[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niewiele to dało, ciało jawnie przeczyło rozumowi.Złorzeczyła swojemu prześladowcy za obranie tak podstępnej taktyki.Wiedział, jaką czułą strunę poruszyć w jej sercu.Pozwolił sobie na dość przejrzystą aluzję, że jej odmowa będzie oznaką egoizmu.Zgoda, wcieli się w adwokata diabła.To małżeństwo przyniesie korzyść rodzicom.Zwolnieni z obowiązku opieki nad nią, będą mogli nareszcie swobodnie realizować własne plany.Obróci się też na korzyść Aarona.Dorastający chłopiec potrzebuje ojca.Dotychczas rolę tę spełniał Clif Powers.Lecz czy za kilka lat dziadkowi starczy sił i energii, by grać z wnukiem w piłkę, chodzić na ryby, jeździć na biwaki i wypełniać setki rozmaitych powinności przynależnych ojcu?Ale przecież Aaron ma ojca! Jego ojcem jest nieżyjący Richard Stroud.Przyrzekła zachować go przy życiu dla syna i dotrzyma danego słowa! Ani urok Trevora, ani namiętne pocałunki nie odwiodą jej od tego zamysłu.Poza tym kobieta nie wychodzi za mąż, nawet za najatrakcyjniejszego mężczyznę tylko po to, by zadośćuczynić życzeniom i potrzebom innych, nawet bliskich osób.Niewątpliwie Trevor Rule jest niesłychanie atrakcyjnym mężczyzną i odpowiednim kandydatem na męża.Była pod wrażeniem obrotności, z jaką sobie poczynał w interesach.Dostał się na pierwsze strony lokalnych gazet.Zyskał renomę uczciwego, przyzwoitego biznesmena, obdarzonego ponadto otwartym umysłem, wizjonerską wyobraźnią, cenionego za nowatorskie koncepcje rozwoju miasta.Fizycznie.O nie, lepiej nie myśleć o jego fizycznych walorach.Lepiej pozostać przy pragmatycznej kalkulacji, wyłączając z niej jakiekolwiek wpływy cielesnych doznań, które mogłyby zmącić ostrość widzenia i wypaczyć trzeźwy osąd.Rozważania te zajęły jej całą noc.O świcie rozstrzygnęła dylemat.Znajdzie mieszkanie dla siebie i Aarona.Wyprowadzi się z domu rodziców, by nie blokować im szansy sprzedania domu i życia po swojemu.Małżeństwo z Trevorem nie jest konieczne.Finansowo była niezależna.Postara się, by Aaronowi zapewnić towarzystwo rówieśników oraz ich ojców.Nie potrzebuje do tego mężczyzny.W zasadzie powinna podziękować Trevorowi za propozycję, która zdopingowała ją do podjęcia życiowej decyzji.Uchylała się od niej od śmierci Richarda.Postanowiła nie zwlekać z ogłoszeniem swojego postanowienia.Rano, kiedy rodzice szykowali się do kościoła, wybrała numer Trevora.Podniósł słuchawkę w połowie pierwszego dzwonka.- Witaj.Mam nadzieję, że cię nie obudziłam.- Nie, skąd.- Zdecydowałam się.Ja.- Zaraz tam będę.Rozłączył się, nim zdążyła cokolwiek powiedzieć.Niezadowolona odwiesiła słuchawkę.Łatwiej byłoby oznajmić mu tę decyzję przez telefon, unikając onieśmielającego stawania twarzą w twarz.Zaprowadziła Aarona na trawnik i wyniosła mu plażową piłkę do zabawy.Niech ta scena rozegra się tutaj, przed domem, bez wiedzy i udziału rodziców.Trevor zjawił się w ciągu kilku minut.Kyla zdziwiła się, kiedy ujrzała go w ciemnym wyjściowym garniturze.Lekkim kopnięciem odbił plastikową piłką, Aaron podreptał za nią ucieszony.- Dzień dobry - powiedział Trevor.- Dzień dobry - odparła Kyla.To będzie trudniejsze, niż myślała.Zamiast skupić się na rzeczowych argumentach podważających zasadność absurdalnego pomysłu ich małżeństwa, pozwoliła, by opadły ją niezatarte, natarczywe wspomnienia obezwładniających pocałunków i podniecającego dotyku palców, po mistrzowsku stopniujących rozkosz.- Trevor.