[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nadomiar z³ego zosta³ wyrzucony z amerykañskiego college'u z powodu k³Ã³tni znauczycielk¹ na temat istnienia œwiêtych.Poniewa¿ nie mo¿na ju¿ by³o d³u¿ej odk³adaæ decyzji, ambasador podj¹³ ostatni¹próbê i wezwa³ syna na mêsk¹ rozmowê.-Edwardzie, jesteœ ju¿ na tyle doros³y, by wzi¹æ odpowiedzialnoœæ za swoje¿ycie.Znosiliœmy wszystko cierpliwie tak d³ugo, jak d³ugo by³o mo¿na, alenadszed³ czas, by skoñczyæ z tym niedorzecznym powo³aniem do bycia malarzem inadaæ jakiœ kierunek twojej karierze.- Ale¿ ojcze, zostaæ malarzem to w³aœnie znaczy nadaæ kierunek mojej karierze.- Lekcewa¿ysz sobie nasz¹ mi³oœæ, nasze wysi³ki, których nie szczêdziliœmy, byzapewniæ ci dobre wykszta³cenie.Poniewa¿ nigdy tak siê nie zachowywa³eœ, mogêupatrywaæ w tym skutków wypadku.- Ojcze, zrozum, kocham was -bardziej ni¿ kogokolwiek na œwiecie.Ambasador chrz¹kn¹³.Nie przywyk³ do tak bezpoœredniego wyra¿ania uczuæ.- A zatem w imiê tej mi³oœci, jak¹ ¿ywisz dla nas, proszê ciê, zrób to, czegopragnie matka.Porzuæ na jakiœ czas to ca³e malarstwo, znajdŸ sobie przyjació³z twojej klasy spo³ecznej i wróæ do nauki.- Ojcze, przecie¿ mnie kochasz.Nie mo¿esz mnie o to prosiæ, ty, który zawszedawa³eœ mi przyk³ad, jak walczyæ o sprawy, na których nam zale¿y.Nie mo¿eszwymagaæ ode mnie, abym stal siê cz³owiekiem pozbawionym w³asnej woli.- Powiedzia³em: w imiê mi³oœci.Nigdy tego wczeœniej nie mówi³em, synu, aleteraz proszê o to.W imiê mi³oœci, któr¹ masz dla nas i mi³oœci, jak¹ mydarzymy ciebie, wróæ do nas, nie tylko w sensie fizycznym, ale równie¿ wg³êbokim tego s³owa znaczeniu.Mylisz siê, uciekaj¹c przed rzeczywistoœci¹.Od chwili gdy siê urodzi³eœ, snuliœmy nasze najwspanialsze marzenia.Jesteœ dlanas wszystkim: nasz¹ przesz³oœci¹ i przysz³oœci¹.Twoi dziadkowie byli dobrymiurzêdnikami, ja musia³em walczyæ jak lew, by dostaæ siê do dyplomacji i wspinaæcoraz wy¿ej.I wszystko to po to jedynie, by utorowaæ ci drogê, by ci u³atwiæstart.Mam wci¹¿ pióro, którym podpisa³em pierwszy dokument ju¿ jako ambasador,przechowujê je pieczo³owicie, aby przekazaæ ci je w dniu, w którym kolejprzyjdzie na ciebie.Nie rozczarowuj nas synu.Nie bêdziemy ¿yli wiecznie, chcemy umrzeæ w spokoju,pewni, ¿e jesteœ urz¹dzony w ¿yciu.Jeœli naprawdê nas kochasz, zrób to, o co ciê proszê.Jeœli jednak nas niekochasz, nie zmieniaj swojego postêpowania.Edward spêdzi³ wiele godzin wpatrzony w niebo nad Brasili¹, obserwuj¹c chmuryp³yn¹ce siê po b³êkicie.Ale choæ byty piêkne, nie nios³y ani jednej kroplideszczu dla spragnionej ziemi.On czul siê tak samo pusty jak te chmury.Jeœli nadal obstawaæ bêdzie przy swoim wyborze, matka umrze ze zmartwienia,ojciec straci ca³y swój zapal do pracy, oboje bêd¹ siê obwiniaæ za b³êdypope³nione w wychowaniu swego ukochanego syna.Jeœli zrezygnuje z malarstwa,wizje Raju nigdy nie ujrz¹ œwiat³a dnia i nic w ¿yciu nie da mu aniprzyjemnoœci, ani radoœci.Rozejrza³ siê doko³a, popatrzy³ na swoje obrazy, przypomnia³ sobie ca³¹ mi³oœæ,jak¹ w³o¿y³ w