[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tak myœlê.- Aha.- Myœlê, ¿e Octavo potrafi zadbaæ o siebie.Znalaz³o najlepsze miejsce.- Chyba tak.Wiesz, czasem mam wra¿enie, ¿e Baga¿ doskonale wie, co robi.- Rozumiem, o co ci chodzi.Przeczo³gali siê na skraj walcz¹cego t³umu, wstali, otrzepali siê i skierowalido schodów.Nikt nie zwraca³ na nich uwagi.- Co teraz robi¹? - zainteresowa³ siê Dwukwiat, próbuj¹c spojrzeæ ponad g³owamiludzi.- Chyba usi³uj¹ podwa¿yæ wieko - odpar³ Rincewind.Coœ trzasnê³o i rozleg³ siêwrzask.- Wydaje mi siê, ¿e Baga¿ lubi byæ oœrodkiem zainteresowania -stwierdzi³Dwukwiat, kiedy rozpoczêli ostro¿ne zejœcie.- Tak.I chyba dobrze mu zrobi, jeœli czasem wyjdzie gdzieœ i pozna nowychludzi - przyzna³ Rincewind.- A mnie dobrze zrobi, jeœli te¿ gdzieœ pójdê izamówiê coœ do picia.- Niez³y pomys³.Ja te¿ chêtnie siê czegoœ napijê.By³o ju¿ prawie po³udnie, kiedy wreszcie Dwukwiat siê zbudzi³.Nie pamiêta³,ani jak siê znalaz³ na poddaszu stajni, ani dlaczego ma na sobie cudzy p³aszcz.Jednak pewna myœl nie dawa³a mu spokoju.Uzna³, ¿e koniecznie musi podzieliæ siê ni¹ z Rincewindem.Wytoczy³ siê z sianai wyl¹dowa³ na Baga¿u.- A wiêc jesteœ - stwierdzi³.- Mam nadziejê, ¿e siê wstydzisz.Baga¿ wydawa³siê zdziwiony.- Poza tym chcê siê uczesaæ.Otwórz siê.Baga¿ pos³usznie uniós³ wieko.Dwukwiat pogrzeba³ miêdzy torbami i pude³kami,znalaz³ grzebieñ i lustro, i usun¹³ z twarzy niektóre ze szkód doznanych tejnocy.Potem spojrza³ surowo na Baga¿.- Pewnie mi nie powiesz, co zrobi³eœ z Octavo? Minê Baga¿u mo¿na opisaæ jedyniejako drewnian¹.- Trudno.ChodŸmy wiêc.Dwukwiat wyszed³ na s³oñce, odrobinê zbyt jasne jak na jego obecne gusta.Bezcelu ruszy³ ulic¹.Wszystko wydawa³o siê nowe i œwie¿e, nawet zapachy.Niespotka³ wielu przechodniów.Widocznie noc by³a d³uga.Rincewinda znalaz³ u stóp Wie¿y Sztuk.Kierowa³ grup¹ robotników, którzyzmontowali coœ w rodzaju dŸwigu i spuszczali na ziemiê kamiennych magów.Towarzyszy³a mu ma³pa, lecz Dwukwiat nie mia³ ochoty czemukolwiek siê dziwiæ.- Mo¿na ich z powrotem o¿ywiæ? - zapyta³.Rincewind rozejrza³ siê.- Co? Ach, to ty.Nie, raczej nie.Zreszt¹ obawiam siê, ¿e upuœcili staregoWerta, biedaczysko.Piêæset stóp, prosto na bruk.- Czy mo¿esz coœ z tym zrobiæ?- Skalny ogródek.Rincewind odwróci³ siê i pomacha³ do robotników.-Jesteœ bardzo weso³y - zauwa¿y³ Dwukwiat z odrobin¹ wyrzutu.- Nie po³o¿y³eœsiê spaæ?- To zabawne, ale nie mog³em zasn¹æ.Wyszed³em odetchn¹æ œwie¿ym powietrzem izauwa¿y³em, ¿e jakoœ nikt nie ma pojêcia, co robiæ.Wiêc zebra³em ludzi -wskaza³ bibliotekarza, który usi³owa³ ³apaæ go za rêkê - i zacz¹³em organizowaæpracê.Piêkny dzieñ, prawda? Powietrze jak wino.- Rincewindzie, postanowi³em.- Wiesz, chyba siê reaktywujê - oznajmi³ radoœnie Rincewind.— Myœlê, ¿e tymrazem mi siê uda.Wiem, ¿e zdo³am sobie poradziæ z magi¹ i na przyzwoitympoziomie skoñczyæ studia.Mówi¹, ¿e po dyplomie z wyró¿nieniem ¿ycie jestproste.- To dobrze, poniewa¿.- A w dodatku grube ryby bêd¹ teraz podpieraæ drzwi.Jest miejsce na szczyciedla.- Wracam do domu.-.bystrego ch³opaka bywa³ego w œwiecie.co?- Uuk?- Powiedzia³em, ¿e wracam do domu - powtórzy³ Dwukwiat.Bardzo grzeczniepróbowa³ strz¹sn¹æ z siebie bibliotekarza, który usi³owa³ go iskaæ.- Jakiego domu? - Rincewind by³ wstrz¹œniêty.- Domowego domu.Mojego domu.Tam, gdzie mieszkam - wyjaœni³ zak³opotanyDwukwiat.- Za morzem.Wiesz przecie¿.Tam sk¹d przyby³em.Czy móg³byœprzestaæ?- Aha.- Uuk? Zapad³a cisza.- Widzisz, przysz³o mi to do g³owy tej nocy - odezwa³ siê w koñcu Dwukwiat.-Pomyœla³em.no wiesz.chodzi o to, ¿e podró¿e i ogl¹danie jest-wspania³e,ale przyjemnoœæ to tak¿e to, ¿e siê gdzieœ by³o.Rozumiesz, uk³adanie obrazkóww albumie i wspominanie wszystkiego.- Naprawdê?- Uuk?- Tak.Najwa¿niejsze we wspomnieniach jest to, ¿eby potem mieæ siê gdziezatrzymaæ i tam je wspominaæ.Rozumiesz? Trzeba kiedyœprzestaæ.Cz³owiek nigdzie naprawdê nie by³, póki nie wróci do domu.Chyba o tomi w³aœnie chodzi.Rincewind odtworzy³ w pamiêci tê wypowiedŸ.Za drugim razem wcale nie sta³a siêbardziej zrozumia³a
[ Pobierz całość w formacie PDF ]