[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rajca by³ przedsiêbiorc¹ o kamiennym sercu, po-wtarzano mu to wielokrotnie.Potrafi³ byæ równie¿nieugiêtym i ostrym przeciwnikiem politycznym, czegoChristoffer by³ kilka razy œwiadkiem.A najgorsze, ¿e podobny ton s³ysza³ tak¿e u Li-se-Merete.Zakochany, uzna³ wówczas, ¿e m³oda dziew-czyna, staraj¹ca siê naœladowaæ sposób dyskusji doros-³ych, jest czaruj¹ca.Przypomnia³ sobie teraz, jak w skle-pach targowa³a siê o drobiazgi, i to, co ostatnio mupowiedzia³a: "Pamiêtaj, Christofferze, nie daj siê zba³amu-ciæ agentowi nieruchomoœci.Tacy ludzie zawsze próbuj¹oszukiwaæ, pozwól mnie zaj¹æ siê negocjacjami".Rozbawi³o go to i pomyœla³, ¿e chêtnie siê na to zgodzi,bo Lise-Merete jest bystr¹ dziewczyn¹, ma dobrze pouk³a-dane w g³owie.Niespodziewanie zaw³adnê³o nim dziwne uczucie.Czy¿by zniechêcenie? Poczu³ nagle, jakby cia³o zaczê³owa¿yæ co najmniej tonê, a stopy nie mog³y oderwaæ siê odchodnika.Umys³ tak¿e pracowa³ mu wolno, ospale, myœlinie chcia³y go s³uchaæ.Ktoœ coœ do niego mówi³, ale nierozumia³ s³Ã³w, musia³ prosiæ o powtórzenie.- Dok¹d pofrunê³y twoje myœli? - zaœmia³a siê Li-se-Merete.Donik¹d, mia³ ju¿ na koñcu jêzyka, ale uœmiechn¹³ siêtylko, z pewnoœci¹ doœæ g³upkowato, i odpowiedzia³ coœwymijaj¹co.Cz³owiek zakochany snuje swe marzenia wokó³ swojejmi³oœci.Christoffer zawsze uwa¿a³ przys³owie: "Mi³oœæ jestœlepa", za niem¹dre.Wola³ ju¿ s³owa Biblii, mówi¹ce o tym,¿e mi³oœæ zniesie wszystko i nie szuka swojego, czy coœ w tymrodzaju, nie by³ szczególnie mocny w cytatach.Zawszepotrafi³ dostrzec pozytywne strony wszystkich kaprysówLise-Merete, widzia³ j¹ bowiem tak¹, jak¹ chcia³ j¹ widzieæ.Ca³kiem straci³ dla niej g³owê, zaœlepi³a go, by³a bowiembardzo atrakcyjn¹ dziewczyn¹, byæ mo¿e najlepsz¹ parti¹w ca³ym mieœcie, na pozór obdarzon¹ samymi zaletami.Powoli, bardzo powoli zacz¹³ zdawaæ sobie sprawê, ¿eLise-Merete wiele traci przy bli¿szym poznaniu.Mój Bo¿e, wpl¹ta³ siê w takie k³opoty! Przyrzek³ma³¿eñstwo dwóm kobietom, a nie ma ochoty na zwi¹zekz ¿adn¹ z nich!Nie, da Lise-Merete jeszcze jedn¹ szansê.Jego uczucianie powinny przecie¿ zmieniaæ siê tak gwa³townie.I po-myœleæ tylko, na jaki skandal móg³by j¹ naraziæ!By³a przecie¿ taka m³oda, kiedyœ wreszcie dojrzeje.Doszed³ do wniosku, ¿e stan¹³ w obliczu podobnegoproblemu, jak swego czasu Benedikte.Sander Brink tak¿eby³ za m³ody i zbyt niedojrza³y, a jaki m¹dry i rozwa¿nyjest teraz! Dlaczego wiêc jemu i Lise-Merete mia³obyu³o¿yæ siê gorzej?Nareszcie uwolnili siê od towarzystwa jego przysz³ychteœciów i mogli ruszyæ dalej.- Aleœ ty posinia³ na twarzy - zachichota³a Li-se-Merete.- Czy ja te¿?- Nie, oczywiœcie, ¿e nie.- Wydajesz siê jakiœ z³y! Jeœli w moim towarzystwienie potrafisz siê przyzwoicie zachowaæ, to mo¿esz sobieiœæ sam!Christoffer mia³ wielk¹ ochotê odpowiedzieæ: "Zprzyjemnoœci¹", ale by³ na to zbyt dobrze wychowany.Wreszcie dotarli do ich ewentualnego przysz³ego domu.