ka¿de poci¹gniêcie pêdzla, i uzna³, ¿e wszystkie s¹ marne.Towszystko by³o jednym wielkim oszustwem - chcia³ osi¹gn¹æ cel, do któregowidocznie nigdy nie zosta³ wybrany, a cen¹ za to mia³o byæ rozczarowaniew³asnych rodziców.Wizje Raju byty przeznaczone tylko dla ludzi wybranych, których opisywano wksi¹¿kach jako bohaterów albo mêczenników za wiarê dla tych, którzy od dzieckawiedzieli, ¿e œwiat ich potrzebuje; a to wszystko, co przeczyta³ w ksi¹¿ce by³oczystym wymys³em autora.Przy kolacji powiedzia³ rodzicom, ¿e maj¹ racjê.Jego entuzjazm dla malarstwabyt tylko m³odzieñcz¹ mrzonk¹ i straci³ ju¿ do tego zapal.Rodzice bylizadowoleni, matka rozp³aka³a siê z radoœci i przytuli³a do siebie syna.Œwiatwróci³ do normy.W nocy ambasador fetowa³ swoje zwyciêstwo, otwieraj¹cukradkiem butelkê szampana, któr¹ wypi³ sam.Gdy wszed³ do sypialni, zobaczy³,¿e po raz pierwszy od wielu miesiêcy ¿ona œpi spokojnie.Nastêpnego dnia pokój Edwarda byt przewrócony do góry nogami, obrazy pociête nastrzêpy, a ch³opak siedzia³ w k¹cie, patrz¹c w niebo.Matka objêta go ipowiedzia³a, jak bardzo go kocha, ale syn nie odpowiedzia³ ani s³owa.Nie chcia³ wiêcej s³uchaæ o mi³oœci, mia³ tego doœæ.Zdawa³o mu siê, ¿e jest wstanie wyprzeæ siê malarstwa i pos³uchaæ rady ojca, ale posun¹³ siê w tym zadaleko - przekroczy³ i przepaœæ dziel¹c¹ cz³owieka od jego marzeñ i, niestety,nie by³o ju¿ odwrotu.Nie by³ w stanie iœæ ani do przodu, ani wstecz.Proœciej wiêc by³o zejœæ zesceny.Edward pozosta³ jeszcze piêæ miesiêcy w Brasilii, leczony przez specjalistów,którzy orzekli rzadki rodzaj schizofrenii, bêd¹cy prawdopodobnie wynikiemwypadku rowerowego.Wkrótce potem wybuch³a wojna domowa w Jugos³awii iambasador zosta³ poœpiesznie wezwany do kraju.Problemy spiêtrzy³y siê takbardzo, ¿e rodzina nie mog³a d³u¿ej zajmowaæ siê ch³opcem.Jedynym rozwi¹zaniemby³o umieszczenie go w nowootwartym szpitalu psychiatrycznym w Villete.Gdy Edward skoñczy³ opowiadaæ swoj¹ historiê, by³a ju¿ noc i oboje dr¿eli zzimna.- WejdŸmy do œrodka - powiedzia³.- Ju¿ pewnie podaj¹ kolacjê.- W dzieciñstwie, ilekroæ sz³am do babci, przygl¹da³am siê obrazowi, którywisia³ u niej na œcianie.Przedstawia³ kobietê - Matkê Bosk¹, jak mówi¹ katolicy - stoj¹c¹ ponad ziemskimglobem, z d³oñmi zwróconymi w jego kierunku, z d³oni promieniowa³o œwiat³o.Najbardziej intrygowa³o mnie w tym obrazie, ¿e ta kobieta depcze ¿ywego wê¿a.Dlatego spyla³am babci: "Czy Ona nie boi siê tego wê¿a? Czy nie wie, ¿e mo¿eugryŸæ j¹ w stopê i zatruæ swym jadem?"Babcia wyt³umaczy³a mi: "W¹¿ sprowadzi³ na ziemiê rozró¿nienie miêdzy Dobrem iZ³em, tak mówi Biblia.Ona dziêki swej mi³oœci panuje nad Dobrem i nad Z³em".- Co to ma wspólnego z moj¹ histori¹?- Pozna³am ciê zaledwie tydzieñ temu, za wczeœnie wiêc, by powiedzieæ ci, ¿eciê kocham.Ale skoro nie powinnam prze¿yæ tej nocy, jest ju¿ za póŸno, natakie wyznania.Jednak wielkim szaleñstwem, do jakiego s¹ zdolni mê¿czyŸni ikobiety, jest w³aœnie mi³oœæ.Opowiedzia³eœ mi historiê o mi³oœci
[ Pobierz całość w formacie PDF ]