[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.O, œwiêty Kukulcanie, miej mniew swojej opiece!Drugim japoñskim dzie³em sztuki inspirowanym œwiatem bogów s¹pos¹¿ki dogu.Te figurki z br¹zu, maj¹ce do 20 cm wysokoœci, pochodz¹z ok.600 r.prz.Chr.Znajdowano je na wielu japoñskich wyspach,a o istotach, które przedstawiaj¹, wiadomo tylko tyle, ¿e by³y „pomoc-87nikami bogów".Istoty te tkwi¹ w „napompowanych" ubraniach,zamiast r¹k maj¹ mechaniczne chwytaki, w które ³atwo wk³adaæ ró¿nespecjalistyczne narzêdzia.Oczy s¹ ukryte za ogromnymi wizjeramiwygl¹daj¹cymi jak okulary — ca³a g³owa wraz z „okularami" znajdujesiê w zamkniêtym he³mie.(Porównania: Bep-Kororoti z Brazylii, maskiDogonów z Afryki Zachodniej i maski Kaczynów u Indian Hopiz Arizony.) Tak jak „Preklasyczna stela z Tikal", równie¿ pos¹¿kidogu nie pasuj¹ do archeologicznych schematów.Wypadaj¹ z ram.Po-dobnie jak przedwczorajsze idea³y.Na pami¹tkê niezwykle czczonych nauczycieli z Kosmosu w Japoniipo dziœ dzieñ celebruje siê corocznie pewien rytua³.W noc z 31 lipca nal sierpnia na wybrze¿ach Kumamoto wypuszcza siê na morze wieleczerwonych woskowych lampek.Symbolizuj¹ one nieznany ogieñ,w którym „bogowie przybyli niegdyœ z gwiazd na ziemiê" [113].Trzeba te¿ wspomnieæ piramidê Kukulcana w Chichen-Itza.Po dziœdzieñ schodzi z niej co roku 21 marca niebiañski nauczyciel w cudow-nym spektaklu œwiat³ocieni, podziwianym przez tysi¹ce widzów.Kto tu blaguje?Ani zabytki piœmiennictwa, ani maski, pos¹¿ki, stele czy œwi¹tynnewizerunki bogów, nie mówi¹c ju¿ o wci¹¿ ¿ywych i praktykowanychobrzêdach ludów pierwotnych — nic nie dzia³a na gwardiê wczorajszychinterpretatorów historii.Szok spowodowany przybyciem bogów nieustêpuje.Wszystkich krzewicieli kultury, którzy zst¹pili niegdyœ z fir-mamentu, uznaje siê za „ucz³owieczone ¿ywio³y przyrody".Czytam, ¿ekompleks wyobra¿eñ S³oñca i Ksiê¿yca odegra³ znacz¹c¹ rolê w szalo-nych g³owach naszych przodków.Bez w¹tpienia istoty, które przekaza³yludziom roœliny uprawne i narzêdzia, mia³y „ksiê¿ycow¹ naturê" —bo „ros³y, by³y zabijane albo kawa³kowane" równie szybko jak fazyKsiê¿yca [114].Zrozumia³e, ¿e z tego punktu widzenia nawet w³osy w brodzie i nag³owie zamieniaj¹ siê w „promienie s³oneczne", a niebiañskie postaciew gwiazdy, które w koñcu te¿ pojawiaj¹ siê i znikaj¹.Cz³owiek czuje siêzrobiony w konia! Rozumiem, ¿e tak koñczy³y siê próby interpreta-cji mitów w minionych stuleciach — ale dziœ? Czy naprawdê trzebakultywowaæ takie nonsensy? A z jakich „boskich ust" wysz³y, jeœliuwzglêdnimy „kompleks wyobra¿eñ S³oñca i Ksiê¿yca", informacjeo odleg³ych planetach? O budowie materii (atomy)? Ó stopach metali,o ró¿nych rodzajach napêdu i broni?Na pewno w ka¿dej epoce ¿yli literaci, artyœci-plastycy i fantaœci,wysysaj¹cy wszystko z palca.Czegó¿ to nie zmyœlano w ka¿dej epoce?Ale w przypadku tekstów i postaci poddawanych tu pod dyskusjê niemo¿e to stanowiæ argumentu.Fantaœci odtwarzaj¹ i przetwarzaj¹ tylkoto, czego siê dowiedzieli, a zmyœlona „literatura pra-science fiction" napewno nie wesz³a do œwiêtych ksi¹g.Fikcja by³aby godna uwagi tylkowtedy, gdyby utrwalono j¹ na piœmie i umieszczono w bibliotekach.Wiemy, jak szczêœliwi bywaj¹ odkrywcy, kiedy w trakcie prac arche-ologicznych wpadn¹ im w rêce pieczêcie, umowy handlowe, dokumentyhistoryczne czy orêdzia królewskie.Mo¿emy z grubsza oceniæ, co zawie-ra³y stare archiwa.Nie by³o tam „pra-science fiction"! Coœ takiego wy-wo³a³oby protesty arcykap³anów, stra¿ników pierwotnej wiedzy.Litera-tura jarmarczna nie mia³a czego szukaæ w œwiêtych tekstach.Utrwalanona piœmie i przechowywano wy³¹cznie dokumenty wa¿ne — umowyhandlowe itp.