- Chcia³abym mieæ ró¿owe œciany w jadalni - powie-dzia³a Lise-Merete.- To stwarza taki mi³y nastrój.Christoffer nie znosi³ ró¿owych œcian.Prawdopodob-nie straci³by od nich apetyt.- Na pewno bêdzie ³adnie - mrukn¹³, nagle bowiemwszystko mu zobojêtnia³o.Co siê z nim dzisiaj dzieje? Wprost marzy³ o powrociedo szpitala, ale obieca³ Lise-Merete, ¿e poœwiêci jejgodzinê.Mia³ nadziejê, ¿e wyznaczony czas szybkoup³ynie.Do domu nie mo¿na by³o mieæ zastrze¿eñ.Z ca³¹pewnoœci¹ by³ dla nich odpowiedni.Usytuowany w dob-rym miejscu, wyposa¿ony zgodnie z najwy¿szymi standar-dami.Cena by³a bezwstydnie wysoka, ale Lise-Merete napewno zdo³a co nieco wytargowaæ, w to nie ur¹tpi³.- A tu - oznajmi³a zachwycona, sk³adaj¹c rêce.- Tubêdzie pokój dziecinny.Te s³owa podzia³a³y na Christoffera jak lodowatyprysznic.Pokój dziecinny? Dzieci? Z ni¹?Christoffer prze¿y³ ogromny wstrz¹s, kiedy zrozumia³,¿e jego mi³oœæ do Lise-Mefete umar³a.Umar³a na zawsze.Jak to mo¿liwe, by ekstatyczny podziw wygas³ takszybko?Wiedzia³ jednak, ¿e przez ca³y czas trwania ich zwi¹zkuprze¿ywa³ momenty irytacji, które stara³ siê bagatelizo-waæ.Czas pracowa³ na niekorzyœæ panny Gustavsen,a i ona sama mu w tym pomaga³a.Ale mimo wszystko! Jak to mo¿liwe, by w ci¹gujednego dnia tak nagle otworzy³y mu siê oczy? Jakby ktoœ.jakby ktoœ go zaczarowa³, ale to oczywiœcie niemo¿liwe.Nie s³ucha³ ju¿ d³u¿ej jej wywodów na temat urz¹dze-nia domu, wiedzia³ bowiem, ¿e ten dom nigdy nie bêdziejego domem, nie dojdzie te¿ do ¿adnego œlubu.- Jak ci siê uda³ wyjazd do Gjovik? - spyta³ nagle.- Co takiego? Ach, to dopiero w przysz³ym tygodniu.- I jedziesz?Znów zaczê³a siê krygowaæ.- Tak, zastanawiam siê nad tym.Wszyscy tak bardzochc¹, ¿ebym przyjecha³a, zw³aszcza mój dawny wielbiciel.Pos³a³a prowokuj¹ce spojrzenie w kierunku Christof-fera.- Dobrze.Na pewno mi³o spêdzisz czas.Znów ten straszny chichot.Lise-Merete zanurkowa³a pod jego ramieniem, którymopiera³ siê o parapet.- Zazdrosny?- Zazdrosny? Dlaczego, na mi³oœæ bosk¹, mia³bymbyæ zazdrosny? Czy mam do tego jakiœ powód?Jej oczy pociemnialy, zmieniaj¹c siê w dwa kamienie.- Mo¿e i tak.Odsun¹³ ramiê i przeszed³ na œrodek pustego pokoju,w którym ich g³osy echem odbija³y siê od œcian.- Jak ju¿ mówi³em, uwa¿am, ¿e powinnaœ jechaæ.A poza tym.niestety nie mogê przyjœæ w sobotêwieczorem.Mam dodatkowy dy¿ur w szpitalu.B³ogos³awiony szpital! Nie uda jej siê sprawdziæ, czyon k³amie, czy nie, a poza tym dla dobra sprawy mo¿ewzi¹æ dodatkowy dy¿ur.Nie mia³ nic przeciwko temu.- Dodatkowy dy¿ur? - powtórzy³a, wykrzywiaj¹c siê.Nawet w z³oœci by³a poci¹gaj¹ca.- Ale mia³eœ przyjœæ domnie! Mieliœmy bgæ sami!- Nic na to nie poradzê - odpar³ krótko.Przysunê³a siê do niego bli¿ej.Mo¿e przypuszcza³a, ¿enarzeczony wymyka jej siê z r¹k? O, nie, nie jej,Lise-Merete Gustavsen [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • orla.opx.pl