[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tu¿ przed œwitem naloty usta³y.Znównam kazali braæ dupy w troki, wy³aziæ z okopów, iœæ po ubranie i broñ iprzygotowaæ siê do nastêpnego ataku.Jako nowi nie bardzo wiedzieliœmy co mamy robiæ, sier­¿ant te¿ nie za bardzowiedzia³, wiêc kaza³ nam pilnowaæ po³udniowego odcinka gdzie siê akuratmieœci³a latryna dla oficerów.By³o tam chyba jeszcze gorzej ni¿ w mulistychokopach, bo jeden z pocisków trafi³ w latrynê i ze trzysta kilo oficerskiegogówna rozbryzg³o siê dooko³a.Czatowaliœmy tam ca³y dzieñ — bez œniadania i bez obiadu.O zachodzie s³oñcaznów zaczê³y siê naloty, wiêc rzuciliœmy siê na ziemiê i le¿eliœmy w tymgównie.Mówiê wam, to by³ koszmar.Wreszcie komuœ siê przypomnia³o, ¿e pewno nam kiszki z g³odu graj¹ skoczn¹rumbê, bo nam podes³ali pud³o z kon­serwami.Ja dosta³em szynkê z jajkami.Napuszce by³ rok produkcji: 1951.Po bazie kr¹¿¹ ró¿ne plotki.Ktoœ mówi, ¿e¿Ã³³tki ganiaj¹ po ca³ym Pleiku, ktoœ inny — ¿e maj¹ bombê atomow¹ a na razieostrzeliwuj¹ nas z moŸdzierzów dla zmydlenia oczu.Jeszcze ktoœ inny mówi, ¿eto wcale nie ¿Ã³³tki nas ostrzeliwuj¹ tylko Australijczyki albo Holendry czyNorwegi.Mnie nie robi ró¿nicy kto strzela.Wa¿ne ¿e strzela, a gówno mnieobchodzi co on za jeden.Po pierszym dniu próbujemy siê jakoœ zagospodarzyæ na tym po³udniowym odcinkubazy.Kopiemy okopy i os³ania­my je deskami i blach¹ z oficerskiej latryny.Aleszturm nie nastêpuje, w ogóle nie widaæ ¿adnych ¿Ã³³tków co to mogli­byœmy donich postrzelaæ.Myœlê sobie: pewno nie s¹ na tyle g³upi, ¿eby szturmowaæsracze.Jednak przez trzy czy cztery noce lec¹ na nas pociski z moŸdzierzów.Wreszcie któregoœ ranka strza³y cichn¹ i major Balls, który dowodzi ca³ymbatalionem przyczo³guje siê do oficera, który dowodzi nasz¹ kompani¹ i mówi, ¿emusimy przedrzeæ siê na pó³noc i po­móc takiej jednej brygadzie co dostajewycisk w d¿ungli.Po chwili porucznik Hooper mówi, ¿ebyœmy siê szykowalido drogi.Upychamy po kieszeniach tyle konserw i granatów ile siê tylko da,choæ wybór ile czego braæ nie jest prosty, bo niby granata nie ze¿resz, a zkolei ciskanie we wroga konserwami mo¿e nie byæ skuteczne.Potem ³aduj¹ nas whelikoptery i odfruwamy na pó³noc.Zanim jeszcze helikoptery l¹duj¹ widaæ w jakie gówno wdep³a trzecia brygada.Wpowietrzu nad d¿ungl¹ unosi siê gêsty dym, w ziemi ziej¹ olbrzymie dziury powybuchach.Nie zd¹¿yliœmy nawet dolecieæ na miejsce i wysi¹œæ, kiedy ¿Ã³³tkizaczê³y do nas kropiæ.Jeden z helikopterów rozlecia³ siê w drobny mak — to by³potworny widok, ch³opaki siê palili w ogniu i w ogóle, a myœmy nic nie mogli impomóc.Wyznaczyli mnie do noszenia amunicji do karabinu ma­szynowego, bo jestem takidu¿y.Zanim wyjechaliœmy z bazy kilku ch³opaków spyta³o siê czy nie wzi¹³bymich granatów, a wtedy oni wziêliby wiêcej ¿arcia.Zgodzi³em siê.W koñcu co miszkodzi.Poza tym sier¿ant Kranz kaza³ mi tachaæ wielki baniak z wod¹ co wa¿ypewno ze trzydzieœci kilo.Oprócz baniaka i granatów dosta³em jeszcze trójnógod karabinu — z pocz¹tku mia³ go nieœæ Daniels, ale dosta³ sraczki i zosta³ namiejscu.W ka¿dem razie by³em ob³ado­wany jak wielb¹d, mogli mi równie dobrzeposadziæ na grzbiecie jeszcze paru palantów z Nebraski.No ale wojna to niemecz futbolowy.Nadchodzi zmierzch.Mamy rozkaz wejœæ na wzgórze i odci¹¿yæ ch³opaków zkompanii C, którzy albo s¹ otoczeni przez ¿Ã³³tków albo sami ich otoczyli —zale¿y jak na to patrzysz, czy wierzysz w³asnym oczom czy oficjalnymdo­niesieniom.W ka¿dem razie jak tam docieramy w powietrzu nad naszymi g³owami co ruszprzelatuj¹ jakieœ paskuctwa, a z dziesiêciu ch³opaków le¿y ciê¿ko poranionychna ziemi.Jêcz¹ i p³acz¹, ale dooko³a jest tyle ha³asu, ¿e prawie nikt nies³yszy.Pochylam siê nisko i próbujê przedrzeæ siê dalej, razem z ca³¹ amunicj¹i baniakiem wody i trójnogiem i re­szt¹ tego szajsu.Gramolê siê ko³o okopukiedy nagle jakiœ facet wystawia z niego ³eb i mówi do drugiego: - Hej, spójrzna tego je³opa.Wygl¹da jak Frankenstein albo co.Ju¿ mam zamiar coœ odpaln¹æ, bo ¿eby w takiej sytuacji jeszcze siê z cz³owiekanabijaæ to chyba przesada, ale wtem, kurde flaki, ten drugi wystawia z okopu³eb i wo³a:— Forrest.Forrest Gump!To by³ Bubba we w³asnej osobie!¯eby was nie marudziæ szczegó³ami powiem krótko: kon­tuzja Bubby by³a za du¿a¿eby móg³ graæ w futbola, a nie doœæ du¿a ¿eby armia Stanów Zjednoczonych niemog³a go wys³aæ na drugi koniec œwiata.No nic, dogramalam siê z ca³ym majdanemgdzie mi kazano, po pewnym czasie przychodzi do mnie Bubba i w przerwach miêdzyobstrza­³ami, które cichn¹ jak na niebie pojawiaj¹ siê nasze samo­loty,opowiadamy sobie o wszystkim co siê dzia³o odk¹d siê rozstaliœmy.Bubba mówi, ¿e podobno Jenny Curran rzuci³a studia i wyjecha³a gdzieœ z band¹protestantów wojennych czy kimœ takim.Curtis z kolei pobi³ gliniarza z policjiuniwer­syteckiej, bo mu ten wlepi³ mandat za z³e parkowanie.Akurat szykowa³siê, ¿eby go kopn¹æ w zadek jak pi³kê któr¹ chce pos³aæ nad poprzeczk¹ bramki,kiedy zjawi³o siê wiêcej glin; zarzucili na Curtisa sieæ i go odci¹gu.Za karêtrener Bryant kaza³ mu zrobiæ piêædziesi¹t dodatkowych obkr¹¿eñ boiska.Stary poczciwy Curtis! Nic a nic siê nie zmieni³.6Noc by³a d³uga i nieprzyjemna.Nasze samoloty nie lata³y po ciemku, wiêc prawieca³y wieczór ¿Ã³³tki mog³y kropiæ do nas za frajer.Byliœmy na jednym wzgórzu,oni na dru­gim, a miêdzy nami by³a niewielka dolina która stanowi³a przedmiotsporu, choæ za Chiny nie mog³em siê skapowaæ co tak wszystkim zale¿y na tymkawa³ku bagna.Ale sier¿ant Kranz ci¹gle nam powtarza, ¿e nie po to nas tuœci¹gniêto ¿ebyœmy cokolwiek kapowali, tylko ¿ebyœmy s³uchali roz­kazów.Wkrótce przychodzi do nas i zaczyna rozkazywaæ.Poka­zuje nam takie du¿e drzewona œrodku doliny i mówi, ¿e mamy zanieœæ tam karabin maszynowy, ustawiæ gojakieœ piêædziesi¹t metrów na lewo od drzewa i zaj¹æ bezpieczn¹ pozycjê, ¿eby znas ¿Ã³³tki nie zrobi³y marmelady.Z tego co widzê i s³yszê ¿adne miejsce niewydaje mi siê bezpieczne, nawet to gdzie teraz jesteœmy, a zejœcie w dó³ dodoliny to ju¿ szczyt kretyñstwa [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • orla.opx.pl