— albo wielkie prawdy religijne.Gdyby nasza ponuracywilizacja mia³a wróciæ do kaganka oliwnego, a za kolejne tysi¹c latwyci¹gniêto by na œwiat³o dzienne jakieœ archiwum prasowe, to etno-grafowie przysz³oœci uznaliby l¹dowanie na Ksiê¿ycu razem z pojazdemksiê¿ycowym za urojenie, za fikcjê literack¹.Przeczytaliby, ¿e Apollowyruszy³ w kierunku Ksiê¿yca — ale Apollo jest przecie¿ bogiem staro-¿ytnoœci.A kto wyl¹dowa³ na Ksiê¿ycu? Orze³! „Eagle has landed!"Jednostronna edukacja nie pozwala nam spojrzeæ na rzeczywistoœæz drugiej strony — sk³ania do przyjmowania postaw ¿yczeniowych.Dzieci, którym od najwczeœniejszych lat wpajano wiarê w Chrystusakrwawi¹cego na krzy¿u, mieszkaj¹ w kraju, gdzie taka religia panuje.Dzieci w innych czêœciach œwiata dorastaj¹ wierz¹c w jedynego proroka— Mahometa.Jednym i drugim wpaja siê ich religiê jako jedyn¹ prawdêo œwiecie, i nikt nie pomyœli, ¿e dzieci chrzeœcijañskie znajdowa³y siêczasem w spo³eczeñstwie muzu³mañskim — i odwrotnie.Nasze myœlenie warunkuje indoktrynacja, prowadzona od najwczeœ-niejszego dzieciñstwa.W przypadku pradawnych przekazów i wizual-nych œwiadectw z prehistorycznych czasów zachowujemy siê równiejednostronnie.Struktury myœlowe s¹ utrwalane przez szko³ê i wychowa-nie religijne, póŸniej przez szko³y wy¿sze i literaturê o odpowiednimnastawieniu.¯yjemy z³udzeniami bezpieczeñstwa.Z oburzeniem od-rzucamy inne przekonania i dowody.Wzorzec naszych psychologicznych zachowañ œwiadczy o zupe³nymzacofaniu.Odrzucamy ka¿d¹ œwiadomoœæ kosmiczn¹, siêgaj¹c¹ dalejw³asnego nosa.Nasze dzieci ucz¹ siê liczyæ na liczyd³ach, a pojêcie cyfruzmys³awia siê im przy pomocy dziesiêciu palców.Dzieci indyjskiekojarz¹ cyfry z pojêciami:jeden — Ksiê¿ycdwa — kwadry Ksiê¿ycatrzy — oczy (!)cztery — Wedypiêæ — strza³yszeœæ — pory rokusiedem — dniosiem — Bosu (istota z przestrzeni)dziewiêæ — planety.Nasza wiedza jest zamkniêta w szczelnym pojemniku, pozbawionymreceptorów reaguj¹cych na inne przekonania.Wszystko, czego nieupakowano nam w trakcie indoktrynacji do szarych komórek, jestuwa¿ane za œmieszne lub niemo¿liwe — reakcj¹ na coœ takiego jestnatychmiastowe wci¹gniêcie czu³ek.Wyrywamy peryskopy i krzyczy-my, ¿e brak nam dowodów — w³aœnie je rozdeptujemy.Gdzie przed-mioty, pozosta³oœci po niebiañskich nauczycielach? No, gdzie?!Kiedy dzisiejsi etnografowie udaj¹ si¹ na badania odleg³ych plemion,nie zostawiaj¹ tam ani œmig³owców, ani kamer, instrumentów pomiaro-wych i wyposa¿enia.Wizyta naukowców wchodzi do historii plemienia.Byæ mo¿e kamera jest opisywana jako „oko boga", rewolwer jako„grzmot zabijaj¹cy zwierzêta", a œmig³owiec jako „statek z ha³aœliwymiskrzyd³ami".Ale pozosta³oœci po wizycie naukowców nie ma.S³yszê, ¿e metale i tworzywa sztuczne przetrwaj¹! Naprawdê? Gdzie¿wiêc czêœci samolotów rozbitych w latach trzydziestych? Gdzie p³ytypancerne z I wojny œwiatowej? Gdzie, proszê?! A za tysi¹c lat nie bêdziemo¿na nawet eksponowaæ tych nielicznych resztek znajduj¹cych siêobecnie w muzeach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]