- Nerwowo zwilżyła wargi i zacisnęła dłonie.Nagle, znikąd, pojawił się biały pudel, rozszczekany, natarczywy.Miotał się i podskakiwał w tanecznych podrygach wokół zatrwożonego Aarona, ujadając głośno i zachęcając do zabawy.Tak żywiołowo demonstrowane przejawy psiej radości półtorarocznemu malcowi wydały się zajadłym atakiem.Aaron krzyknął z przerażenia, lecz to jeszcze bardziej podnieciło rozdokazywane stworzenie.Pudel przyskakiwał na przednich łapach, podrywał się i wirował dookoła chłopca niczym puszysty kłębek.Malec zrobił kilka kroków, chcąc uwolnić się z pułapki.Pies przyskoczył do niego od tyłu, nie dając za wygraną.Chłopiec nie namyślając się, rzucił się, pozornie na oślep, przed siebie, przebierając co sił pulchnymi nóżkami.Pozornie na oślep, bowiem - jak się okazało - dokładnie wybrał cel swojej ucieczki.Za najbezpieczniejsze schronienie Aaron uznał nie matkę, lecz krzepkie, opalone, wyciągnięte ku niemu ramiona wysokiego mężczyzny, które otoczyły pulchne ciałko zbawiennym kręgiem.Małe rączki kurczowo opasały męski kark, główka wtuliła się desperacko w zaciszne zagłębienie szyi, a z oczu trysnęły strumienie łez.Trevor, pochylony, przygarnął serdecznie małego do siebie i gładził go czułymi, kojącymi gestami.- Już dobrze, malutki, już dobrze, nie bój się, nic się nie stało.Nie pozwolę cię nikomu skrzywdzić.Piesek chciał się tylko pobawić.Nie płacz, już wszystko dobrze.Przysadzista kobieta w średnim wieku, właścicielka pudla, biegła truchtem w ich kierunku, posapując ze zdenerwowania.Złapała niepoprawnego pupila i wymierzyła mu porządnego klapsa.- A ty niedobre stworzenie! Dlaczego tak wystraszyłeś tego biednego szkraba? - strofowała psa, biorąc go pod pachę.- Czy pana synkowi nic się nie stało? - zwróciła się do Trevora z niepokojem.- Nie, nic.Przestraszył się tylko - odparł Trevor, nie przestając głaskać chłopca, który - wciąż kurczowo przytulony - przestał tymczasem płakać.- Tak mi przykro.Na chwilę spuściłam go ze smyczy, a ten pomknął jak strzała.On by nie ugryzł, chciał się tylko pobawić.Bardzo przepraszam.- Kobieta oddaliła się, czyniąc pupilowi wyrzuty.Trevor poklepał Aarona po plecach, potarł wąsami policzek malca i serdecznie ucałował.- Nic mu nie będzie.Sądzę, że.- Urwał, spojrzawszy na Kylę.Stała nad nimi z wyrazem twarzy, na którego widok oniemiał.Jej nieprzytomne oczy nabrzmiały łzami, rozchylone wargi drżały trwożnie.Wpatrywali się w siebie w milczeniu, niepomni, że Powersowie wybiegli na ganek zbadać przyczynę głośnego zamieszania.Meg zrobiła krok do przodu, lecz Clif ją powstrzymał.Trevor, nie wypuszczając z objęć Aarona, podniósł się, otarł miękkim, tkliwym gestem łzy z policzków Kyli, przesunął kciukiem po jej zbielałych wargach.- Nie dokończyłaś.Co masz mi do powiedzenia?Kyla nie miała w tym momencie wątpliwości, jak będzie brzmiała jej odpowiedź.Aaron potrzebuje ojca - żywego.Nie pozwoli chłopcu zapomnieć o Richardzie, ale martwy ojciec nie uchroni chłopca przed niebezpieczeństwami codziennego życia.Trevorowi zależało na Aaronie.Był dla niego czuły, dobry, kochający i wielkoduszny.To jemu chłopiec okazał zaufanie.Nie znajdzie drugiego takiego mężczyzny, który z pełną świadomością podejmie trud wychowania nie swojego dziecka i zaopiekuje się kobietą, która go nie kocha.- Chciałam ci powiedzieć, że wyjdę za ciebie, jeśli tego chcesz.- Jeśli chcę? - odburknął.- Do licha, pewnie że chcę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]