[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dwóch jego kumpli podesz³o, ¿eby wynieœæ go z t³umu, lecz w tym momen­ciezauwa¿y³em coœ niezwyk³ego; bia³y œwietlisty kokon le¿¹cego bez œwiadomoœcimarynarza po prostu siê otwar³.Oddzieli³ siê przy koronie g³owy, a nastêpnieopad³ z ca³ej g³owy i ramion.B³yskawicznie jedna z bezcielesnych istot, któratowarzyszy³a mu przy barze, znalaz³a siê nad nim.Zawis³a jak spragniony cieñ,chciwie wch³aniaj¹c ka¿dy wydech m³odego marynarza.W pewnym momencie sprê¿y³asiê przy nim jak jakiœ wstrêtny nienasycony potwór.Nagle bezcielesnein­dywiduum znik³o.Wszystko to siê sta³o zanim dwóch mê¿czyzn zdo³a³o podnieœæna nogi nieprzytomnego marynarza.Przez minutê wyraŸnie widzia³em dwie isto­tyw jednej.Kiedy towarzysze postawili marynarza przy œcianie, by³ ju¿ tylkojeden.Dwa razy jeszcze powtórzy³a siê ta makabryczna scena.Po zwaleniu siê pijanegoaureola œwiat³a ot­wiera³a siê i któryœ z bezcielesnych ludzi wp³ywa³ downêtrza pijaka.Czy¿by to œwiat³o by³o czymœ w rodzaju tarczy ochronnej?Jakimœ zabezpieczeniem przeciw.Przeciw bezcielesnym istotom, jak¹ ja jestem?Przypuszczalnie te bezsubstancyjne istoty posiada³y kiedyœ swoje cia³o, tak jakja mia³em.Prawdopodobnie w czasie kiedy je posiada³y, uzale¿ni³y siê odalkoholu tak bardzo, ¿e sta³o siê to spraw¹ nie tylko cia³a, ale i myœli, anawet duszy.Kiedy utraci³y swe cia³a, na krótko mog³y wejœæ w posiadanieinnego.Zosta³y jedno­czeœnie w ca³oœci pozbawione rzeczy, których nie mog³yprzestaæ pragn¹æ.Zupe³nie jak zimny dreszcz przeniknê³a mnie myœl, Ÿe jest to jedna z formpiek³a.Dot¹d wyobra¿a³em je sobie jako jakieœ ogniste miejsce, gdzieœ podziemi¹, gdzie, tacy Ÿli ludzie jak Hitler, bêdzie p³on¹æ na zawsze.Czy¿by jednak piek³o mia³o istnieæ na te samej powie­rzchni gdzie ¿yj¹cy,którzy nie s¹ œwiadomi jego obecnoœci?Czym w³aœciwie jest pozostanie na Ziemi bez mo¿­liwoœci skontaktowania siê zjej ¿ywymi mieszkañcami? Pomyœla³em o matce, której syn nie s³ysza³.Okobiecie, która pragnê³a papierosa.Pomyœla³em o sobie, po­ch³oniêty jedn¹myœl¹ dostania siê do Richmond, kiedy nikt nie móg³ mnie zobaczyæ ani pomócmi.P³on¹c najwiêkszym pragnieniem, w miejscu gdzie jest siê najbardziej bezsilnym!- - Faktycznie, to mo¿e byæ piek³em.W³aœnie tak.To jest piek³o, a ja jestem teraz w jego wnêtrzu, pomiêdzybezcielesnymi stworami.Zmar³em.Utraci³em materialn¹ czêœæ cia³a i terazistniejê w rzeczy­wistoœci, która nie odpowiada mi w ¿aden sposób.Ale jeœli to jest piek³o i jeœli ju¿ nie ma nadziei, to dlaczego On jest tutajze mn¹? Dlaczego moje serce o¿ywia siê radoœnie za ka¿dym razem, gdy patrzê naNiego? Mimo wszystko On sprawi³ na mnie najwiêksze wra¿enie w czasie tejpodró¿y.Wszystkie te niespodzianki by³y niczym w porów­naniu z zasadnicz¹ spraw¹, którasiê tu wydarzy³a.By³o ca³kiem jasne, ¿e pokocha³em Osobê, z któr¹ tu by³em.Gdziekolwiek spojrza³em, moja uwaga skupia³a siê g³Ã³wnie na Nim.Cokolwiek jeszcze zobaczê, nic nie mo¿e siê z Nim porównaæ.Intrygowa³o mnieto, dlaczego inni go nie widz¹?By³ zbyt jasny, ¿eby Go mogli dostrzec!Mo¿na by³o tak¿e odczuæ mi³oœæ p³yn¹c¹ od Niego, podobnie jak strumieñ ciep³aod p³on¹cego ognia.A ci inni, podobni do mnie, których oczy nie mog³y ulec zniszczeniu od blaskutego niesamowitego œwiat³a, bo ich nie mieli! Jak¿e pomog³oby im to, gdybyodczuli wewn¹trz siebie tê p³on¹c¹ Mi³oœæ i Wspó³czucie! Jak oni mogli niezauwa¿yæ tego Œwiat³a, które jaœniejsze by³o ni¿ s³oñce w po³udnie!Czy mo¿e ci inni te¿ mogliby Go widzieæ, gdyby ich uwaga nie by³a przykuta dofizycznego œwiata, który ju¿ utracili?„Gdzie Twoje serce jest".Tak d³ugo, jak moje serce pragnê³o dostaæ siê doRichmond, tak d³ugo nie by³em w stanie zobaczyæ Jezusa.Mo¿liwe, ¿e tak d³ugo, jak nasze pragnienia koncen­truj¹ siê na czymœ jeszczepoza Nim, tak d³ugo blokuje­my siê nawet przed Nim.Lecieliœmy znowu.Opuœciliœmy bazê marynarki wo­jennej z wydarzeniami naulicach i w barach.Teraz znaleŸliœmy siê w wymiarze, gdzie podró¿ wydawa³a siêwymagaæ wiêcej czasu, na skraju rozleg³ej równiny.Dotychczas odwiedzaliœmymiejsca, gdzie umarli i ¿ywi ¿yli obok siebie.Gdzie bezcieleœni, kompletnieniezau­wa¿eni przez ¿ywych kr¹¿yli wokó³ nich i spraw, które skupia³y ich uwagêi pragnienia.Natomiast teraz, chocia¿ byliœmy gdzieœ na powierzchni Ziemi, nie by³o ju¿¿ywych ludzi.Równina by³a zat³oczona hordami upiornych istot, nigdzie nie by³ocz³owieka z aureol¹ œwiat³a.Wszyscy oni byli z tej samej substancji co ja [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • orla.opx.pl