjêæ wyszed³ na podjazd i poczeka³ na pierwsz¹taksówkê, która przywioz³a pacjenta.Nie musia³ d³ugo czekaæ.Poprosi³ kierowcê o podwiezienie do Bloomingdale's*.Sklep by³ tak zat³oczony, jak Jack siê spodziewa³.Wszed³ do œrodka, przeszed³przez g³Ã³wny hall i wyszed³ na Lexington, gdzie z³apa³ kolejn¹ taksówkê.Tymrazem kaza³ siê zatrzymaæ przecznicê przed restauracj¹ "Positano".Aby zyskaæ stuprocentow¹ pewnoœæ, ¿e jest bezpieczny, na kolejne piêæ minutstan¹³ w wejœciu sklepu obuwniczego.Ruch samochodowy i pieszy by³ terazumiarkowany.Tu, inaczej ni¿ w pobli¿u kostnicy, piesi ubrani byli elegancko.¯adna z obserwowanych osób nie wygl¹da³a na cz³onka zbrodniczego gangu.Ufny w swe bezpieczeñstwo, pochwali³ sam siebie za ostro¿noœæ i spokojniewszed³ do restauracji.Nie móg³ wiedzieæ, ¿e w czarnym cadillacu, któryzaparkowa³ przed chwil¹ miêdzy sklepem z obuwiem a restauracj¹, siedzi dwóchczekaj¹cych na niego mê¿czyzn.Przechodz¹c obok samochodu, nie móg³ zajrzeæ downêtrza, gdy¿ czarne po³yskuj¹ce szyby auta by³y jak lustra.Jack otworzy³ drzwi do restauracji, nastêpnie rozsun¹³ kotarê, która chroni³agoœci siedz¹cych w pobli¿u wejœcia przed ch³odnym powiewem z ulicy, i stan¹³ wmi³ym, ciep³ym wnêtrzu lokalu.Po lewej mia³ ma³y, mahoniowy kontuar baru.Poprawej ca³¹ powierzchniê sali zajmowa³y stoliki.Œciany i sufit pokrywa³adrewniana, bia³a kratownica, po której pi¹³ siê ³udz¹co przypominaj¹cyprawdziwy, sztuczny bluszcz.Jack poczu³ siê tak, jakby nagle wszed³ dorestauracji w ogrodzie gdzieœ we W³oszech.Z apetycznego aromatu wype³niaj¹cego restauracjê wywnioskowa³, ¿e szef kuchniprzywi¹zuje równie du¿¹ wagê do czosnku jak on sam.Wczeœniej ju¿ poczu³, ¿echêtnie by coœ zjad³.Teraz czu³ siê tak, jakby za chwilê mia³ z g³odu umrzeæ.W sali by³o pe³no, a jednak brakowa³o tego charakterystycznego, nowojorskiegotumultu.Byæ mo¿e to zieleñ powodowa³a, ¿e rozmowy sta³ych bywalców i brzêknaczyñ zdawa³y siê przyt³umione.Jack uzna³, ¿e spokój panuj¹cy w restauracjiTeresa nazwa³a "nienowojorsk¹" atmosfer¹.Jacka przywita³ maître d'hôtel i zapyta³, czy mo¿e w czymœ pomóc.Jackpoinformowa³ go, ¿e jest umówiony z pani¹ Hagen.Szef sali odpowiedzia³skinieniem g³owy i poprosi³ goœcia, aby uda³ siê za nim.Wskaza³ Jackowi stolikpod œcian¹, tu¿ za barem.Teresa, wsta³a, aby uœciskaæ Jacka.Kiedy zobaczy³a jego twarz, powstrzyma³asiê.- Mój Bo¿e! Twoja twarz wygl¹da okropnie.- To samo ludzie powtarzaj¹ o ca³ym moim ¿yciu - odpowiedzia³.- Jack, proszê nie ¿artuj.Mówiê powa¿nie.Na pewno dobrze siê czujesz?- Jeœli mam byæ szczery, to powiem ci, ¿e nawet zapomnia³em o twarzy.- Ale¿ to na pewno ciê boli.Chcia³am ciê poca³owaæ na przywitanie, ale bojêsiê, ¿e mo¿e ciê to bardziej zaboleæ, ni¿ ucieszyæ.- Usta mam ca³e.Teresa pokrêci³a g³ow¹, uœmiechnê³a siê i machnê³a rêk¹.- Jesteœ niemo¿liwy.Zanim ciê spotka³am, s¹dzi³am, ¿e to ja potrafiê zawszeznaleŸæ najlepsz¹ odpowiedŸ.Usiedli.- Jak ci siê tu podoba? - zapyta³a Teresa, rozk³adaj¹c jednoczeœnie serwetkê.- Od razu mi siê spodoba³a.Jest przytulnie, a o niewielu restauracjach wmieœcie da siê to powiedzieæ.Nigdy bym tu nie zajrza³.Szyld na zewn¹trz jestniemal niewidoczny.- To jedno z moich ulubionych miejsc [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • orla.opx.pl